czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 55



*Naty*
(…) –Natalio wyjdź za mnie.
-Cco ?
-Tak wiem, jesteśmy ze Sobą bardzo krótko, pewnie uważasz, że to nie odpowiedzialne, ale… -chwycił moją dłoń. –Znam Cię od 8 lat, kocham od blisko 6, moje serce zawsze było wierne Tobie, nie chcę Cię już stracić dlatego Natalio wyjdź za mnie. –oznajmił a mnie wręcz zamurowało.
-Ale Maxi … może to po prostu impuls.. może my nie jesteśmy gotowi.
-Czyli myślisz, że to za wcześniej ?
-Jesteśmy ze Sobą tydzień.
-Naty nie rozumiesz…
-Maxi rozumiem, ja też Cię kocham niezmiennie od 8 lat, ale to za wcześniej, nie wiemy jak będzie nam się żyć razem. Tak, byliśmy razem już wcześniej, kochaliśmy się, nadal się kochamy ale to zbyt dużo jak na jeden okres czasu, zmieniłam się, pogodziłam z siostrą, wyjechałam z Tobą, to za dużo.
-No dobrze. –spuścił głowę.
-Maxi popatrz na mnie. –rozkazałam a chłopak szybko zrobił to o co go prosiłam. –Kocham Cię i przepraszam, ale to naprawdę za wiele. Obiecuję Ci, że jeśli następnym razem się oświadczysz, czyli za rok, dwa to na pewno się zgodzę. –podarowałam mu uśmiech.
-Czyli nie chcesz mnie zostawić ?
-Oczywiście, że nie. –zaśmiałam się. –Kocham Cię.
-Dobrze. -na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. –Wiesz co ? Masz racje, to jest zdecydowanie za
wcześniej, najpierw musimy się ustatkować, przepraszam za tą moją głupotę.
-Żadną głupotę. Miło mi, że chcesz się ze mną ożenić.
-Kiedyś jak Ci się oświadczę to będą prawdziwe oświadczyny, z pierścionkiem i kolacją, obiecuję.
-No dobrze. –słysząc to trochę mi ulżyło, cieszyłam się, że Maxi nie jest zły, naprawdę nie byłam gotowa, a ślub to byłoby za dużo. –To gdzie teraz idziemy ?
-Zostało nam Koloseum.
-No to idziemy zobaczyć Koloseum. –objął mnie ramieniem i powoli skierowaliśmy się w stronę zabytku.

*Leon*
-Proszę, mam herbatę. –wszedłem do pokoju ciotki Violetty i powoli postawiłem kubek z napojem na stół. –Angie w porządku ? –spytałem patrząc na skuloną i płaczącą kobietę. Nie odzywała się. –Angie… -kucnąłem przy niej. –Angie może powinnaś porozmawiać z Germanem. –zaproponowałem a blondynka powoli podniosła wzrok.
-Leon dlaczego wy faceci jesteście takimi idiotami ? –spytała płacząc.
-Bo jak większość ludzi najpierw robimy a potem myślimy, no a na końcu żałujemy. –oznajmiłem zgodnie z prawdą. –Czasem robimy głupstwa, ale przecież każdemu należy się druga szansa. Angie wybacz mu, zrób to dla Siebie, dla Germana i dla nas, Violetta bardzo się o was martwi. –Kobieta znowu schowała twarz w dłoniach. Było mi jej żal, bo kto lubi patrzeć jak ktoś inny płacze, kto lubi patrzeć jak druga osoba cierpi, no chyba nikt. Smutek przeważnie udziela się i nam, wtedy cała radość wyparowuje, my spadamy na Ziemię a świat przejmuje czarno białe barwy. –Chcesz zostać sama ? –spytałem gdyż Angie nadal nie odpowiadała.
-Ttak. –wyjąkała cicho a ja wyszedłem z pokoju. Nie byłem zachwycony tym, że nie udało mi się nic zdziałać, w głębi duszy chciałem pomóc i pocieszyć wszystkich domowników. Zawiedziony zszedłem do
kuchni gdzie zrobiłem Sobie kanapkę, następnie intensywnie myśląc skonsumowałem skromny posiłek.
-Leon jak z Angie ? –w końcu do domu wróciła Violetta, o dziwo już nie płakała tylko odważnie stąpała po Ziemi, za nią stał jej tata, zupełne jej przeciwieństwo, mężczyzna stał przestraszony i smutny, nie wiedział co robić, zgubił się w labiryncie zwanym „życie”.
-Fatalnie. –odpowiedziałem zgodnie z prawdą. –Siedzi i płacze, próbowałem z nią rozmawiać, ale nic to nie dało. –dokończyłem bez energii.
-Tato weź się w garść i idź z nią pogadaj. –dziewczyna skierowała rozkaz w stronę swojego rodziciela. –Walcz o nią. –Castillo spojrzał na swoją córkę i szybko ruszył na górę. Violetta tymczasem podeszła do mnie i wtuliła się w mój tors w celu uspokojenia się.

*Diego*
-Jejku … -tak właśnie zareagowała moja dziewczyna widząc śniadanie i pięknie przystrojony stół, jej mina była bezcenna a moja radość ogromna, ucieszyłem się, że się jej podoba. –Diego z jakiej to okazji ?
-Z takiej, że dzisiaj rocznica.
-Rocznica ? –spytała zdziwiona.
 -Równe 8 lat odkąd Cię kocham.
-Czyli dokładnie 8 lat pierwszy raz mnie pocałowałeś ?
-Tak.
-Jakim cudem ty to pamiętasz ?
-Nie wiem, jakoś tak takie daty zostają mi w głowię.
-To miło, że pamiętasz. –podarowała mi swój piękny uśmiech.
-I ten dzień będzie wyjątkowy, obiecuję Ci to, zaraz zjemy śniadanie…
-późne śniadanie, jest 13. –przerwała mi.
-No ej, to ty nie chciałaś wstać.
-Ale to ty mnie zaciągnąłeś na tą imprezę.
-Ale to nie moja wina, że mieliśmy co świętować.
-Twoja, w końcu grałeś genialnie.
-Też twoja, wspierałaś mnie.
-Ale to ty grałeś.
-Ale to ty mi kibicowałaś.
-Ale to ty poprowadziłeś drużynę do zwycięstwa.
-Ale to ty tam byłaś, patrzyłem na Ciebie i grałem lepiej.
-Ale to ty mnie tam zaprowadziłeś.
-Ale to twoja wina, że Cię kocham i potrzebowałem twojego wsparcia.
-Moja ?! –teraz to się już wzburzyła.
-No bo jesteś piękna, twój głos mnie uspokaja, oczy sprawiają, że z dnia na dzień kocham Cię co raz bardziej a serce … serce sprawia, że mnie jeszcze nie zostawiłaś.
-To też twoja wina.
-Dlaczego ?
-Bo dzięki Tobie każdego dnia się zmieniam, dzięki Tobie nauczyłam się kochać, to dla Ciebie codziennie staram się być piękna, wszystko przez Ciebie. –promiennie się uśmiechnęła.
-To tak jak w piosence ? Codziennie dajesz z Siebie wszystko ? Zawsze masz swój plan żeby słodko mnie otulić ? To przez miłość jesteś taka jaka jesteś ?
-Tak, dokładnie tak.
Pero si es por amor
Todo sera verdadero
Si es por amor
Doy todo lo que soy
(ooo)
Mi corazón
Es todo lo que yo tengo
Gane y perdi
Nunca me rendi
Porque soy asi

