niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 54

ZANIM PRZECZYTASZ TEN ROZDZIAŁ PROSZĘ WYRAŹ SWOJE ZDANIE W POPRZEDNIM POŚCIE! :* 

Rozdział dedykuję Olivii Blanco. 
Dziewczynie, która zaledwie pięcioma słowami potrafi wywołać na mojej twarzy szczery uśmiech, dziewczynie która zawzięcie komentuje każdy rozdział i dziewczynie, która bardzo kocha Diemiłe! ;* 
Pamiętam twój pierwszy komentarz ... spytałaś wtedy czy będzie Diemiła, jak widzisz twoja prośba spełniła się, stworzyłam Diemiłę, i jestem z tego bardzo zadowolona. 
Bardzo Ci dziękuję za każdy twój komentarz, Dziękuję Ci, że jesteś :) 
Mam nadzieję, ze kiedyś nawiążemy kontakt bardziej prywatnie :) 

*Francesca*
(…) –Pani Francesco to nie jest fasolka … -oznajmił tajemniczym tonem a mi omal serce nie stanęło, w ciągu sekundy w mojej głowie pojawiło się tysiąc najróżniejszych czarnych scenariuszy.
-Jjak to nie ? –wyjąkałam głosem pełnym strachu. Ku mojemu zdziwieniu na twarzy lekarza pojawił się uśmiech.
-Pod Pani sercem rozwijają się dwie fasolki. –automatycznie spojrzałam na Federico aby móc zobaczyć jego reakcje. Chłopak jeszcze stał z grobową miną próbując się oswoić z pierwszą informacją, nie reagował. –Panie Federico. –lekarz widząc, że czekam na jego reakcje postanowił zbudzić z szoku mojego męża.
-Ttak ? –spojrzał wystraszony na mężczyznę.
-To dwie fasolki.
-DWIE ?! –w końcu stało się coś na co czekałam, do Włocha dotarło, że będzie ojcem bliźniąt, teraz tylko czekałam aż zacznie biegać i skakać po całym pokoju.
-Tak, to bliźnięta. Gratuluję. –poklepał po ramieniu chłopaka i usiadł przy swoim biurku. –zaraz dostaną państwo zdjęcie.
-Fran to bliźniaki! –zaczął krzyczeć uradowany. –Spłodziłem dwie fasolki! –no i dokładnie tak jak za pierwszym razem Federico zaczął biegać i dzielić się swoim szczęściem na wszystkie strony. Widząc to wszystko wraz z lekarzem nie mogliśmy powstrzymać śmiechu.
-Ale Panie doktorze wszystko z nimi w porządku, tak ? Ciąża nie jest zagrożona ?
-Tak, dzieci rozwijają się prawidłowo, proszę spojrzeć. –wstał z krzesła i podszedł do mnie, chwycił przyrząd i przyłożył do mojego brzucha, na ekranie monitora pojawił się zarys dwóch postaci.
-Proszę poczekać. –zatrzymałam mężczyznę aby jeszcze nie zaczynał opisywać obrazu. –FEDERICO! –krzyknęłam aby mój ukochany się zatrzymał i przestał biegać. –Chodź tu i zobacz. –chłopak podbiegł do mnie i chwycił moją rękę a lekarz zaczął opowiadać.
-Tutaj jest jedna główka. –wskazał palcem na kształt na ekranie. –A tu druga. –Patrzyłam z fascynacją jak
na ten moment wyglądają moje dzieci, w tamtym momencie chciałam magicznie przesunąć czas, tak o 8 miesięcy, chciałam już mieć je na rękach, móc je przytulić, pocałować, móc je mieć przy Sobie, zając się nimi i sprawić, żeby były szczęśliwe. Obserwować jak rosną i się rozwijają, śmieją i płaczą, chciałam to mieć już w tamtej chwili. Mój mąż mocno ściskał moją dłoń i jak zahipnotyzowany patrzył i słuchał, na jego twarzy zobaczyłam szczęście, takie jak przy naszym ślubie a nawet i większe, spełniło się nasze marzenie, mogliśmy założyć rodzinę. –I ten głos, który państwo słyszycie to właśnie bicie serc waszych fasolek. –zakończył a my jeszcze chwile staliśmy w ciszy aby przysłuchać się sercom naszych dzieci.
15 minut później, cali przepełnieni emocjami wychodziliśmy z gabinetu lekarza trzymając w ręce zdjęcie naszych pociech. Federico miał racje, ten dzień na pewno utkwi nam w sercach na zawsze.

