czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 40

Violetta*

-Nie, przykro mi, ale chcę aby moja córka miała normalne dzieciństwo, spokojne i zwyczajne, a nie pełne sławy i przepychu.

-Jesteś tego pewna ? To dla niej ogromna szansa.

-Tak, jestem tego pewna. –wstałam, pożegnałam się z mężczyzną i wyszłam z jego gabinetu. To co mi powiedział lekko podniosło mi ciśnienie, nie chcę takiego życia dla Megan, wystarczy, że ja się męczę, mimo, że spełniam marzenia. Megan musi być szczęśliwa.

Wychodząc z budynku wybrałam numer do Leona.

-Hej skarbie, co powiesz na spacer ? –w odpowiedzi usłyszałam po drugiej stronie jego kaszel.

-Violu chyba się rozchorowałem. –powiedział słabo.  

-Zaraz tam będę. –oznajmiłam i się rozłączyłam.

Szybko wsiadłam do swojego samochodu i ruszyłam w stronę domu mojego ukochanego.

-Kochanie już jestem! –krzyknęłam wchodząc na jego posesje. Chwilę później zjawił się koło mnie blady i słaby Leon. –O boże jak ty wyglądasz.

-Też miło mi Cię widzieć skarbie, też Cię kocham. –oznajmił a ja zaczęłam się śmiać.

-Dałabym Ci buziaka ale widzę, że porządnie Cię wzięło, marsz do łóżka! –powiedziałam stanowczo a Leon wedle polecenia udał się do swojej sypialni. Ja natomiast skierowałam się do kuchni gdzie zaparzyłam mu herbaty i zaczęłam przygotowywać zupę. Gdy udało  mi się wszystko ogarnąć wzięłam napój i termometr a następnie zaniosłam przygotowane rzeczy do pokoju chłopaka.

-39 stopni. –odczytałam zapis z urządzenia. –Boli Cię coś ?

-Mięśnie. –odpowiedział i zakaszlnął.

-To przez gorączkę, czyli wychodzi na to, że to tylko kaszel i gorączka, nie jest tak źle. –podarowałam mu uśmiech. –wyzdrowiejesz. –oznajmiłam próbując go podnieść na duchu, Leon natomiast znowu zaczął kaszleć, za każdym razem co raz ostrzej. –Przyniosę Ci coś na ten kaszel. Dasz Sobie radę przez 15 minut ? Zajdę do apteki.

-Jasne, idź. –uśmiechnął się po raz kolejny zakaszlnął.

 

*Maxi*

Czy czułem satysfakcje patrząc na łzy Naty, na łzy poddania ? Cieszyłem się, że mi się udało, że zniszczyłem tą maskę ale nie byłem zadowolony z jej płaczu. Nikt nie jest wstanie być szczęśliwy, gdy osoba, którą kochasz płacze, wtedy spadamy razem z nią na ziemię, a następnie staramy się ją podnieść z powrotem do góry, aby także była szczęśliwa.

-Naty proszę nie płacz, uspokój się. To, że jesteś taka jaka dawniej to nie grzech, to coś wspaniałego.

-Maxi zniszczyłeś coś na co pracowałam 5 lat, nie rozumiesz tego ?! –mówiła przez łzy. –Nie rozumiesz, że chcę być tą nową Naty, chcę mieć wszystko w  dupie, emocje, ludzi, miłość! A ty jak jakaś bakteria wszędzie się wciskasz, wciskasz się w nie swoje życie, próbujesz zmienić ludzi szczęśliwych, niszczysz czyjeś życie bo tak Ci się zachciało, naprawdę tego nie widzisz ?! –wykrzyczała mi prosto w twarz.

-Robię to wszystko dla twojego dobra, chcę abyś była szczęśliwa, żebyś żyła normalnie. –powiedziałem patrząc jej w oczy. –Mam wyjść ?

-Tak! I to natychmiast. –odpowiedziała. Wstałem, pozbierałem swoje ubrania, szybko je na Siebie nałożyłem, ostatni raz spojrzałem na dziewczynę.

-Nie poddam się, robię to z miłości. –oznajmiłem i wyszedłem z jej królestwa.

Mimo, że mi się udało czułem smutek, pojedyncze łzy spływały po moim policzku , czułem żal. Bo praktycznie się nie udało, owszem, obudziłem starą Naty ale co z tego skoro ta nowa nadal się broni, mimo, że mnie kocha, chcę żyć po staremu.

-Nie poddawaj się! –powiedziałem cicho do Siebie i wyszedłem z hotelu.

 

*Diego*

-A co zrobimy jak wyjadę ? –spytała blondynka, kończąc późne śniadanie.

-Nic, bo  nie wyjedziesz. Zapamiętaj, ze zrobię wszystko aby mieć Cię przy Sobie. –odpowiedziałem spokojnie.

-Diego co masz zamiar, a właściwie co mamy zamiar zrobić ? Zostały dwa dni.

-Od wczoraj intensywnie nad tym myślę i na razie nie mam nic konkretnego, ale coś wymyślę, jasne ? –spojrzałem jej w oczy i chwyciłem jej dłoń. –Biorę to za swoją życiową misję.

-Pogadaj z Naty, wszystko zależy od niej, choć wątpię żeby Ci się udało. –spuściła głowę.

-Eej Lu! Nie smuć się i myśl pozytywnie! –chwyciłem jej podbródek aby spojrzała na mnie. –W życiu musimy myśleć pozytywnie, musimy! Bez tego się poddamy, nie będziemy w stanie żyć szczęśliwie, pójdziemy teraz do Naty i z nią pogadamy, jasne ?

-Teraz ? –spytała cicho.

-Tak. –na jej twarzy pojawił się strach.

-Czy ty się boisz własnej siostry ? –spytałem zdziwiony.

-Od niej zależy całe moje szczęście.

-Wszystko się ułoży, jasne ? –wstałem i kucnąłem przy niej. –Zawsze Cię kochałem, zawsze będę i teraz także kocham, chcę przejść z Tobą przez życie, tylko z Tobą mogę być szczęśliwym dlatego uda nam się i zostaniesz przy moim boku, będę o Ciebie dbać, potem Ci się oświadczę, zostaniemy rodziną i urodzisz mi tak śliczną córeczkę jaką jesteś ty, wspólnie się zestarzejemy i pójdziemy do nieba szczęśliwi. –na twarzy dziewczyny pojawiły się łzy. –Mam nadzieje, że to łzy wzruszenia. –powiedziałem stanowczo a zarazem delikatnie. Blondynka kiwnęła głową a ja widząc to starłem je kciukiem i złączyłem nasze wargi w pocałunku. –To idziemy ?