-Kocham Cię strasznie, wiesz ? –zrobiłem krok w jej stronę i namiętnie pocałowałem. –A te 8 lat miłości do Ciebie były najlepszymi latami w moim życiu, każdego dnia myślałem o Tobie i się uśmiechałem, każdego dnia dawałaś mi energie, mimo, że Cię nie było.
-Byłam. –spojrzała mi w oczy. –Byłam tu. –dotknęła miejsca na mojej klatce piersiowej gdzie znajdowało się serce . –Tak samo jak ty byłeś w moim.
-Tak, zawsze byłaś i zawsze będzie w moim sercu, ale chcę abyś już na zawsze była obok mnie, to moje marzenie.
-Marzenia się spełnia.
-Czyli zostaniesz przy mnie na zawsze ?
-Jeśli ty zostaniesz przy mnie.
-Zostanę.
-Ja też. –podarowała mi uśmiech. –Ale wiesz, głodna się zrobiłam. –zaśmiała się a ja poprowadziłem ją do stołu, pierw odsuwając krzesło jak prawdziwy dżentelmen, którym dzisiejszego dnia starałem się być.

*Camila*
Życie jest przecież piękne, mimo, że czasem myślimy przeciwnie. Życie to po prostu jeden wielki labirynt, w którym nie każdy potrafi się poruszać, każdy się kiedyś zgubił i na pewno kiedyś jeszcze zgubi. Życie jest piękne, to my po prostu nie umiemy żyć.
Każdego dnia uświadamiam Sobie to co raz to bardziej, zaczynam rozumieć, że mimo, że jestem dorosła cały czas jestem dzieckiem, nigdy nie przestałam się uczyć, mam przed Sobą mnóstwo lekcji, lekcji dzięki, którym nauczę się żyć, nauczę się być szczęśliwa i uśmiechnięta. Samym nauczycielem będzie życie, ale też przyjaciele i rodzina.
Uśmiechnięta już od samego rana właśnie przygotowywałam Sobie mój ukochany napój – Yerba Mate, smak mojego dzieciństwa, do tego w piekarniku właśnie piekło się ciasto, które lada chwila mogłam wyciągnąć. Tak miałam ochotę spędzić dzisiejsze popołudnie, przy książce i ukochanej przekąsce.
Cały proces przygotowań do idealnego popołudnia przerwał mi dzwonek do drzwi, spodziewając się Gary’ego, którego pewnie przyciągnął zapach ciasta szybko podbiegłam do wejścia i otworzyłam drzwi. Ku mojemu zdziwieniu u progu mojego mieszkania nie zastałam mojego chłopaka.
-Po co tu przyszedłeś ? –odezwałam się bez entuzjazmu widząc Broadway’a.
-Cześć Camillo, mi też miło Cię widzieć.
-No super, tylko mi nie miło, czego chcesz ?
-Porozmawiać.
-O czym ?
-A mogę Ci o tym opowiedzieć w środku ?
-Nie.
-Cami… -spojrzał na mnie tym swoim błagalnym wzrokiem.
-Powiedziałem, że nie.
-Cami no weź … -zaczął nalegać. Już chciałam zamknąć drzwi tuż przed jego nosem zirytowana sytuacją ale na szczęście jak zwykle w odpowiednim momencie zjawił się Gary, który właśnie otwierał drzwi swojego mieszkania.
-Kochanie co się dzieje ? –spytał widząc moją minę.
-Kochanie ? –wtrącił się Brazylijczyk.
-Tak, kochanie. Broadway poznaj mojego chłopaka Gary’ego. –oznajmiłam a na twarzy chłopaka pojawiło się rozczarowanie.
-Czyli, że już Sobie kogoś znalazłaś ?
-Tak, tylko w porównaniu do Ciebie, już po tym jak z Tobą zerwałam.
-Powiem Ci, że szybka jesteś.
-Ej koleś, licz się trochę ze słowami. –wtrącił się Gary, a Broadway oczywiście nie zwrócił na niego szczególnej uwagi.
-Dobra, skoro nie chcesz mnie wpuścić, to przejdę do rzeczy tutaj. Wyjeżdżam za 3 dni do Brazylii, na wakacje, chcę abyś pojechała ze mną.
-CO ?! –krzyknęliśmy razem z Garym, na jego twarzy malowała się złość.
-Pojedziesz ?
-Koleś masz 2 sekundy żeby się stąd wynieść!
-Jakbyś nie widział rozmawiam z Cami. –w końcu Broadway odezwał się do mojego chłopaka.
-Gówno mnie to obchodzi, Camilla nigdzie z Tobą nie jedzie!
-A o to chyba trzeba spytać ją.
-Nigdzie z Tobą nie jadę. –w końcu dołączyłam do tej niezwykle ciekawej konwersacji.
-Zastanów się nad tym. –posłał mi zadziorny uśmiech. –A ty chłoptasiu się ogarnij. –szturchnął Gary’ego i zbiegł po schodach na dół. 

---------------------------
 W sumie to nie wiem co tym razem napisać ... rozdział trochę ucięty bo miałam napisać jeszcze rozmowę Germangie ale szczerze to mi się już nie chciało ... 
Moja kochana przyjaciółka (którą pozdrawiam xd) być może (jeśli ruszy dupę) napisze dla was one shota bo u mnie brak weny ... jeśli go napisze to pojawi się w niewielkiej przerwie między Pierwszym a Drugim tonem, więc wyczekujcie :) 
Ostatnio coś komentarzy ubywa ... nie wiem dlaczego, w sumie nie chce wiedzieć ale mam nadzieję, że to przejściowe :) 
No to chyba na tyle ... Dziękuję za wszystkie komentarze, wejścia i za wszystko! Strasznie was kocham! <3 