*Violetta*
-Leon my musimy ich pogodzić! –oznajmiłam wchodząc do naszej sypialni. –musimy! Rozumiesz ?! –mówiłam cała w nerwach, byłam blada i zestresowana, nie mogłam Sobie znaleźć miejsca. –Oni musza być razem, kochają się, musimy ich pogodzić! -3 raz już okrążyłam łóżko.
-VIOLETTA! –chłopak chwycił mnie za ramię i posadził na wygodnym łóżku, następnie sam usiadł koło mnie i chwycił moją dłoń. Siedział tak jeszcze przez kilka minut i patrzył na mnie, czekał sama nie wiem na co. W mojej głowie tymczasem myśli biły się same ze sobą. Łzy zaczęły napływać do oczu a stres co raz to bardziej opanowywał moje ciało, w końcu pozwoliłam aby to wszystko się wydostało i wtuliłam się w tors Leona. Chłopak od razu mnie przytulił i pozwolił abym się uspokoiła. Wtedy zrozumiałam, że na to właśnie czekał, chciał abym się wypłakała i uspokoiła, jak zwykle wiedział co się dzieje w mojej głowie.
-już lepiej ? –wyszeptał mi na ucho.
-Leon my musimy ich pogodzić. –cały czas nie przestawałam płakać.
-Skarbie oni są dorośli, potrafią Sobie poradzić.
-Gdyby potrafili to Angie teraz by nie płakała w pokoju.
-Violetta spójrz na mnie. –rozkazał a ja powoli przeniosłam na niego wzrok. –Ty byś się zachowała tak
samo. Angie teraz cierpi, dlatego płacze i nie chce słyszeć wyjaśnień, twój tata ja zranił a ją to boli. Gdy wszystko przemyśli to da twojemu tacie drugą szansę, jestem tego pewien.
-A co jeśli nie ?
-Nic, bo nie będzie „nie”.
-Leon ale my musimy coś zrobić, ja nie mogę tak siedzieć.
-Violu my nic nie możemy zrobić, oni to muszą sami załatwić.
-Możemy, rozumiesz ? –złosć znowu zaczęła opanowywać moje ciało. –Możemy i zrobimy! –wstałam i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.

*Następnego dnia*
*Diego*
-Skarbie wstajemy. –wyszeptałem na ucho mojej śpiącej królewnie, niestety nie wiele to pomogło, Ludmiła wyczerpana po wczorajszym świętowaniu wygranej spała mocno i najwyraźniej nie zamierzała wydostać się z Krainy Morfeusza. –Ludmiła. –powiedziałem już nieco głośniej aby ją zbudzić. Nadal nie skutkowało. W końcu złożyłem na jej ustach ciepły pocałunek, którego blondynka postanowiła nie odwzajemnić.
-Ja tu śpię. –odezwała się sennie odsuwając mnie od Siebie.
-A ja chcę żebyś księżniczko wstała.
-Ale ja nie chcę. –obróciła się na brzuch i schowała głowę w poduszce.
-Skarbie no proszę.
-Nie skarbuj, śpię.
-Ludmi no wstań. –chwyciłem jej rękę. W końcu dziewczyna postanowiła obrócić się w moją stronę.
-W  jakim celu ? –spytała leniwie otwierając oczy.
-Na dole czeka na Ciebie śniadanie. –oznajmiłem a ta spojrzała na mnie bez entuzjazmu.
-To nie jest powód abym wstawała. Mogłeś się bardziej wysilić. –po raz kolejny obróciła się tyłem do mnie. Jeszcze przez chwile siedziałem na brzegu łózka i patrzyłem jak Ludmiła ponownie zapada w sen aż w końcu postanowiłem wyciągnąć ją siłą. Wstałem, i podchodząc do niej zrzuciłem z niej kołdrę.
-Diego masz 2 sekundy aby oddać mi kołdrę! –oznajmiła groźnie nie otwierając oczu. Skorzystałem z sytuacji, że dziewczyna nie wie do końca co się wokół niej dzieje i ściągnąłem ją z łóżka biorąc ją na ręce. -DIEGO DO JASNEJ CHOLERY! –Krzyknęła automatycznie budząc się ze snu.
-Idziemy na śniadanie ? –zaśmiałem się.
-Jesteś idiotą do potęgi szóstej! –uderzyła mnie w ramię.
-Też Cię kocham księżniczko. –nadal trzymając ją na rękach skierowałem się do kuchni.