-Tak. –wstała i chwyciła moja rękę.

 

*Federico*

-A mam się ubrać jakoś ładnie ? –pytała Francesca próbując wyciągnąć ode mnie treść niespodzianki. –I nie próbuj mówić, że we wszystkim wyglądam ładnie! –oznajmiła gdy już chciałem udzielić takiej właśnie odpowiedzi.

-Możesz się ubrać, normalnie, ale nie zaszkodzi jeśli ubierzesz się odświętnie.

-Czyli kolacja ?

-W pewnym sensie.

-Ile mam czasu na przygotowanie się ? –spytała a ja spojrzałem na zegarek.

-40 minut.

-ILE ?! –krzyknęła.

-40 minut. –odpowiedziałem spokojnie.

-Federico ty idioto, jak możesz dawać mi tak mało czasu na przygotowanie się!

-Też Cię kocham kochanie. –powiedziałem ze śmiesznym uśmieszkiem. –A nie musisz się przygotowywać, we wszystkim wyglądasz ładnie. –dokończyłem za co dostałem poduszką.

-Pożałujesz tego! –powiedziała stanowczo ale jednocześnie się śmiejąc, a następnie szybko pobiegła na górę, lecz chwilę później znowu się znalazła przy mnie. –Skoro to ma być kolacja, a zostało 40 minut to czemu w kuchni nic się nie gotuję ? –spytała zdezorientowana.

-To nie kolacja, tylko obiad, a samym obiadem zajmie się nasz gość. –tą odpowiedzią wprowadziłem Fran w jeszcze większe zakłopotanie. Nic nie mówiąc ponownie pobiegła na górę.

 

*Camila*

„Łap szczęście, bądź szczęśliwa, lataj, uśmiechaj się, kochaj przyjaciół, i nie poddawaj się!” –zacytowałam mówiąc sama do Siebie wstając z kanapy po długotrwałym gapieniu się w telewizor i płakaniu w poduszkę, w końcu zrozumiałam, że nie po to Violetta się fatyguję aby mnie pocieszyć abym ja się poddawała po jednym spotkaniu z tymi idiotami. Tak więc postanowiłam być szczęśliwa, co prawda znowu, ale tym razem dołączyłam do tego zasadę „Nie poddawaj się!”, podeszłam do okna, spojrzałam na kolorowy świat i szeroko się uśmiechnęłam.

-Lataj jak ten ptak, i nigdy nie spadaj. –powiedziałam po raz kolejny sama do Siebie starając się myśleć pozytywnie, następnie wyłączyłam telewizor, włączyłam radio i śpiewając piosenki zaczęłam ogarniać swoje mieszkanie. Otworzyłam okna aby je wywietrzyć i wpuścić trochę słońca. Alkohol schowałam z powrotem do barku a kieliszki i talerze po ciastach umyłam. Obrałam warzywa i wrzucając je do garnka z wodą wstawiłam na gaz aby się ugotowały, potem pozamiatałam całe mieszkanie i umyłam podłogi, zmieniłam także pościel w swojej sypialni a gdy warzywa się ugotowały zrobiłam swoją ukochaną sałatkę. Po tym jak najadłam się przygotowanym daniem, wybrałam odpowiedni strój, przybrałam się, umalowałam, włosy podkręciłam lokówką i z uśmiechem wyszłam z mieszkania aby udać się do pracy, w której dawno mnie nie było.

 

*Angie*

-Kochanie, czy ty też masz wrażenie, że moja córka nie jest zupełnie szczęśliwa ? –spytał mój narzeczony.

-Dlaczego miała by być nie szczęśliwa ?

-Nie wiem, czuję, że nie wychowałem jej tak, jak tego chciała Mariya, że czegoś nie dopilnowałem, nie dałem jej wystarczająco dużo miłości.

-Czujesz, że zbyt bardzo ją zraniłeś, przez co teraz cierpi ?

-Dokładnie, boję się, że będzie cierpieć do końca życia.

-German, nie będę ukrywać, że okłamując ją 17 lat, ukrywając przed nią, ze ma rodzinę, trzymając ją pod kloszem jej nie zraniłeś, ale przez to ma więcej siły, ma więcej determinacji aby latać wyżej, tym sposobem zmusiłeś ją aby objęła inni tor, tor na którym mogła dogonić swoich rówieśników od których zaczęła żyć o wiele później. –spojrzałam na niego. –Ale nie myśl, że nie potępniam tego co zrobiłeś. –dokończyłam gdy już chciał coś powiedzieć.

-Tak, wszystko wyszło na dobre, ale nadal czuję, że ona Sobie nie radzi.

-Ma córkę, ma kochającego chłopaka, ma nas, jest szczęśliwa.

-Czy aby na pewno, jesteś tego pewna tak na 100% ?

-Tak, German jestem. Zrozum, że całe życie poświęciłeś córce, teraz gdy ona rozwinęła skrzydła zajmij się Sobą, sam bądź szczęśliwy. –Na jego twarzy pojawił się uśmiech.

-Taki mam zamiar, a ty będziesz szczęśliwa ze mną. –chwycił moją rękę. –Wybrałaś już sukienkę ?

-Nie, muszę poprosić aby Violetta poszła ze mną. Chciałabym aby także była moim świadkiem.

-Nadaje się do tego idealnie. Ja chyba wezmę Sobie Leona, będzie to pięknie wyglądać. –zaśmiał się.

-Będziemy mieli ślub jak z bajki i to już za miesiąc. –rozmarzyłam się.