12 KOM - NEXT

niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 54

ZANIM PRZECZYTASZ TEN ROZDZIAŁ PROSZĘ WYRAŹ SWOJE ZDANIE W POPRZEDNIM POŚCIE! :* 

Rozdział dedykuję Olivii Blanco. 
Dziewczynie, która zaledwie pięcioma słowami potrafi wywołać na mojej twarzy szczery uśmiech, dziewczynie która zawzięcie komentuje każdy rozdział i dziewczynie, która bardzo kocha Diemiłe! ;* 
Pamiętam twój pierwszy komentarz ... spytałaś wtedy czy będzie Diemiła, jak widzisz twoja prośba spełniła się, stworzyłam Diemiłę, i jestem z tego bardzo zadowolona. 
Bardzo Ci dziękuję za każdy twój komentarz, Dziękuję Ci, że jesteś :) 
Mam nadzieję, ze kiedyś nawiążemy kontakt bardziej prywatnie :) 

*Francesca*
(…) –Pani Francesco to nie jest fasolka … -oznajmił tajemniczym tonem a mi omal serce nie stanęło, w ciągu sekundy w mojej głowie pojawiło się tysiąc najróżniejszych czarnych scenariuszy.
-Jjak to nie ? –wyjąkałam głosem pełnym strachu. Ku mojemu zdziwieniu na twarzy lekarza pojawił się uśmiech.
-Pod Pani sercem rozwijają się dwie fasolki. –automatycznie spojrzałam na Federico aby móc zobaczyć jego reakcje. Chłopak jeszcze stał z grobową miną próbując się oswoić z pierwszą informacją, nie reagował. –Panie Federico. –lekarz widząc, że czekam na jego reakcje postanowił zbudzić z szoku mojego męża.
-Ttak ? –spojrzał wystraszony na mężczyznę.
-To dwie fasolki.
-DWIE ?! –w końcu stało się coś na co czekałam, do Włocha dotarło, że będzie ojcem bliźniąt, teraz tylko czekałam aż zacznie biegać i skakać po całym pokoju.
-Tak, to bliźnięta. Gratuluję. –poklepał po ramieniu chłopaka i usiadł przy swoim biurku. –zaraz dostaną państwo zdjęcie.
-Fran to bliźniaki! –zaczął krzyczeć uradowany. –Spłodziłem dwie fasolki! –no i dokładnie tak jak za pierwszym razem Federico zaczął biegać i dzielić się swoim szczęściem na wszystkie strony. Widząc to wszystko wraz z lekarzem nie mogliśmy powstrzymać śmiechu.
-Ale Panie doktorze wszystko z nimi w porządku, tak ? Ciąża nie jest zagrożona ?
-Tak, dzieci rozwijają się prawidłowo, proszę spojrzeć. –wstał z krzesła i podszedł do mnie, chwycił przyrząd i przyłożył do mojego brzucha, na ekranie monitora pojawił się zarys dwóch postaci.
-Proszę poczekać. –zatrzymałam mężczyznę aby jeszcze nie zaczynał opisywać obrazu. –FEDERICO! –krzyknęłam aby mój ukochany się zatrzymał i przestał biegać. –Chodź tu i zobacz. –chłopak podbiegł do mnie i chwycił moją rękę a lekarz zaczął opowiadać.
-Tutaj jest jedna główka. –wskazał palcem na kształt na ekranie. –A tu druga. –Patrzyłam z fascynacją jak
na ten moment wyglądają moje dzieci, w tamtym momencie chciałam magicznie przesunąć czas, tak o 8 miesięcy, chciałam już mieć je na rękach, móc je przytulić, pocałować, móc je mieć przy Sobie, zając się nimi i sprawić, żeby były szczęśliwe. Obserwować jak rosną i się rozwijają, śmieją i płaczą, chciałam to mieć już w tamtej chwili. Mój mąż mocno ściskał moją dłoń i jak zahipnotyzowany patrzył i słuchał, na jego twarzy zobaczyłam szczęście, takie jak przy naszym ślubie a nawet i większe, spełniło się nasze marzenie, mogliśmy założyć rodzinę. –I ten głos, który państwo słyszycie to właśnie bicie serc waszych fasolek. –zakończył a my jeszcze chwile staliśmy w ciszy aby przysłuchać się sercom naszych dzieci.
15 minut później, cali przepełnieni emocjami wychodziliśmy z gabinetu lekarza trzymając w ręce zdjęcie naszych pociech. Federico miał racje, ten dzień na pewno utkwi nam w sercach na zawsze.

*Violetta*
-Leon my musimy ich pogodzić! –oznajmiłam wchodząc do naszej sypialni. –musimy! Rozumiesz ?! –mówiłam cała w nerwach, byłam blada i zestresowana, nie mogłam Sobie znaleźć miejsca. –Oni musza być razem, kochają się, musimy ich pogodzić! -3 raz już okrążyłam łóżko.
-VIOLETTA! –chłopak chwycił mnie za ramię i posadził na wygodnym łóżku, następnie sam usiadł koło mnie i chwycił moją dłoń. Siedział tak jeszcze przez kilka minut i patrzył na mnie, czekał sama nie wiem na co. W mojej głowie tymczasem myśli biły się same ze sobą. Łzy zaczęły napływać do oczu a stres co raz to bardziej opanowywał moje ciało, w końcu pozwoliłam aby to wszystko się wydostało i wtuliłam się w tors Leona. Chłopak od razu mnie przytulił i pozwolił abym się uspokoiła. Wtedy zrozumiałam, że na to właśnie czekał, chciał abym się wypłakała i uspokoiła, jak zwykle wiedział co się dzieje w mojej głowie.
-już lepiej ? –wyszeptał mi na ucho.
-Leon my musimy ich pogodzić. –cały czas nie przestawałam płakać.
-Skarbie oni są dorośli, potrafią Sobie poradzić.
-Gdyby potrafili to Angie teraz by nie płakała w pokoju.
-Violetta spójrz na mnie. –rozkazał a ja powoli przeniosłam na niego wzrok. –Ty byś się zachowała tak
samo. Angie teraz cierpi, dlatego płacze i nie chce słyszeć wyjaśnień, twój tata ja zranił a ją to boli. Gdy wszystko przemyśli to da twojemu tacie drugą szansę, jestem tego pewien.
-A co jeśli nie ?
-Nic, bo nie będzie „nie”.
-Leon ale my musimy coś zrobić, ja nie mogę tak siedzieć.
-Violu my nic nie możemy zrobić, oni to muszą sami załatwić.
-Możemy, rozumiesz ? –złosć znowu zaczęła opanowywać moje ciało. –Możemy i zrobimy! –wstałam i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.