*Violetta*
Piękna biała willa, bogata roślinność, drogi samochód i ogromne dębowe drzwi. Tak wygląda posiadłość rodziny Castillo zewnątrz , rodziny, która na pozór jest idealna, mimo tragicznej śmierci pięknej i mądrej   tego domu a zobaczysz zamieszanie, płacz i tragedie, ciągłe nieszczęścia. Moja rodzina od śmierci mamy stara się być szczęśliwa, nie zawsze się to nam udaje, smutki i płacz to już tradycja, ktoś kogoś bez przerwy rani, i tak od 20 lat.
kobiety, Marii Sarameno rodzina się trzyma, są szczęśliwi. Spytaj o moją rodzinę sąsiadów, tak właśnie Ci odpowiedzą, ale wejdź do środka
Po raz kolejny stanęłam przed drzwiami mojego rodzinnego domu aby za chwile zapukać i przywitać się z domownikami, lecz tym razem moja wizyta tutaj miała szczególny cel, chciałam a wręcz musiałam porozmawiać z tatą, pomóc mu i go wesprzeć.
Powoli przybliżyłam dłoń do drzwi i ściskając ją w pięść głośno zapukałam.
-Cześć tato. –wymusiłam uśmiech na swojej twarzy gdy tylko zobaczyłam mojego rodziciela.
-Violetta … -mężczyzna mimo swojego żałosnego stanu ucieszył się na mój widok od razu mnie do Siebie przyciągając i tuląc. W jego ramionach czułam, że jestem komuś potrzebna, czułam, że tata mnie kocha, poczułam tą rodziną więź bez, której praktycznie nie jesteśmy w stanie funkcjonować. Dzieci z pełnych rodzin nie są w stanie sobie nawet wyobrazić jaki to ból stracić mamę lub tatę, nie zależnie w jakich warunkach, czy przez rozwód czy śmierć, jest to zawsze uraz do końca życia, rodzic to ktoś dzięki komu prawidłowo funkcjonujemy, jesteśmy odpowiedzialni i sobie radzimy, dzięki rodzicom sami możemy zostać rodzicami. Od małego patrząc na dzieci z domu dziecka, na dzieci z ulicy lub te którymi rodzice się nie interesują dziękowałam Bogu, że zostawił mi chociaż tatę, mimo złości na niego cieszyłam się że go mam. Bez niego nie mogłabym być szczęśliwa.
-Tato jak się trzymasz ? –spytałam gdy tylko uwolniłam się od uścisku ojca.
-Podle. –spuścił głowę. –Zraniłem kobietę, którą kocham.
-Tato … -staram się go jakoś pocieszyć. W końcu po prostu go znowu przytuliłam. –Tato musisz z nią porozmawiać. Ona Cię kocha, pogodzicie się, ja w to wierzę.
-Córeczko spokojnie. –starł pojedynczą łzę spływającą po moim policzku. –Angie potrzebuje spokoju.
-Nie tato! Musicie porozmawiać! –w moim głosie już powoli dało się usłyszeć histerię.
-Violetto spokojnie!
-Jak mam być spokojna ?! Przecież wy cierpicie!
-Violu nic nie możesz z tym zrobić, każdy musi cierpieć, każdy popełnia błędy, tak czasem jest.
-Dlaczego nie walczysz ? Dlaczego mówisz, że nic można zrobić ?
-Nie wiem skarbie, chyba po prostu musze odpokutować swój błąd.
-Tato musisz walczyć! Idź do niej, jest u mnie, płacze i cierpi.    
-Nie mogę. –spuścił głowę.
-Tato wstań i idz do niej, natychmiast! –wskazałam palcem na drzwi.
-Violu …
-TATO DO CHOLERY! –mężczyna spojrzał na mnie zdziwiony moim tonem. –Tu chodzi o wasze szczęście. –sprostowałam a mój tata ciężko westchnął i powoli skierował się w stronę drzwi.