-Kocham Cię. –całując mnie mężczyzna wybrał się w lot do krainy marzeń razem ze mną.
---------------------

Po pierwsze to pozdrowienia z Zakopanego <33 Mimo wycieczki udało mi się w hotelu złapać wi fi i dodaję wam rozdział ;p
Jest strasznie nudny, jest to taki przedsmak następnego rozdziału J 
Następny będzie lepszy ;3
Jak widzicie jest Angie, a nie było jej, dlaczego ? Bo po prostu o niej zapomniałam ;c Ale teraz zorganizuję jej genialny ślub <33
Na blogu pojawiły się także nowe ankiety, głosujcie! <3

poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 39



Ten rozdział także dla Madzi!
Tylko tym razem dla drugiej! Czyli dla kochanej Cisver77! <3 
Nie umiem nabrać w słowa jak bardzo jestem Ci wdzięczna, nie tylko za komentarze ale za wszystkie prywatne rozmowy ... Sama sytuacja z Soboty dużo świadczy , ty ryczysz przez rozdział, ja ryczę przez komentarz, to było piękne <33 Na prawdę bardzo Ci dziękuję! Nie wiem czy byłabym w stanie pisać tak intesywnie gdyby nie twoje słowa otuchy, jesteś wspaniała, piszesz świetnie a swoją osobą wywołujesz na mojej twarzy uśmiech! Dziekuję Ci za wszystko i kooocham cię bardzo mocno! ;*

*Natalia*
-Zrozumiałaś co chcę ci przekazać ? Rozumiesz, że nie warto się zmieniać, że prawdziwa jesteś najlepsza ? –spytał siadając na moim łóżku.
-Maxi to nie ma sensu, wyjeżdżam.
-To nie ma znaczenia, kocham Cię, rozumiesz ? Nie liczy się dla mnie czy wyjeżdżasz czy nie, liczy się chwila, każda w której mogę być z Tobą.
-Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę, że nie oszukujesz mnie, tak jak każdy ?
-Potrzebujesz dowodu ?
-Tak. –chłopak spojrzał mi głęboko w oczy.
-Nigdy podczas sexu nie poczułaś miłości, nikt Ci w ten sposób nie potrafił tego udowodnić, tak ? 
-Tak, ty nie będziesz lepszy, więc nawet o tym nie myśl.
-Tak Ci to udowodnię, zobaczysz, że Cię kocham, jeśli nie podziała zrobię wiele innych rzeczy, żeby tylko być z Tobą. –delikatnie mnie pocałował, powoli pogłębiając pocałunki, po chwili zaczęłam je oddawać, nie widziałam przeszkody. Chłopak zaczął powoli odpinać guziki mojej koszuli, będąc przyssanym do moich ust sprawiało mu to niewielki problem, ale w końcu mu się udało i moja koszulka zapoznała się z podłogą, zostawiając moją górną cześć ciała w samym staniku.
-Poczekaj. –przerwałam mu gdy tylko chciał z powrotem wbić się w moje usta. –Udowodnij co czujesz, nie marnuj mi czasu, pokaż co potrafisz. Załatwmy to szybko. Po prostu szybki numerek, aby tylko zapomnieć.  –oznajmiłam odpinając pasek od jego spodni.
-Nigdy tego nie zapomnisz, pod koniec wszystko zrozumiesz, twoje życie się zmieni. –ponownie zaczął mnie całować, jednocześnie mecząc się z guzikiem od moich spodenek, gdy i one znalazły się na ziemi położył mnie na łóżku, spojrzał na mnie i ściągnął swoją koszulkę pokazując swój tors.
-Ostro czy raczej delikatnie ? –spytał nachylając się nade mną.
-Twoja decyzja tygrysku. –robiłam się co raz bardziej napalona dotykając przez materiał jego członka.
-Poczuj co to miłość. –włożył ręce pod moje plecy i znajdując zapięcie mojego biustonosza zwinnym ruchem go zrzucił. Zaczął całować moją szyję, powoli przenosząc pocałunki na moje piersi, czułam ekscytację i podniecenie, namiętnie i delikatnie ssał moje sutki powodując u mnie ciche jęki, w końcu zaczął się przenosić z pocałunkami co raz niżej delikatnie pieszcząc mój brzuch a następnie docierając do dolnej części bielizny. Szybko ściągnął ze mnie ostatnią część garderoby.
Teraz leżałam pod nim w pełnej okazałości.
-Dasz mi czynić honory ? –spytałam zmieniając pozycje i kładąc się na nim. Jednocześnie zsuwając  bokserki z jego bioder.
-Nie jesteś dziwką, w naszej grze to ja zaczynam, to ja ci mam udowodnić co to miłość. Daj się ponieść emocją. –powiedział i odwrócił mnie do poprzedniej pozycji. Zaczął błądzić rękami po moich biodrach, powoli przenosząc się z nimi na przód. Podniosłam nogi do góry, sygnalizując żeby działał, chłopak spojrzał mi w oczy.
-Gotowa ?
-Dajesz. –chłopak zawisł nade mną a po chwili poczułam jego skarb w sobie. Zastygł na chwilę abym mogła się oswoić a po chwili patrząc mi w oczy zaczął poruszać biodrami. Wydobywałam z Siebie jęki, raz cichsze, raz głośniejsze.  Poczułam euforie, poczułam coś czego nie czułam przy nikim innym. Maxi był delikatny, nie brutalny, robił wszystko z miłości a nie dla zabawy. Naprawdę mu się udało, kochałam się z mężczyzną z miłością, a nie dla orgazmu. Powoli odpłynęłam na morzu podniecenia i miłości, siadając na łodzi ze wszystkimi wspomnieniami i emocjami z czasów studia, zrozumiałam coś co Maxi próbował mi udowodnić, moja maska zniknęła, rozpuściła się a na moim policzku pojawiła się łza.
-Boli ? –spytał widząc co się ze mną dzieję.
-Jak cholera. –wybuchłam płaczem.
-Naty przepraszam, chciałem być delikatny.
-Nie o to chodzi. Udało Ci się, rozumiesz ? Obudziłeś we mnie starą Naty, zrobiłeś coś przed czym chroniłam się 5 lat, wszystko zniszczyłeś, jednym czynem. Jesteś okropny. –wszystko działo się tak szybko, 10 minut podniecenia, myśli, ze to będzie tylko zabawa. Spodziewałam się, że skończymy i powiem mu prosto w twarz, że nie jest inny, ze jest kolejnym, który nie umie nic udowodnić, stał się inaczej, Natalia Ferro się poddała, straciła coś co było dla niej ważne, coś co pozwalało jej żyć normalnie, bez emocji.