*Następnego dnia*
*Diego*
-Skarbie wstajemy. –wyszeptałem na ucho mojej śpiącej królewnie, niestety nie wiele to pomogło, Ludmiła wyczerpana po wczorajszym świętowaniu wygranej spała mocno i najwyraźniej nie zamierzała wydostać się z Krainy Morfeusza. –Ludmiła. –powiedziałem już nieco głośniej aby ją zbudzić. Nadal nie skutkowało. W końcu złożyłem na jej ustach ciepły pocałunek, którego blondynka postanowiła nie odwzajemnić.
-Ja tu śpię. –odezwała się sennie odsuwając mnie od Siebie.
-A ja chcę żebyś księżniczko wstała.
-Ale ja nie chcę. –obróciła się na brzuch i schowała głowę w poduszce.
-Skarbie no proszę.
-Nie skarbuj, śpię.
-Ludmi no wstań. –chwyciłem jej rękę. W końcu dziewczyna postanowiła obrócić się w moją stronę.
-W  jakim celu ? –spytała leniwie otwierając oczy.
-Na dole czeka na Ciebie śniadanie. –oznajmiłem a ta spojrzała na mnie bez entuzjazmu.
-To nie jest powód abym wstawała. Mogłeś się bardziej wysilić. –po raz kolejny obróciła się tyłem do mnie. Jeszcze przez chwile siedziałem na brzegu łózka i patrzyłem jak Ludmiła ponownie zapada w sen aż w końcu postanowiłem wyciągnąć ją siłą. Wstałem, i podchodząc do niej zrzuciłem z niej kołdrę.
-Diego masz 2 sekundy aby oddać mi kołdrę! –oznajmiła groźnie nie otwierając oczu. Skorzystałem z sytuacji, że dziewczyna nie wie do końca co się wokół niej dzieje i ściągnąłem ją z łóżka biorąc ją na ręce. -DIEGO DO JASNEJ CHOLERY! –Krzyknęła automatycznie budząc się ze snu.
-Idziemy na śniadanie ? –zaśmiałem się.
-Jesteś idiotą do potęgi szóstej! –uderzyła mnie w ramię.
-Też Cię kocham księżniczko. –nadal trzymając ją na rękach skierowałem się do kuchni.

*Violetta*
Piękna biała willa, bogata roślinność, drogi samochód i ogromne dębowe drzwi. Tak wygląda posiadłość rodziny Castillo zewnątrz , rodziny, która na pozór jest idealna, mimo tragicznej śmierci pięknej i mądrej   tego domu a zobaczysz zamieszanie, płacz i tragedie, ciągłe nieszczęścia. Moja rodzina od śmierci mamy stara się być szczęśliwa, nie zawsze się to nam udaje, smutki i płacz to już tradycja, ktoś kogoś bez przerwy rani, i tak od 20 lat.
kobiety, Marii Sarameno rodzina się trzyma, są szczęśliwi. Spytaj o moją rodzinę sąsiadów, tak właśnie Ci odpowiedzą, ale wejdź do środka
Po raz kolejny stanęłam przed drzwiami mojego rodzinnego domu aby za chwile zapukać i przywitać się z domownikami, lecz tym razem moja wizyta tutaj miała szczególny cel, chciałam a wręcz musiałam porozmawiać z tatą, pomóc mu i go wesprzeć.
Powoli przybliżyłam dłoń do drzwi i ściskając ją w pięść głośno zapukałam.
-Cześć tato. –wymusiłam uśmiech na swojej twarzy gdy tylko zobaczyłam mojego rodziciela.
-Violetta … -mężczyzna mimo swojego żałosnego stanu ucieszył się na mój widok od razu mnie do Siebie przyciągając i tuląc. W jego ramionach czułam, że jestem komuś potrzebna, czułam, że tata mnie kocha, poczułam tą rodziną więź bez, której praktycznie nie jesteśmy w stanie funkcjonować. Dzieci z pełnych rodzin nie są w stanie sobie nawet wyobrazić jaki to ból stracić mamę lub tatę, nie zależnie w jakich warunkach, czy przez rozwód czy śmierć, jest to zawsze uraz do końca życia, rodzic to ktoś dzięki komu prawidłowo funkcjonujemy, jesteśmy odpowiedzialni i sobie radzimy, dzięki rodzicom sami możemy zostać rodzicami. Od małego patrząc na dzieci z domu dziecka, na dzieci z ulicy lub te którymi rodzice się nie interesują dziękowałam Bogu, że zostawił mi chociaż tatę, mimo złości na niego cieszyłam się że go mam. Bez niego nie mogłabym być szczęśliwa.
-Tato jak się trzymasz ? –spytałam gdy tylko uwolniłam się od uścisku ojca.
-Podle. –spuścił głowę. –Zraniłem kobietę, którą kocham.
-Tato … -staram się go jakoś pocieszyć. W końcu po prostu go znowu przytuliłam. –Tato musisz z nią porozmawiać. Ona Cię kocha, pogodzicie się, ja w to wierzę.
-Córeczko spokojnie. –starł pojedynczą łzę spływającą po moim policzku. –Angie potrzebuje spokoju.
-Nie tato! Musicie porozmawiać! –w moim głosie już powoli dało się usłyszeć histerię.
-Violetto spokojnie!
-Jak mam być spokojna ?! Przecież wy cierpicie!
-Violu nic nie możesz z tym zrobić, każdy musi cierpieć, każdy popełnia błędy, tak czasem jest.
-Dlaczego nie walczysz ? Dlaczego mówisz, że nic można zrobić ?
-Nie wiem skarbie, chyba po prostu musze odpokutować swój błąd.
-Tato musisz walczyć! Idź do niej, jest u mnie, płacze i cierpi.    
-Nie mogę. –spuścił głowę.
-Tato wstań i idz do niej, natychmiast! –wskazałam palcem na drzwi.
-Violu …
-TATO DO CHOLERY! –mężczyna spojrzał na mnie zdziwiony moim tonem. –Tu chodzi o wasze szczęście. –sprostowałam a mój tata ciężko westchnął i powoli skierował się w stronę drzwi.

*Naty*
-Maxi popatrz! –wskazałam na piękną fontannę. Właśnie zwiedzaliśmy najpiękniejsze miejsca w Rzymie. Widoki, który zastawiliśmy wprawiały mnie w co raz to większy zachwyt, piękne pomniki, place, jeziora i fontanny, do tego mocno grzejące słońce i towarzystwo Maxi’ego. Czułam się wspaniale, moje marzenia zaczęły się spełniać.
-Poczekaj … -zaczął przewracać kartki w swoim małym podręczniku turysty. –To jest Fontanna Pszczół. –oznajmił dumny, że udało mu się odnaleźć tą nazwę.
-A dlaczego właściwie pszczół ? –spytałam zaciekawiona. –To przecież jest muszelka.
 -A tego to już nie ma w moim podręczniku. –zaśmiał się.
-Trzeba Ci kupić coś lepszego.
-No to chodź! –pociągnął mnie w stronę najbliższego stosika z mapami gdzie zainwestował w lepszy przewodnik turystyczny. –No więc tu pisze, że nad kamienną misą są umieszczone trzy pszczoły, które nawiązują do herbu rodziny Barberini, z której pochodził papież Urban VIII, fundator fontanny. –przeczytał a ja uważniej przyjrzałam się fontannie. Nad kamienną misą faktycznie były 3 pszczoły.
-No to chyba dlatego nazywa się „Fontanna pszczół”. –stwierdziłam przyglądając się marmurowym owadom.
-Piękna jest, prawda ? 
-Bardzo.
-Ustaw się, zrobię Ci zdjęcie. –wyciągnął aparat i odszedł kilka kroków.
-Nie. –zatrzymałam go i podchodząc do niego wziąłem od niego urządzenie. –Przepraszam. –zaczepiłam chłopaka mniej więcej w moim wieku. –Mógłbyś zrobić nam zdjęcie ? –poprosiłam uśmiechnięta. Chłopak chwycił aparat i gdy tylko z moim chłopakiem ustawiliśmy się zrobił to o co prosiłam.