*Naty*
-Maxi popatrz! –wskazałam na piękną fontannę. Właśnie zwiedzaliśmy najpiękniejsze miejsca w Rzymie. Widoki, który zastawiliśmy wprawiały mnie w co raz to większy zachwyt, piękne pomniki, place, jeziora i fontanny, do tego mocno grzejące słońce i towarzystwo Maxi’ego. Czułam się wspaniale, moje marzenia zaczęły się spełniać.
-Poczekaj … -zaczął przewracać kartki w swoim małym podręczniku turysty. –To jest Fontanna Pszczół. –oznajmił dumny, że udało mu się odnaleźć tą nazwę.
-A dlaczego właściwie pszczół ? –spytałam zaciekawiona. –To przecież jest muszelka.
 -A tego to już nie ma w moim podręczniku. –zaśmiał się.
-Trzeba Ci kupić coś lepszego.
-No to chodź! –pociągnął mnie w stronę najbliższego stosika z mapami gdzie zainwestował w lepszy przewodnik turystyczny. –No więc tu pisze, że nad kamienną misą są umieszczone trzy pszczoły, które nawiązują do herbu rodziny Barberini, z której pochodził papież Urban VIII, fundator fontanny. –przeczytał a ja uważniej przyjrzałam się fontannie. Nad kamienną misą faktycznie były 3 pszczoły.
-No to chyba dlatego nazywa się „Fontanna pszczół”. –stwierdziłam przyglądając się marmurowym owadom.
-Piękna jest, prawda ? 
-Bardzo.
-Ustaw się, zrobię Ci zdjęcie. –wyciągnął aparat i odszedł kilka kroków.
-Nie. –zatrzymałam go i podchodząc do niego wziąłem od niego urządzenie. –Przepraszam. –zaczepiłam chłopaka mniej więcej w moim wieku. –Mógłbyś zrobić nam zdjęcie ? –poprosiłam uśmiechnięta. Chłopak chwycił aparat i gdy tylko z moim chłopakiem ustawiliśmy się zrobił to o co prosiłam.

~.~

-Naty wiesz co ? –spytał Maxi trzymając mnie mocno za rękę. Właśnie szliśmy w stronę słynnych schodów Hiszpańskich, które były już zaledwie 100 metrów od nas.
-hm ?
-Strasznie Cię kocham. –podarował mi uśmiech. –I wciąż nie mogę przestać dziękować Bogu za to, że Cię mam. Teraz gdy o tym myślę, wiem, że zerwanie z Veronicą i walka o Ciebie, przyjazd z Toba tutaj był najlepszym posunięciem w moim życiu. Nie mogę uwierzyć, że mam przy Sobie taką kobietę jak ty, nie mogę uwierzyć że mi się udało.
-Maxi bo się wzruszę. –zaśmiałam się. Wtedy jeszcze nie zdawałam Sobie sprawy z powagi tej pięknej chwili.
-Pamiętasz jak powiedziałaś mi, że twoim marzeniem jest wyjść za mąż i zobaczyć na żywo schody hiszpańskie ?
-Tak. Nadal jest. Jedno właśnie się spełnia. Te schody są piękne i jeszcze lepsze na żywo. –stwierdziłam stojąc już ledwo 5 metrów od zabytku. –Maxi … -obróciłam się w stronę chłopaka i podarowałam mu szczery uśmiech. –Kocham Cię. Dziękuję Ci, że tu jesteś, dziękuję. –pocałowałam go czule. –Dziękuję, że pomagasz mi spełniać marzenia. –Chłopak szczerze się uśmiechał i patrzył na mnie jak zaczarowany, na jego to miejsce także działało tak jak na mnie.
-Natalio wyjdź za mnie. 
------------
Gratuluję tym co odgadli, że chodzi o dwie fasolki! Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z takiego toku wydarzeń :) 
Viola walczy o rodzinę no a Naxi jest w wyjątkowym miejscu, spełnia marzenia a Maxi się oświadcza ... czy nie za szybko ? Nie jest to zbyt pochopna decyzja ? Wszystko zostanie wyjaśnione w następnym rozdziale.  
To opowiadanie to już praktycznie ostatnie 2 lub 3 rozdziały ... już niedługo druga część a ja widzę, że niektórzy strasznie chcą Fedemiły ... no niestety miśki nie mogę rozwalić aż dwóch par zęby stworzyć nową, inną.Ale no kurcze nie mogę patrzeć jak wy chcecie czegoś a dzieje sie coś innego ... no a w mojej głowie cały czas siedzi ta nowa historia ... więc albo stworzę nowy blog z historią i będę pisać dwie na raz ( co będzie ogromna męką bo ledwo wyrabiam z jedną) albo po prostu tą nową (w której będzie Leonetta i Fedemiła) zacznę tu .. albo wy zaakceptujecie Diemiłe i Fedesce :) no więc jak ?