*Ludmiła*
-Dzień Dobry księżniczko. –powiedział szatyn siadając przy moim stoliku.
-Hej Diego. –podarowałam mu szczery uśmiech. –co ty tu robisz tak wcześniej ?
-Obiecałem Ci, że spędzę z Tobą każdą chwilę pobytu tu, tak ?
-Jesteś wspaniały, ale chyba nie chcę Ci się siedzieć na pokazie mody. Dziś ostatni pokaz, na którym Natalia musi pokazać się z jak najlepszej strony, muszę tam być.
-No trudno, potowarzyszę ci nawet tam, a potem Cię porwę na randkę, zgoda ?
-Na pewno tego chcesz ?
-Oczywiście, że tak, to jak ?
-No to zgoda. –chłopak musnął moje usta.
-Gdzie ona w ogóle jest ?
-W pokoju z Maxim.
-Z Maxim ?
-On jest jedynym jej ratunkiem, tylko on jest w stanie ją zmienić, teraz rozmawiają, ale mam nadzieję, że dzieję się coś więcej.
-Kochasz ją, prawda ?
-Jasne, że tak, to moja siostra.
-To dla czego jesteś dla niej taka sucha ? Dlaczego ją tak traktujesz ?
-Ona wszystko niszczy, udaje kogoś kim nie jest, stara się zaistnieć, nikogo nie słucha, raniąc wszystkich dookoła.
-Lu pamiętasz taką śliczna blondynkę, niewiarygodnie wredną, chcącą zniszczyć niejaką Violettę ? –spuściłam głowę. –Była zupełnie taka jak teraźniejsza Naty, wiesz dlaczego ?
-Bo nikt jej nie doceniał, nie czuła miłości, czuła się odrzucona.
-No właśnie. Rozumiesz teraz Naty ?
-Tak, faktycznie. Przecież , zawsze była w moim cieniu, nikt nie zwracał na nią uwagi, nawet po mojej zmianie. Boże, przecież muszę do niej iść, pomóc jej. Jak ja mogłam tego nie zauważyć, to takie oczywiste. –walnęłam się ręką w głowę i gwałtownie wstałam.
-Poczekaj, jeszcze nie skończyłem. –chwycił moją rękę.
-Pamiętasz kto tej dziewczynie pomógł ?
-Najpierw ktoś kto ją pokochał, potem przyjaciele.
-Dokładnie, ten ktoś kto kocha Naty właśnie przy niej jest, gdy on skończy swoją rolę, wejdziesz ty, tak ?
-Tak, Diego jesteś wspaniały, jedna rozmową zmieniasz całe moje życie. –przytuliłam go.
-Chcę abyś była szczęśliwa, twoja obecność ułatwi mi życie, jesteś mi potrzebna, dlatego zrobię wszystko abyś została.
-Zrobimy to razem. –na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech.

*Violetta*
-Tak, myśle, że to będzie idealne. –wskazałam na jedno ze zdjęć.
-Tak, mamy to! –krzyknął fotograf informując całą ekipę, że koniec sesji.
-Violetta mam dla Ciebie jedna bardzo ważną propozycję, mogłabyś się zjawić w moim gabinecie, gdy tylko się  przebierzesz. –przerwał nam projektant zestawu, w którym przed chwilą pozowałam.
-Tak, jasne. –podarowałam mu uśmiech i udałam się do swojej garderoby, gdzie ubrałam ubranie, w którym przyszłam a specjaliści zmienili mi makijaż a włosy upięli.
Monica, miała rację, cała sesja była bardzo profesjonalna, zdjęcia robił najlepszy fotograf a ja czułam się jak księżniczka. Wszyscy skakali wokół mnie dbając o mój wygląd i potrzeby. Efekt końcowy ? Wspaniały, zdjęcia mi się bardzo podobają, a już a tydzień pojawią się na billboardach, co wprawia mnie w jeszcze większy zachwyt.
W końcu dotarłam pod drzwi gabinetu projektanta, zapukałam i słysząc ciche „proszę” weszłam. Zobaczyłam pięknie urządzone pomieszczenie, na scianach mnóstwo zdjęć z pokazów, projektów i magazynów na których okładkach modelki miały stroje mężczyzny.
-Proszę usiądź. –mężczyzna wskazał na krzesło naprzeciw Siebie. Zrobiłam to o co poprosił. –Poprosiłem Cię tutaj, ponieważ mam dla Ciebie propozycję.
-W takim razie zamieniam się w słuch. –uśmiechnęłam się.
-Masz córkę, prawda ?
-Tak.
-Ile ma lat ?
-5, ale co to ma do rzeczy ? –byłam zaskoczona jego pytaniem.
-Widziałem ją na zdjęciach w magazynach w których się pojawiasz, jest niezwykle ładna jak na swój wiek a z taką matką widzę w niej potencjał. Mój przyjaciel, główny redaktor najpopularniejszego magazynu w Europie widziałby ją na okładce. Kilka sławnych projektantów mody dziecięcej także chciałoby ją w swoich kręgach. 
------------------
Czy Violetta się zgodzi ? 
Co będzie z Naxi ? 
Wszystko w nastepnych rozdziałach xd 
Co do rozdziału ... to +18 kapke słabe bo moje pierwsze .. ale nie ostatnie! Obiecuję, że Leonetty będzie lepsze ! ;* 
Rozdział powinien być w czwartek ... ale w czwartek i piątek jestem na wycieczce no i problem ;c ale zgram rozdizał na tablet i postaram sie tam złapać wi-fi i wam dodać, ale jesli się nie uda to się nie gniewajcie! <33
9 KOM -NEXT 

I zapraszam do Cisver!  http://loveislikemagictry.blogspot.com/

sobota, 24 maja 2014

Rozdział 38



Kochana Madziu! (Mgda Piątkowska)
Ten rozdział jest szczególnie dla Ciebie ;* 
Dlaczego ? Bo dokładnie 22 marca, tuż po ukazaniu się 4 rozdziału na tym blogu pojawił się twój pierwszy komentarz, który wywołał we mnie łzy, od tamtej pory komentujesz pięknie każdy po kolei, z każdym komentarzem jestem co raz bardziej wzruszona, dajesz mi niezwykłą siłę! 
Ale czytając wczorajszy rozryczałam się jak dziecko, dałaś mi takiego kopa, że miałam ochotę biegac i skakać, latać! Na prawdę jesteś niesamowita, to jak wspaniałą jesteś osobą nie da sie opisać, po prostu sie nie da! Kocham Cię mocno! I bardzo ale to BARDZO Ci dziękuję za to, że jesteś i komentujesz! Nigdy nie będę w stanie Ci się odwdzięczyć. 