~.~

-Naty wiesz co ? –spytał Maxi trzymając mnie mocno za rękę. Właśnie szliśmy w stronę słynnych schodów Hiszpańskich, które były już zaledwie 100 metrów od nas.
-hm ?
-Strasznie Cię kocham. –podarował mi uśmiech. –I wciąż nie mogę przestać dziękować Bogu za to, że Cię mam. Teraz gdy o tym myślę, wiem, że zerwanie z Veronicą i walka o Ciebie, przyjazd z Toba tutaj był najlepszym posunięciem w moim życiu. Nie mogę uwierzyć, że mam przy Sobie taką kobietę jak ty, nie mogę uwierzyć że mi się udało.
-Maxi bo się wzruszę. –zaśmiałam się. Wtedy jeszcze nie zdawałam Sobie sprawy z powagi tej pięknej chwili.
-Pamiętasz jak powiedziałaś mi, że twoim marzeniem jest wyjść za mąż i zobaczyć na żywo schody hiszpańskie ?
-Tak. Nadal jest. Jedno właśnie się spełnia. Te schody są piękne i jeszcze lepsze na żywo. –stwierdziłam stojąc już ledwo 5 metrów od zabytku. –Maxi … -obróciłam się w stronę chłopaka i podarowałam mu szczery uśmiech. –Kocham Cię. Dziękuję Ci, że tu jesteś, dziękuję. –pocałowałam go czule. –Dziękuję, że pomagasz mi spełniać marzenia. –Chłopak szczerze się uśmiechał i patrzył na mnie jak zaczarowany, na jego to miejsce także działało tak jak na mnie.
-Natalio wyjdź za mnie. 
------------
Gratuluję tym co odgadli, że chodzi o dwie fasolki! Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z takiego toku wydarzeń :) 
Viola walczy o rodzinę no a Naxi jest w wyjątkowym miejscu, spełnia marzenia a Maxi się oświadcza ... czy nie za szybko ? Nie jest to zbyt pochopna decyzja ? Wszystko zostanie wyjaśnione w następnym rozdziale.  
To opowiadanie to już praktycznie ostatnie 2 lub 3 rozdziały ... już niedługo druga część a ja widzę, że niektórzy strasznie chcą Fedemiły ... no niestety miśki nie mogę rozwalić aż dwóch par zęby stworzyć nową, inną.Ale no kurcze nie mogę patrzeć jak wy chcecie czegoś a dzieje sie coś innego ... no a w mojej głowie cały czas siedzi ta nowa historia ... więc albo stworzę nowy blog z historią i będę pisać dwie na raz ( co będzie ogromna męką bo ledwo wyrabiam z jedną) albo po prostu tą nową (w której będzie Leonetta i Fedemiła) zacznę tu .. albo wy zaakceptujecie Diemiłe i Fedesce :) no więc jak ?


sobota, 26 lipca 2014

Nueva historia? AKTUALIZACJA

A więc większością głosów wygrała opcja kontynuowania tej historii, w takim razie mam do was kilka pytań i informacji ...

Zdecydowałam że zrobię z tej historii trylogię, już mniej więcej za tydzień pojawi się Tom 2, który podobnie do tego będzie miał około 50 rozdziałów.  (wraz z różnymi zmianami na blogu, m.in nowym szablonem ;d )
Czy cieszy was taka opcja ? Czy może macie inne propozycje ?

W związku z tym, że Tom 2 musi się jakoś różnić... nowe przygody, problemy, radości i smutki, no tak, smutki. Łatwo pisać o radości ale w każdym życiu pojawiają się smutki, chyba każdy was o tym wie. Ciągle się śmiejemy a potem płaczemy i tak w kółko ... a jako że ta historia to odzwierciedlenie prawdziwego życia muszą być złe chwile, z którymi bohaterowie sobie poradzą. Więc jeśli miałabym rozwalić którąś z tych par ... Diemiła, Naxi, Fedesca, którą byście byli w stanie przecierpieć ? (Jeśli chodzi o Leonette, w ich życiu pojawi się ogromna kłoda do przeskoczenia, ale raczej się nie rozstaną, nie umiem ich rozwalić, a Germangie ... oni już teraz mają problemy, wystarczy im)
Jeśli jesteś w stanie przecierpieć rozstanie :
-Diemiły - napisz w komentarzu szynka.
-Naxi - napisz w komentarzu makaron.
-Fedesci - napisz w komentarzu zupa. (bdw. to wcale nie jest dziwne że każę wam w komentarzach pisać szynka, makaron lub zupa, wcale! xd)

Ja sama nie jestem w stanie wybrać, wszystkie te pary kocham.
Z czasem będą się pojawiać nowe ankiety, żebyście razem ze mną tworzyli tą historię.
Rozdział miał być dzisiaj, ale dopadło mnie TBW* , postaram się go napisać na jutrto! ;*
*TotalnyBrakWeny

I  BARDZO ALE TO BARDZO WAM DZIĘKUJĘ ZA TAK OGROMNĄ ILOŚĆ GŁOSÓW, OBY TAK DALEJ!



 ~.~
No to przychodzę do was z małym problemem ... nasze opowiadanie ma już pełne 52 rozdziały no i chyba
robi się nudne... mam jeszcze kilka pomysłów ale realizując je myślę, że dojdę do ok. 60 rozdziału i koniec. W moim zeszycie pomysłów siedzi Sobie taki jeden na nowe, totalnie inne opowiadanie, totalnie oryginalne i na prawdę totalnie inne, myślę, że bylibyście zadowoleni :)
Ale ja wiem, że niektórzy przywiązali się do tego opowiadania, no sama też się przywiązałam, więc w sumie mogę zrobić zwrot o 180 stopni i zmienić narracje bo ta mnie już męczy.
Więc... To wy tworzycie ten blog, to wy sprawiacie, że istnieje dlatego zdecydujcie ;*

Jeśli chcesz nowe, inne opowiadanie napisz w komentarzu ogórek.

Jeśli chcesz to opowiadanie, totalnie zmienione napisz w komentarzu pomidor. 