10 komentarzy :

  1. Rozdział wspaniały ♥
    Diemiła ♥
    Czekam na nexcik <3

    http://amor-que-sobrevivira-todo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny rozdział jak zawsze.:)
    I nie ja wolę to opowiadanie z Diemiłą i Fedecescą.:):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak słodko mamy bliźniaczki <3<3<3
    Radość Fede uzasadniona :)
    Violka bardzo zdeterminowana by uratować związek Angie i taty :)
    Ciekawy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział
    przepraszam że ostatnio nie komentowałam ale byłam w Paryżu i trudno było z internetem
    moja kochana Demiła <3
    ja nie przepadam za Fedmiłą a ona jest prawie wszędzie
    jeśli jesteś za Demiłą i Fedceską to pisz o nich :D
    dziękuje za dedykowany rozdział
    mam nadzieję że się kiedyś spotkamy :*
    pozdrawiam Olivia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS jeszcze raz bardzo dziękuje ci za dedykowany rozdział
      i dziękuje za spełnienie mojej prośby o Demile :)

      Usuń
  5. Zacznę tak.. :) Fedemiła jest że tak powiem ''wszędzie'' chociaż pewnie w twoim wydaniu była by cudowna :) jednak ja wolę Diemiłe i Fedecesce :) i trzymam sie tego ;) rozdział genialny naxi i fedecesca i wszystko ;) przepraszam cię ze nie zawsze komentuje ale ja czytam zazywaczaj na telefonie a wtedy nie moge komentowac :/ jestes niesamowita i dziekuje ze stworzylas tego bloga i dajesz z siebie wszystko ;** czekam na next ;)*;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko Boska!!!!!
    Ja tu sobie spokojnie pojechałam na wakacje. Nie było mnie miesiąc. Wracam wchodzę na bloga Nikolii a tu 54 rozdział. A ja skończyłam na 47. Wiec miałam spore zaległości. Ale nadrobiłam.
    Wiesz jaki zaciech miałam jak gdy przede mną było 7 rozdziałów do przeczytania?!??!?!?!??!! GIGANTYCZNY <3

    W skrócie tak skomentuje aktualne wydarzenia.

    A wiec Cami i Gary <3
    Aaaaaaaaaa. Kocham im oni są dla siebie stworzeni. Gary jest taki słodki. I oni mają pieska. Duże dziecko XD

    Fran i Fede, 2 FASILKI,!!!!!!!!!!!!!!!!
    Mam taki zaciech. Tak strasznie długo czekałam na to żeby oni byli rodzicami.

    Barman, ty padalcu. Jak mogłeś zdradzić Angii. Ty chamie podły. Grrrrr...zniszczyl wszystko pajac jeden. Teraz zamiast się nad sobą użalać powinien o nią walczyć. Chodźmy miało mu to zająć mu to resztę życia. Chociaż ja na miejscu Angii nie potrafiła bym mu wybaczyć. Jeżeli zdradził ją raz jaka jest pewność że nie zrobi tego znów. Jeszcze kłamał jej perfidnie w oczy!!!!! Moim zdaniem jeżeli by ją kochał nie zdradził by. Bo jeżeli się kogoś kocha wierność nie jest żadnym wyczynem. To jest normalne. Chciałabym żeby oni byli szczęśliwi. Ale po tym co German...... Czy on się jak bardzo ja skrzywdził?!?!?!!?!?!?!?! Biedna Angiii. *-*

    Naxi w końcu szczęśliwi. Lovciam ich. Mam nadzieje że Naty sie zgodzi. Oni są sobie przeznaczeni. Po tej rozłące och milosc jest 10 razy silniejsza!
    Tyle oboje przeszli żeby być razem. Ale po tym przecież poznaje się miłość. Po długiej rozłące ludzie spotykają się. I wszystkie wspomnienia powracają, każdy pocałunek, każdy dzień spędzony razem. Kazdy pocałunek dotyk uśmiech. Ale i każde kłamstwo i bol który sobie sprawili. Nagle to uczucie przytłacza cię. W jednej chwili powraca wszystko. Wtedy dopiero uświadamiasz sobie jak wazna była dla ciebie ta osoba. I jakim idiotą okazałeś się bo pozwoliłeś jej odejść. Historia Maxi i Naty jest taka piękna. Romantyczna. Po tym wysiłku oni zasłużyli by być szczęśliwi.