*Maxi*
-Veronica czujesz, że tu w Buenos Aires, jest inaczej ? –spytałem wchodząc do salonu gdzie moja dziewczyna czytała książkę.
-W jakim sensie inaczej ?
-Tu jest inna atmosfera, inne powietrze.
-Inny klimat, może dlatego.
-Nie o to mi chodzi, tutaj czuję, że mogę więcej, czuję tu coś czego nie ma w Europie, są tu wspomnienia, miłość.
-To miasto to całe twoje dzieciństwo.
-Tak, i zawsze będą tu pewni ludzie, pewne wspomnienia, których nie wyrzucę z serca.
-Maxi o co ci chodzi ? –odłożyła książkę i usiadła bliżej mnie.
-Co do mnie czujesz ?
-Miłość, to chyba oczywiste.
-A kochasz mnie tak bardzo, jak nigdy nikogo. Straciłaś kiedyś osobę, którą kochałaś nad życie i nikogo teraz nie jesteś w stanie obdarzyć tak silną miłością jaką kochałaś tą osobę ?
-Maxi czy ty spotkałeś swoją byłą ?
-Tak. –spojrzałem jej w oczy i delikatnie pocałowałem. –Przepraszam, ale mimo moich starań jesteś i byłaś tylko zapomnieniem, chcę twojego szczęścia ale nie umiem Cię tak pokochać abyś mogła stwierdzić, że jesteśmy w stanie razem iść przez życie.
-Czyli to koniec ? Zrywasz ze mną ? –na jej policzkach pojawiły się łzy.
-Zostań w tym domu ile chcesz, do póki nie zdecydujesz czy zostajesz w Buenos Aires, czy wracasz do Europy, spokojnie możesz Sobie wszystko poukładać, służę ci pomocą, śpij w sypialni, ja się prześpię na kanapie. Przepraszam Cię jeszcze raz. –wstała i bez słowa odeszła.

*Następnego dnia*
*Francesca*
-Jak dobrze być w domu! –stwierdziłam wchodząc do naszego domu. –Mam serdecznie dość szpitala. –rozejrzałam się w około, mieszkanie było posprzątane, pachniało domową atmosferą, pyszne jedzenie gotowe do odgrzania stało na stole a na ścianie pojawiło się kilka nowych zdjęć. Między innymi naszej nienarodzonej fasolki. Dotknęłam swojego brzucha a na moich policzkach pojawiła się łza, dokładnie przyglądnęłam się zdjęciu USG.
-Mimo, że się nie narodziła zasługuję na miłość, zasługuję na pamięć, dlatego pamiątka po niej tutaj wisi. A tutaj –wskazał na puste miejsce na ścianie. –zawiśnie zdjęcie drugiej. A teraz chodź. –pociągnął mnie do naszej sypialni, weszłam i zobaczyłam inny kolor ścian. –Zielony to kolor nadziei, oprócz tego zlikwidowałem ta półkę która tu stała aby ściana była widoczna, powiesimy tutaj zdjęcia naszych dzieci, gdy tylko się narodzą, zawsze będziemy wspominać ten moment, zawsze będziemy pamiętaj fasolkę jednocześnie ciesząc się pełną rodziną.
-Kiedy to wszystko zorganizowałeś ? Przecież cały czas siedziałeś w szpitalu.
-Pewna osoba mi pomogła. –oznajmił tajemniczym tonem.
-Jaka ?
-Tajemnica. –pocałował mnie. –Dowiesz się po południu, ale zgodziła się pod jednym warunkiem, obiecałem jej, że będziemy szczęśliwi, że będziemy mieli dzieci i szczęśliwą rodzinę.
-Spełnimy tą obietnicę. –Wbiłam się w jego usta, namiętnie go całując.
-Sex z rana ?
-Jakiego rana ? 11 już. –zaśmiałam się. Federico podarował mi szczery uśmiech i ściągnął moją bluzkę. Tak zaczął się dzień pełen wrażeń.

*Maxi*
Dlaczego to zrobiłem ? Dlaczego zerwałem z Veronicą ? Bo nie da się, nie można kochać na siłę. Jeśli jest osoba, którą darzysz prawdziwym uczuciem, to z nią bądź, bądź szczęśliwy, zawalcz o nią. To jest sposób na szczęście, które sami musimy zdobywać, sami musimy o nie walczyć, najpierw szukając sposobu. Chciałbym aby Naty otworzyła swoje serce, poczuła miłość, stała się starą dobrą Naty, wrażliwą i słodką dziewczyną aby nie kryła się pod maską pustej i wrednej modelki, była prawdziwa.
Wstałem bardzo wcześniej aby minąć się z moją lokatorką, cicho załatwiłem poranne czynności i bez śniadania wyszedłem z domu. W drodze do hotelu dziewczyny wstąpiłem do kawiarni, wypiłem szybką kawę i zjadłem kanapkę następnie kupując w kwiaciarni różę udałem się do miejsca zamieszkania szatynki.