Bardzo mocno proszę, żeby każdy wyraził swoje zdanie, każdy głos się liczy! <3
Rozdział pojawi się jutro! <3

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 53



 JEŚLI NIE WYRAZIŁAŚ SWOJEGO ZDANIA W POPRZEDNIM POŚCIE, PROSZĘ ZRÓB TO ZANIM PRZECZYTASZ TEN ROZDZIAŁ! ;*

 Rozdział dedykuję Mańce Verdas!
Jesteś tu już na prawdę dość długo, skomentowałaś już na pewno ponad 15 rozdziałów, pewnie więcej no i chciałam Ci podziękować, przyczyniasz się do istnienia tego bloga, jesteś wspaniała, piszesz świetnie no i po prostu Dziękuję! 
http://opowiadanialeonivilu.blogspot.com/

*Violetta*
(…)-Cześć Violu. -otwierając drzwi  zobaczyłam zapłakaną Angie. -Mogę się u Ciebie zatrzymać ?-
Na jej widok moje chwilowe szczęście ulotniło się tak szybko jak się pojawiło, straciłam nadzieję, że się pogodzą, naprawdę nie życzyłabym takiego uczucia nawet najgorszemu wrogowi. Przed moimi drzwiami stała kobieta, która jako jedyna potrafiła uszczęśliwić mojego tatę, on się dzięki niej uśmiechał. Nie
potrafiłam z Siebie wyrzucić myśli, że osoba którą kocham właśnie cierpi, siedzi w swoim wielkim domu, pozostawiona sama Sobie i cierpi, żałuje swoich błędów.
-Nnie pogodziliście się ? –wydukałam z Siebie pytanie pełne żalu.
-Muszę to wszystko przemyśleć, mogłabym zrobić to u Ciebie ? –jej stan wcale nie był lepszy, kobieta miała twarz całą mokrą od łez, w jej oczach zobaczyłam zakłopotanie, zdążyłam się domyśleć, że tata próbował o nią walczyć a ona teraz ma na sercu ogromny dylemat, miłość i rozsadek biją się nawzajem.
-Oczywiście. –oznajmiłam otwierając szerzej drzwi. –Angie … -spojrzałam na nią smutna gdy tylko znalazła się w holu. –Angie wybacz mu. On Cię kocha a ja chcę żeby był szczęśliwy, żebyście oboje byli szczęśliwi. –mówiłam w akcie desperacji, chciałam wybiec z domu i jak najszybciej przytulić tatę, pocieszyć go tak jak on pocieszał mnie, ale była też Angie. Kobieta cierpiała, właśnie przez mojego ojca, potrzebowała równie silnego wsparcia.
-Violetto to nie takie łatwe. –na jej policzku pojawiła się kolejna łza. –On zrobił coś strasznego, ja… -przerwał jej Leon, który w tej chwili pojawił się w pokoju.
-Cześć Angie, stało się coś ? –spytał patrząc  na nas obie.
-Kochanie, Angie się u nas zatrzyma na kilka dni. –oznajmiłam podchodząc do niego, chłopak od razu mnie objął. –Mógłbyś zanieść jej rzeczy do pokoju gościnnego ?
-Tak, jasne. –uśmiechnął się, próbując podnieść nas obie na duchu. Niestety nie specjalnie mu to wyszło. Szybko chwycił walizkę i udał się na piętro. Ja natomiast podeszłam do Angie i mocno ją przytuliłam.
-Będziecie szczęśliwi, obiecuję. –wyszeptałam.

*Ludmiła*
-No a co się stanie jak przegracie ?
-To wtedy będzie źle. –oświadczył. Od kilku minut Diego tłumaczył mi wszystko co warto wiedzieć o
dzisiejszym niezwykle ważnym dla niego meczu. Byliśmy właśnie w drodze do miejsca gdzie miały się odbyć eliminacje do mistrzostw świata.
-A tak konkretniej ? –zaśmiałam się.
-No to wtedy odpadniemy i pożegnamy się z wyjazdem do Hiszpanii na mistrzostwa.
-Do Hiszpanii ?
-Tak. –podarował mi uśmiech. –Nie martw się, zabiorę Cię ze Sobą. –oznajmił widząc moją minę.
-A z kim w ogóle gracie ?
-Z Anglią.
-Będzie ciekawie. –zaśmiałam się i wygodnie rozsiadłam się na siedzeniu samochodu mojego chłopaka.
~.~

-To gdzie teraz ? –spytałam wchodząc do zapełnionego ludźmi holu.
-Ja idę się przebrać a potem mamy małe pogadanko z trenerem. –poinformował mnie Diego. –Możesz iść ze mną, albo iść trybuny, masz miejsce w loży honorowej.
-Ee.. –rozejrzałam się nerwowo. –Diego ja tak trochę nigdy nie byłam na meczu, i tak trochę nie wiem co gdzie i jak. –Hiszpan słysząc mnie nie krył śmiechu i zdziwienia.
-Naprawdę nigdy, przenigdy nie byłaś na meczu ?
-No przecież mówię. –odparłam już trochę zirytowana.
-Okej, to idziesz ze mną. –pociągnął mnie za Sobą nie słuchając mojego protestu. Chwilę później staliśmy pod drzwiami szatni. –Zaraz poznasz moich kolegów, oni są rąbnięci i nie słuchaj ich. –oznajmił poważnie kładąc rękę na klamce.
-Ale Diego ja tam nie wejdę. To jest szatnia pełna gołych facetów.
-Seksownych siatkarzy. –poprawił mnie.
-Dobra, szatnia pełna seksownych siatkarzy, co ja tam mam robić ? –spytałam ale mój chłopak już najwyraźniej mnie nie słuchał i wręcz wepchnął do pomieszczenia. Tak jak się spodziewałam w środku było ponad tuzin przystojnych mężczyzn z dobrze wyrobionymi klatami, mniej więcej z pięciu stało już w samych bokserkach a reszta szykowała się do ściągnięcia swojej garderoby.
-Chłopaki! –odparł Diego lekko podnosząc głos. Niestety nie było to zbytnio potrzebne gdyż cała gromada już zdążyła przenieść na mnie głos. –Poznajcie. –wskazał na mnie a następnie mnie objął. –Najpiękniejszą dziewczynę w tym kraju czyli Ludmiłę, moją dziewczynę. –oznajmił dumnie wywołując rumieńce na moich policzkach.
-Przyszłaś nas podziwiać ślicznotko ? –odezwał się wysoki blondyn stojący najbliżej mnie.
-Tylko i wyłącznie kibicować. –sprostowałam nieśmiało. –To on mnie tu wepchnął.
-Nie chciałem żebyś się zgubiła. –Diego chwycił moją dłoń. –Usiądź Sobie gdzieś i poczekaj, na samym meczu usiądziesz przy trenerze.
-A nie mogę poczekać na zewnątrz ? Na trybuny jakoś trafię.
-Nie, nie chcę Cię stracić z oczu. –lekko musnął moje usta. –Twoja obecność bardzo mi pomoże.
-No dobrze. –podarowałam mu uśmiech i uwalniając się z jego objęć usiadłam na ławce stojącej najbliżej mnie. Przez chwile obserwowałam całą gromadę, wszyscy zawzięcie dyskutowali na tematy, których zbytnio nie rozumiałam dlatego po 5 minutach wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać do Naty.