    Diego i Ludmi. <3
    Dzięki twojemu blogu polubiłam Diego. Ta postać wiele zyskała w moich oczach. W twojej histori ta para jest idealna. Nie przeslodzona nie nudna. Po prostu cudowna.

    No i oczywiście Leonetta. <3
    K
    Ko
    Koc
    Koch
    Kocha
    Kocham
    Kocham kocham i jeszcze raz kocham ich!!!!!!
    Cudowna para. Uwielbiam to jak oni rozumieją sie bez słów.
    Jak czytam fragment o nich mam zawsze banana na twarzy. <3
    Aż brak mi słów.
    I jeszcze Megan powiedziała do ojca tato. <3 Kicham tęczą.

    Matko, to juz 54 rozdział. <3
    Natrafiłam na twojego bloga przypadkiem. Zakochałam się w nim od pierwszego rozdziału.
    Przy swoich pierwszych rozdziałach bylas strasznie nie pewna swojego talentu.
    Przeczytałam wszystkie 54 rozdzialy.
    Każdy jest inny. Cudowny.
    Wiele rzeczy mnie nauczyłaś.
    Zawsze jest jakieś wyjście. O milosc i przyjaźń trzeba walczyć. A cieszyć trzeba się z najmniejszych rzeczy. Nauczyłaś mnie latać. Dziękuję Ci za wszystko Nikuś ;*
    Dopóki będziesz pisać, ja zawsze będę cię czytac.
    Masz wielki talent. Kocham twój styl pisania.
    Nie mogę doczekać sie nexta.;*

    Te amo
    Madzia <3





    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział w sumie jak zawsze. Przykro mi z tego powodu, że zaczęłam czytać tego bloga dopiero dzisiaj. Powinnam zrobić to dawno temu. W każdym rozdziale pojawia się jakaś wartość z którą bardzo ci dziękuję. Dzięki tobie zrozumiałam wiele rzeczy. Dzięki tobie nauczyłam się latać. Dzięki tobie uświadomiłam sobie, że rodzina jest najważniejsza bez względu na wszystko, że rodzina wybaczy wszystko. Dzięki tobie zrozumiałam, że warto szukać swojego szczęścia, że marzenia kiedyś na pewno się spełnią tylko trzeba cierpliwie czekać i je mieć. Nauczyłaś mnie, że życie rzuca nam różne kłody pod nogi, ale trzeba je pokonać, żeby być szczęśliwym. Nauczyłaś mnie, że nie można się poddawać. Można mieć chwilę słabości, ale trzeba się z niej pozbierać i żyć dalej, iść przed siebie drogą do szczęścia. Nawet nie masz pojęcia ile razy wywołałaś u mnie płacz (np. przy fragmentach z Fedecescą albo z Naxi) czy ataki śmiechu (np. wtedy, gdy Leon gonił Violettę po całym ogrodzie). Ja po prostu przeżywam tą historię razem z bohaterami. Razem z nimi płaczę, razem z nimi się śmieję, boje się. Pod którymś rozdziałem napisałaś " Wszystko czego potrzebujesz to miłość ~ The Beatles. " Uwielbiam tą piosenkę! Powinnaś być dumna z tego, że prowadzisz tego bloga, bo masz ogromny talent do pisania, którego straszne ci zazdroszczę. W niektórych twoich rozdziałach wyobrażam je sobie w formie serialu bądź filmu, bo to najczęściej staje się z najlepszymi książkami. Bardzo się cieszę, że odkryłam tego bloga, ale tak jak już mówiłam wielka szkoda, że dopiero teraz. Każdy blog jest taki sam Leon i Violetta zakochują ssiew sobie i żyją długo i szczęśliwie, ale twój blog jest zupełnie inny od reszty. Różni się tym, że czytając go uczę się czegoś i zaczynam myśleć nad swoim życiem. Bardzo ci za to dziękuję! Z niecierpliwością czekam na next.
    Pozdrawiam Mała <3
    P.S. W serialu wolę Fedemiłę, ale w twoim opowiadaniu baaaardzo podoba mi się Fedecesca i Demiła

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny! ;D
    Dwie Fasolki <3333
    Czekam na next! :3
    www.leonviolettayfranymarcoo.blogspot.com <-------- zapraszam

    OdpowiedzUsuń