Po 40 minutach dotarłem pod hotel mojej ukochanej, wszedłem do środka, od razuy kierując się w stronę windy, w której spędziłem następne 3 minuty wjeżdżając na 7 piętro.
 -Maxi ? Co ty tu robisz ? –wychodząc z windy udało się mi napotkać Ludmiłe, większego szczęścia mieć nie mogłem, wiedziałem, że ona może mi dużo pomóc.
-Cześć Lu. –przytuliłem dziewczynę. –Przyszedłem do Natalii. –oznajmiłem z uśmiechem.
-W jakim celu ?
-Jakby Ci to wytłumaczyć. –na chwilę zawiesiłem głos. –Czy ty także potrzebujesz tej starej Naty ?
-W pewnym sensie tak. –oznajmiła po krótkim zastanowieniu się.
-Ja też, dlatego chciałbym ją taką mieć.
-Maxi czy to jest możliwe ? Jak byś chciał to zrobić ? To w końcu Natalia, zmieniła się, jest inna, a kolejna zmiana może jej przyjść ciężko. Wiem coś o tym.
-Ona się nie zmieniła.
-Dobra, nie chcę o tym dyskutować, może powiedz dlaczego jej potrzebujesz, co z Veronicą ?
-Zerwałem z nią, miłość na siłę to nie miłość, kocham Naty.
-Alleluja! –podniosła ręce w górę. –Maxi kochanie z nieba nam spadasz, wreszcie jest ktoś kto może okiełznać ten kamień.
-Ludmiła nie mów tak, przecież Naty nadal jest tą starą dziewczyną z Buenos Aires, nie zauważyłaś tego ? Ona tylko próbuję być inna, ale cały czas jest taka sama.
-Maxi możesz nie robić wody z mózgu mojej siostrze, zmieniłam się, jestem inna, nie wiem ile razy można Ci to powtarzać. –nagle koło nas zjawiła się Natalia.
-Zgadzam się z Naty, może ma jeszcze coś w Sobie z tej starej Naty, ale się zmieniła. Maxi mieszkam z nią na co dzień , wiem jak się zachowuje, jest sucha i pusta. –odpowiedziała Ludmiła.
-Właśnie. Możesz Sobie iść.
-Nie! Ludmiła przyjrzyj się niej. Może tego nie widzisz ale ona się nie zmieniła.
-MAXI ! Do jasnej cholery przestań! –krzyknęła Naty.
-Co mam przestać ? Przestać mówić prawdę ? Naty bądź prawdziwa, taka jesteś lepsza, mnóstwo ludzi potrzebuje tej starej Natalii a nie takiej Ciebie.
-Kto niby ? Nie przychodzi mi na myśl nikt taki.
-Na przykład ja.
-I ja. –wtrąciła się Lu, nadal patrząc na całą sytuacje ze zdziwieniem.
-Ludmiła nie wtrącaj się. –pouczyła siostrę szatynka.
-Oprócz tego twoi rodzice, przyjaciele, wszyscy, którzy są tutaj. Naprawdę tego nie widzisz ?
-Wyjeżdżam i tak nie będziesz miał ze mną kontaktu, więc po co ci to ?
-Naty nie teraz o tym rozmawiamy, twój wyjazd to inna sprawa. Na początek chciałbym Cię odzyskać, chciałbym mieć przy Sobie tą Naty, którą poznałem, chciałbym być z Tobą szczęśliwy. Kocham Cię. –powiedziałem robiąc krok w jej stronę i wręczając jej różę. Dziewczyna spojrzała na swoją siostrę wzrokiem proszącym o radę a blondynka stała z otwartą buzią i wszystko dokładnie obserwowała. –Ludmiła mogłabyś zostawić na samych proszę ? –spytałem przerywając ciszę.
-Tak jasne, Naty posłuchaj go, kocha Cię, taka moja rada. Czekam w restauracji. –oznajmiła i odeszła. Ja natomiast chwyciłem rękę dziewczyny i pociągnąłem ją do jej pokoju.

*Violetta*
„Wszystko czego potrzebujesz to miłość” – proste, zwykłe zdanie, składające się z 5 słów i kropki. Piękne zdanie, mające przesłanie i prawdę, coś nad czym warto się zastanowić. Bo wszystko czego potrzebujesz to właśnie miłość, nie pieniądze, nie piękno czy mądrość. Miłość.
Dla ukochanej osoby potrafimy się poświęcić, zrobić dla niej wszystko, kochać nad życie i być z nią szczęśliwym.
 Potrafimy mieć mnóstwo wyobrażeń miłości ; Piękna, zdradliwa, raniąca lub radosna, lecz miłość jest jedna. Prawdziwa. Zdajemy Sobie z tego sprawę będąc blisko ukochanej osoby, całując ją lub po prostu patrząc jej w oczy. Gdy stajecie się jednością nie istniejecie, istnieje tylko miłość, namiętna i rażąca. Świat przepełnia się radością.
-Wiesz, że Cię kocham ? –spytał.
-Powtarzasz mi to codziennie, codziennie to udowadniasz.
-A pamiętasz jak pierwszy raz powiedziałem „Kocham Cię” patrząc Ci w oczy ?
-Tak. –na samo to wspomnienie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. –Wtedy moje życie się zmieniło, poczułam miłość w sercu, poczułam, że ktoś mnie kocha, że jestem komuś potrzebna, mimo, że nie byłam pewna swoich uczuć.
-A pamiętasz momenty powstawania „Te Creo”, twoje poznawanie miłości, pierwsze dylematy.
-Tak, moje życie było wtedy skomplikowane. –zaśmiałam się. –Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak okazywać miłość, kiedy się jej poddać, kiedy wierzyć a kiedy nie. Spowodowało to mnóstwo problemów.
-A pamiętasz, jak mimo problemów udało się nam ? Jak po twoim występie wyznałem Ci miłość ?
-Tak, zrozumiałam ile dla mnie znaczysz, ile miłości wniosłeś do mojego życia. Wtedy przekonaliśmy się, że bez miłości nie jesteśmy w stanie żyć.
                                -Kocham Cię.
                                -Ja też.
                                -Ty też co ?
                                -Ja też Cię kocham.
-Po tym wszystko się zmieniło, naszą miłość wypełniła muzyka a my dużo zrozumieliśmy, później życie postawiło nam pod nogi ogromną kłodę, nie udało nam się jej przeskoczyć.
-Ale wkroczyło przeznaczenie. Coś co połączyło nas na początku, a później złączyło ponownie.
-Tym razem nierozerwalna nicią. –dokończył.
-Kocham Cię. –powiedzieliśmy równocześnie i złączyliśmy nasze wargi w pocałunku, poddając się emocją i chwili. Oboje czuliśmy miłość, uczucie, które jest potrzebne niczym tlen.
Po oderwaniu się od Siebie znowu zaczęliśmy wspominać, myśleć nad życiem, planować. Chcieliśmy się zawsze kochać, być ze Sobą, mieliśmy zamiar być szczęśliwi.
Godzinę później Leon zaczął się zbierać na zajęcia.
-Kocham Cię. –rzekł a następnie wyszedł a ja zostałam sama w pustym domu. Lecz nie na długo, chwilę później usłyszałam dzwonek, otwierając drzwi zobaczyłam uśmiechniętą Monicę.
-Dzień Dobry Violu. –Przytuliła mnie. –Coś ostatnio masz za dużo czasu wolnego, dlatego idziemy na sesje promującą najnowszą kolekcje „Prady”, zazdroszczę Ci, tam to będzie pełna profeska, najlepszy fotograf i w ogóle. –nie dała mi dojść do słowa.
-Monica! –krzyknęłam.
-Tak ? –zaśmiałam się.
-Nie gadaj tyle, już się idę ubierać i możemy wychodzić. Rozgość się. –oznajmiłam wskazując na salon a następnie pobiegłam do garderoby. Po 40 minutach gotowa, ubrana i umalowana zeszłam do mojej menadżerki.
-----------------------
Koniec Vexi ... Maxi walczy o Naty, czy mu się uda ? Czy Diemiła spełni swoje marzenia i będą żyć szczęśliwie ? Czy nić łącząca Leonettę faktycznie jest nierozerwalna ? 
Wszystkiego się dowiecie w następnych rozdziałach!
9 KOM - NEXT