Do: Natalia
Cześć siostrzyczko! ;* Jak tam Mediolan ?

Wysłałam wiadomość i odłożyłam telefon z nadzieją, że za chwile usłyszę dzwonek informujący o przychodzącej wiadomości. Na moje szczęście chwile później tak też się stało.

Od: Natalia
Cudownie, lepiej niż kiedykolwiek. Maxi nie odchodzi ode mnie na krok, zwiedzamy, chodzimy na spacery, jest po prostu cudownie. Za 3 godziny jedziemy do Rzymu.

Uważnie odczytałam wiadomość i szeroko się uśmiechnęłam.
-Co Cię tak uszczęśliwiło ? –poczułam dłonie Diego na swoich biodrach, najwyraźniej byłam tak zajęta, że nie zorientowałam się, że chłopak się do mnie przysiadł. Z uśmiechem pokazałam mu wiadomość od mojej siostry.
-No ja mówiłem, że będziecie szczęśliwe.
-Nawet nie wiesz jak bardzo ja jestem. –zaśmiałam się i pocałowałam go w policzek.
-No to teraz musisz uszczęśliwić mnie i mocno kibicować.
-Postaram się.
-Nam też masz kibicować. –do naszej rozmowy wtrąciło się dwóch kumpli Diego.
-Będę wszystkim kibicować. –podarowałam im uśmiech.
-No ale mi masz najbardziej. –zobaczyłam na twarzy Hiszpana powagę przeplataną z uśmiechem.
-Nie,  bo mi!
-Wszystkim! –podjęłam próbę złagodzenia całej sytuacji.
-Diego, Marcus uspokójcie się. –przystojny blondyn, którego imienia niestety jeszcze nie znałam podszedł  
do nas stając między chłopakami. –Nie kłóćcie się. –oznajmił poważnie.
-Ale wiesz, że to tylko takie żarty ? –zaśmiał się Marcus. –Tak na rozluźnienie. –słysząc jego zabawny ton nie mogłam ukryć śmiechu.
-No dobra chłopaki, żarty żartami ale zaraz wychodzicie żeby wygrać ten mecz.
-Oj nie martw się ślicznotko, wygramy. –spojrzał na mnie zadziornie i zaczął rozbierać wzrokiem, krótko mówiąc przeraził mnie.
-Marcus ogarnij się. –blondyn ponownie zareagował w odpowiedniej chwili. –Nie prowokuj, nie podrywaj, idź się przebrać. -Chłopak słysząc kazanie kolegi jedynie spojrzał na mnie i na Diego z uśmiechem i odszedł.
~.~

Będąc już na Sali wygodnie usiadłam na krześle tuż koło starszego mężczyzny, który najwyraźniej był trenerem i zaczęłam dokładnie się rozglądać po zatłoczonych trybunach na których dominował kolor   co chwile gwiżdżąc gwizdkiem wszystko nadzorował.
niebieski, ludzie machali flagami Argentyny, krzyczeli i cierpliwie czekali na początek meczu, przenosząc wzrok na dół dostrzegłam naszą reprezentacje powoli ustawiającą się na boisku i sędziego, który
-Trzymaj kciuki. –niespodziewanie poczułam jak ktoś szepta mi na ucho komendę, słysząc ten akcent od razu zorientowałam się, że za moimi plecami kryje się Diego. Lekko się uśmiechnęłam obracając głowę.
-Macie to wygrać! –rozkazałam a następnie namiętnie go pocałowałam. –Będziecie najlepsi.
-Diego! –niestety wszystko przerwał nam trener. –Masz 3 sekundy żeby znaleźć się na boisku! –mój chłopak słysząc ton mężczyzny szybko posłał mi uśmiech i pobiegł na wyznaczone mu miejsce. 3 minuty później rozległ się gwizd gwizdka oznaczający początek meczu. Diego, który właśnie trzymał piłkę mocno ją wybił i posłał na drugą połowę boiska, na nasze szczęście z taką prędkością, że przeciwnicy nie zdołali jej odbić, tym sposobem nasza reprezentacja wyszła na prowadzenie.

*Camilla*
-Czyli on teraz jest mój ? –spytałam z uśmiechem trzymając za smycz wielkiego psa rasy husky.
-No może być nasz.
-Nasz ?
-No jeśli chcesz, myślę, żeby nas połączył, zajmiemy się nim razem. –Chłopak chwycił moją rękę. –Chcesz ?
-Oczywiście. –ucałowałam jego policzek. –Takie nasze dziecko. –zażartowałam lekko się śmiejąc.
-Trochę duże dziecko. –stwierdził patrząc na zwierzę.
-Tam troszeczkę. –Gary słysząc mnie głośno się zaśmiał.
-Jesteś niesamowita.
-Miło to słyszeć. –oznajmiłam lekko się rumieniąc.
-Naprawdę jesteś. –chwycił smycz i pociągnął mnie na ławkę. –Pamiętasz jak się poznaliśmy ?
-Byłeś nadętym modelem, z którym moja współpracownica nie mogła Sobie poradzić. –zaśmiałam się. –Zastąpiłam ją, zrobiłam Ci zdjęcie, które wyszły niesamowicie.
-A wiesz czemu Cię wtedy tak od razu zaprosiłem na randkę ?
-Nie.
-Bo się w Tobie zakochałem.
-Hę ? –spojrzałam na niego zdziwiona.
-Tak zwana miłość od pierwszego wejrzenia.
-To ty w to wierzysz ?
-A ty nie ?
-Nie.
-Dlaczego ?
-Bo nigdy nie zakochałam się od pierwszego wejrzenia.
-A jest to bardzo miłe uczucie. –uśmiechnął się. –Polecam.
-Chyba nie skorzystam. –zbliżyłam się do niego.
-Dlaczego ?
-Bo jestem już zakochana i nie mam zamiaru kochać nikogo innego. –podarowałam mu uśmiech, który chłopak od razu odwzajemnił.
-We mnie ?
-Tak. –potwierdziłam pewnie na co chłopak odpowiedział mi namiętnym pocałunkiem.
-No to jak nazwiemy tego psiaka ? –wskazał na psa, który w tej chwili dokładnie obwąchiwał ławkę.
-Jakieś propozycje ? …