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 37



*Camila*
-Cami daj mi wejść, pogadajmy!
-Nie rozumiesz co się do Ciebie mówi ?! Zaraz zadzwonię na policje! –wyciągnęłam z kieszeni telefon.
-Dobrze, ale tak łatwo nie odpuszczę, Kocham Cię. –podniósł ręce na znak, że się poddaje i wszedł do swojego mieszkania. Ja nadal się trzęsąc z trudem trafiłem kluczem w dziurkę i nerwowo go przekręciłam otwierając drzwi. Weszłam do mojego królestwa i gwałtownie zamknęłam drzwi.
-Dzwonię do Violi. –stwierdziłam wchodząc w głąb mieszkania. Nadal czułam strach, czułam jego obecność, chciałam zapomnieć.
*rozmowa*
-Hej Violu, robisz coś ciekawego ? –spytałam gdy tylko dziewczyna odebrała.
-Hej Cami, jestem na spacerze z Leonem i Megan, stało się coś ?
-Potrzebuję twojej pomocy ale widzę, że jesteś zajęta to nie będę przeszkadzać. –powiedziałam lekko zawiedziona.
-Nie, Cami zaraz tam będę.
-Naprawdę nie musisz się fatygować, poradzę Sobie.
-Camila potrzebujesz pomocy to poczekaj zaraz tam będę. –nie pozwoliła mi dojść do słowa i się rozłączyła.

*Natalia*
Woda, słońce, niebo, natura. Spokojne miejsce na rozmyślenia, romantyczne, pełne wspomnieć. Na każdej ławce widzę Siebie i Maxi’ego siedzących szczęśliwych, śmiejących się. Mimo to mam dumnie podniesioną głowę, dumny krok i seksowny wygląd. Jestem gotowa by zapomnieć by być NOWĄ Naty. Dziewczyną, która ma swoją maskę, jest piękną i bezczelną modelką, pustą laską, którą każdy szanuje ze względu na jej pozycje i kasę.
Czy jestem szczęśliwa ? Tak. Bo po co cierpieć skoro można nie mieć uczuć ? Żyć władzą i pieniędzmi, mieć miłość, szczęście i radość a także smutek i łzy głęboko gdzieś. Nic nie czuć, jedynie dumę i pozycje. Po co kochać a potem płakać skoro potrzeby seksualne można załatwiać codziennie z kimś innym bez zobowiązań, tego mnie nauczyło życie, tak jest lepiej, tak jest po prostu łatwiej.
-Też chcesz powspominać ? –usłyszałam za Sobą głos.
-Nie, ja nie mam wspomnień, nie mam uczuć, żyję chwilą.
-To po co przyszłaś akurat do tego parku ?
-Pooddychać.
-Oddychać możesz wszędzie.
-Tu się oddycha lepiej. –odpowiadałam nadal stojąc tyłem do mojego towarzysza.
-Bo tu powietrze jest świeże, pełne miłości i wspomnieć.
-Nie, tu jest świeże bo są drzewa, tu powietrze nie jest zanieczyszczone od spalin. –chłopak się zaśmiał.
-Może się odwrócisz ? hę ?
-Nie ma ochoty. –odpowiedziałam sucho. Dotknął moich bioder, odwrócił w swoją stronę, teraz dokładnie widziałam jego zielone oczy, po moim ciele przeszło miliony ciarek.
-Nauka nie ma nic do magii i miłości. Rozumiesz ? –nic nie odpowiedziałam. –Przyszłaś tu bo są tu wspomnienia, widzisz wszędzie Siebie i mnie siedzących na ławkach, tęsknisz za tym. A chodzisz tu z podniesioną głową, tak ubrana z tona tapety na twarzy aby zrobić wrażenie dziewczyny, która potrafi nic nie czuć, ale ty wszystko czujesz, tylko nie zwracasz uwagi na emocje. Kochasz, płaczesz, cieszysz się i smucisz tutaj, -dotknął miejsca gdzie znajduje się moje serce. –tylko zamknęłaś to miejsce, otwórz je a zobaczysz jak to jest żyć z emocjami, w kolorowym świecie. –w moich oczach pojawiły się pojedyncze łzy. –Popatrz. –wskazał na parę idącą i śmiejącą się, byli szczęśliwi, po chwili rozpoznałam ich, była to Ludmiła trzymająca za rękę Diego, cała rozpromieniona z bijącą od niej miłością do chłopaka. –Też tak byś chciała ? –spuściłam głowę. –Ona jest taka szczęśliwa bo miała otwarte serce, do którego wpłynęła miłość, Tu swojemu na to nie pozwalasz. Chodź. –chwycił moją rękę i poprowadził w głąb parku aby oddalić się od Ludmiły. Po chwili usiedliśmy na ławce. -10 minut drogi stąd znajduję się Studio, tutaj kiedyś chodziliśmy żeby się wyciszyć, pamiętasz ?
-Maxi dlaczego to robisz ? Przecież masz dziewczynę.
-Chciałem o Tobie zapomnieć, dlatego mam dziewczynę. Teraz gdy jesteś, tak jak Diego i Ludmiła chciałbym być szczęśliwy, z Tobą. Bo to Ciebie kocham.
-Nie mów tak. Nie możemy, rozumiesz ?
-Możemy. –odpowiedział spokojnie.
-NIE! –krzyknęłam.
-Naty spokojnie. –dotknął mojej ręki. –Chcesz wiedzieć skąd tyle o Tobie wiem ? Prawda ?
-Skąd ty do cholery wiesz co ja myślę ?!
-Magia.
-Nie rób se jaj, gadamy na poważnie.
-Mówię zupełnie poważnie, kochasz mnie ?
-Nie. –odpowiedziałam, właściwie skłamałam ponownie spuszczając głowę. Chłopak się uśmiechnął.
-Widzisz we mnie tego starego Maxi’ego ? Tego, w którym się kiedyś zakochałaś ?
-Tak, ty się nie zmieniłeś, jesteś taki sam.
-Dla Ciebie tak, bo jestem w twoim sercu, dla moich znajomych nie. Oni uważają, że na przykład spoważniałem.
-Zawsze byłeś taki poważny.
-Tylko ty to widziałaś. Rozumiesz ? Dzięki miłości widziałaś coś czego nie widział nikt inny i takiego mnie zatrzymałaś w sercu. Ja w Tobie też widziałem coś czego nie widzieli inni, tak samo jak ty taką Cię zatrzymałem, dzięki temu jestem w stanie stwierdzić, że się nie zmieniłaś, że tylko udajesz.
-Nie udaję.
-Naty nie kłam w żywe oczy, sama dobrze wiesz, że udajesz aby zrobić wrażenie.
-Nawet jeśli to co ?
-To zrobię aby odzyskać starą Natalię, abyś nie była taka nieodstępna.
-Lubię być niedostępna, tak jest lepiej. Lepiej nic nie czuć, lepiej pieprzyć się bez zobowiązać, lepiej nie kochać, tak jest łatwiej! Nie rozumiesz tego ?
-Kochałaś się kiedyś z miłości ?
-Nie.
-Więc nie wiesz jaką to przyjemność sprawia gdy kogoś kochasz. Przyznaj, że kolorowy świat jest lepszy, że lepiej latać niż żyć na Ziemi, więc nie wmawiaj mi, że twoje życie jest łatwiejsze, bo ciągłe udawanie na pewno nie jest łatwe.
-Jest.
-Naty przestań kłamać!
-Mogę sobie robić co chcę. –chłopak wbił się w moje usta, poczułam miłość wdzierającą się do mojego serca, już chciałam pogłębić pocałunek, poddać się miłości gdy się opamiętałam, zrozumiałam, że jeden facet nie zniszczy tego na co pracowałam 5 lat. Oderwałam się od niego.
-Nie zaprzeczysz miłości. –powiedział patrząc mi w oczy. spoliczkowałam go.
-Nie zmieniaj  kogoś bo masz takie widzi mi się, rozumiesz ? –wycedziłam przez zęby. –Chcę taka być, nie potrzebna mi miłość.
-Naprawdę nie zrozumiałaś co Ci chciałem przekazać ?
-NIE! –krzyknęłam a następnie odbiegłam.