*Maxi*
Ostatnie kilka dni były niesamowite, pełne wrażeń i emocji, zaliczyliśmy pokazy w Mediolanie na których moja ukochana wystąpiła lepiej niż kiedykolwiek, każdy dzień spędzaliśmy wspólnie, oboje byliśmy i jesteśmy szczęśliwi, na naszych twarzach widnieją ogromne uśmiechy, w sercach zagościła miłość, która dzięki temu wszystkiemu upewniła nas w przekonaniu, że kochamy się nad życie. Już za chwilę wylądujemy w Rzymie, w mieście, w którym stanie się coś co zapamiętamy do końca życia, jeszcze nie wiem co ale będzie to coś niesamowitego.
-Skarbie… -odezwała się zaspana Natalia. –Ile jeszcze mogę spać ? –spytała leniwie jeszcze mocniej wtulając się w mój tors.
-Za około 20 minut wylądujemy. –oznajmiłem wkładając niesforny kosmyk jej czarnych włosów zza jej ucho.
-No to ja śpię dalej. –ponownie zamknęła oczy i odpłynęła do Krainy Morfeusza. Przez chwilę jeszcze patrzyłem na jej słodką osobę a następnie ponownie włożyłem słuchawki do uszu i włączyłem muzykę. Wsłuchując się w wolny utwór o miłości pozwoliłem działać wyobraźni.

-Maxi! –słysząc krzyk mojej żony szybko wbiegłem na piętro naszego dużego domu.
-Co się stało ? –spytałem wchodząc do sypialni, w której leżała ciężarna Natalia.
-Wody mi odeszły. –oznajmiła poważnie.
-Cco ?
-RODZĘ! –krzyknęła pobudzając mnie do działania.

~.~

-Tatusiu popatrz! –mój dwuletni syn zaczął mi wymachiwać rysunkiem przed oczami .Lekko się zaśmiałem i posadziłem chłopca na swoich kolanach. –To jest mamusia, to ty, tu jestem ja a tu jest Milla. –wskazywał na narysowane postacie.

-Mexi o czym myślisz ? –z moich marzeń wyrwała mnie Natalia, która zdążyła się już obudzić.
-O przyszłości. –oznajmiłem zamyślony.
-O przyszłości ?
-Jak Sobie tak słodko spałaś. –spojrzałem na nią z uśmiechem. –To ja Sobie wyobraziłem, że mamy dwójkę dzieci, że mamy rodzinę, jesteśmy szczęśliwi.
-Chciałbyś mieć ze mną dzieci ?
-Dokładnie trójkę, Ciebie jako żonę i kota.
-Mam uczulenie na koty. –zaśmiała się.
-No to chomika.
-Da się zrobić. –podarowała mi uśmiech. –Za kilka lat.
-Założymy wspaniałą rodzinę. –stwierdziłem zbliżając się do niej i delikatnie ją całując.

*Federico*
-Kochanie, jesteś gotowa ? –wszedłem do pokoju gdzie moja żona właśnie się przebierała.
-Za 5 minut. –podarowała mi uśmiech.
-To ja czekam na dole. –zamknąłem drzwi i poszedłem do kuchni aby szybko jeszcze coś zjeść. Dzisiejszy dzień utkwi nam w pamięci na zawsze, już dzisiaj zobaczymy po raz pierwszy naszą nową fasolkę, za 5 minut wyjdziemy z domu i udamy się do ginekologa gdzie otrzymamy pamiątkowe zdjęcie.
-Fede ty znowu jesz ? –nagle w kuchni znalazła się pięknie ubrana Francesca, o blisko 2 minuty za wcześniej.
-Denerwuję się. –oznajmiłem przełykając kęs jabłka.
-Tylko proszę nie wariuj tak jak zeszłym razem. –zaśmiała się i podeszła do mnie całując mój policzek.
-Postaram się, ale powiedz proszę, że ty też jesteś tak podekscytowana.
-Jestem. –szeroko się uśmiechnęła. –Czuję, że ta fasolka będzie zdrowa, urodzi się a my będziemy mieć rodzinę.
-Będziemy. –zapewniłem ją chwytając jej rękę i ciągnąc w stronę drzwi.

~.~

-Pani Cuavilgia proszona do gabinetu. –po poczekalni rozległ się donośny głos asystentki lekarza. Wraz z moją ukochaną od razu podnieśliśmy się z niezbyt wygodnych krzeseł i weszliśmy do pomieszczenia.
-Witam Państwa–przywitał nas już dobrze nam znany lekarz, jak zwykle uśmiechnięty i serdeczny. Uścisnął rękę mojej żonie a następnie mi. –Widzę, ze tak łatwo się Państwo nie poddają. –stwierdził.
-Nie wolno się poddawać, chcemy mieć rodzinę. –wytłumaczyła Fran.
-Bardzo dobry tok myślenia. –pochwalił ją i wskazał na siedzenie. –Proszę się położyć i podciągnąć koszulkę. –Wedle polecenia moja ukochana z uśmiechem położyła się i podciągnęła koszulkę, chwile później lekarz zaczął badanie.
-Pani Francesco to nie jest fasolka… 
 -----------
Skoro nie fasolka to co ? ... ah, zaskoczę was! ;* 
A skoro mówię o rozdziale to możecie mi pomóc i dać jakies imię dla psa Gami ? ;3 
Jakoś nie chcę mi się omawiać rozdziału dlatego przejdę do spraw organizacyjnych ... 

Jestem z wami już blisko 4 miesiące i już chyba powinnam się przyzwyczaić do tego, że nieźle umiecie zaskoczyć ale wy kurde robicie to co raz lepiej ... Pisząc poprzednią notkę ja byłam pewna na 110%, że każdy będzie chciał nowe opowiadanie a wieczorem sprawdzam i widzę, że większość chce cały czas to ... Dzisiaj ta liczba głosów się trochę wyrównała ale nadal przeważa pomidor... no ale jak wczoraj przeczytałam to zaczęłam wysilać mózg, wyciągnęłam mój zeszyt pomysłów (bdw. chcecie go zobaczyć ? xd mam go od kilku dni, całkowicie sama go zrobiłam, czyli zszyłam i wgl. i jest taki piękny! xddd.. no dobra, odwala mi.) no i zaczęłam myśleć, pisać i wymyśliłam! 
Jeśli mam kontynuować tą historię to zrobię z niej trylogię, czyli 3 części (no może dwie, zależy) no i każda będzie się różnić a jednak wątki złączone i w ogóle ... tak jakby sezony ... jeśłi nic nie rozumiecie to spoko, ważne że w mojej głowie wygląda to normalnie xd
A jeśli jednak ogórek ... czyli nowa historia no to omawiam w poprzednim poście. 

Dziękuję wszystkim, którzy czytają. 
Dziękuję, że jesteście!
Dziękuję, tym co komentują! 
Dziękuję, tym co wspierają! 
Dziękuję, tym co wchodzą tutaj!
DZIĘKUJĘ! <3 

12 KOM - NEXT!