*Violetta*
-Do cholery czy to jest jakiś spisek ?! Ja tu się staram być szczęśliwa! –usłyszałam krzyk Cami dochodzący z jej mieszkania, gdy tylko weszłam do jej bloku.
-Cami o co chodzi ? Chciałbym tylko pogadać. –po chwili osoba, na która krzyczała moja przyjaciółka odpowiedziała.
-Idź stąd rozumiesz ? Nie chcę Cię widzieć. –w jej głosie było słychać ból i strach, słysząc to szybko wbiegłam na piętro gdzie znajdowało się mieszkanie Camili, zobaczyłam Broadway’a próbującego się dostać do mieszkania rudowłosej i ją całą zapłakaną, zmęczoną życiem.
-Broadway nie słyszysz co mówi do Ciebie Cami ? Chce abyś się oddalił, zrób to albo zadzwonię po policje. –oznajmiłam spokojnie podchodząc do kłócącej się pary.
-Cześć Violu, tak jasne, już idę. –spojrzał na mnie. –Ale rozmowy Ci nie odpuszczę. -zwrócił się do mojej przyjaciółki i odszedł.
-Boże Violetta jak dobrze, że jesteś. –dziewczyna się na mnie rzuciła.
-Spokojnie, co się stało ? –spytałam wchodząc do jej królestwa.
-Faceci to idioci, a ja chcę być szczęśliwa. –oznajmiła krótko.
-Cami po kolei. Bo nie wiele z tego rozumiem.
-No bo ja chcę być szczęśliwa, chodziłam Sobie po parku, cieszyłam się życiem i w ogóle, ale wszystko co piękne kiedyś się kończy. Wróciłam do domu i kogo spotykam ? Gary’ego spotykam.
-Gary’ego ? To on nie jest w więzieniu. –nie kryłam zdziwienia.
-W tym problem, że nie. No i –na chwilę zawiesiła głos. –powiedział, że mnie kocha, a potem zjawił się Broadway, który nagle postanowił o mnie zawalczyć.
-No to faktycznie problem. –chwyciłam jej dłonie. –Ale bez względu na wszystko nie wolno się poddawać, tak ? Na wszystko jest rozwiązanie.
-Życie jest do dupy. –stwierdziła a ja się zaśmiałam.
-Cami życie nie jest do dupy, życie to po prostu ogromny labirynt, w którym łatwo się pogubić.
-Skąd ty bierzesz takie teorie ? –na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Sama nie wiem. –ponownie się zaśmiałam.
-Jesteś niesamowita. –rzuciła we mnie poduszką. –Ale co ja mam zrobić ?
-Daj mi się zastanowić ... Kochasz Gary’ego ?
-Chciał mnie zabić.                        
-A Broadway’a ?
-Zdradził mnie. Nie raz, ale dwa.
-Chciałabyś być z którymś z nich ?
-Miłość jest w końcu potrzebna, a ja nie mam ochoty poznawać nowych ludzi, sama nie wiem. –walnęła rękami o sofę.
-Pogadaj z nimi oboma, niech serce samo zdecyduję, albo wybierze jednego, albo odrzuci obu.
-Albo się spakuję, wyjadę do krainy wielbłądów i tak będę szczęśliwa.
-To już jednorożce lepsze. –oboje wybuchłyśmy śmiechem. –Nie uciekaj kochanie od problemów.
-Łatwo Ci mówić, masz Leona.
-Który jest zbyt bardzo napalony.
-Napalony ? –Cami się zaśmiała.
-Dokładnie, zbyt bardzo go pociągam.
-Violu daj spokój, facet potrzebuje sexu a on chyba dawno tego nie doznał.
-Nie moja wina. Moim zdaniem powinniśmy poczekać.
-Przesadzasz.
-Wcale nie. –znowu się zaśmiałyśmy.
-Przesadzasz skarbie, co powiesz na trochę czegoś mocniejszego na rozluźnienie ?
-A co tam, dawaj. –Cami w podskokach pobiegła do kuchni po kieliszki i trutek, chwile później wróciła i wcięłyśmy się w wir rozmowy.
 ------------------------------------
Przedstawiam wam najdłuższy rozdział w historii tego bloga!
I mam do was pytanie ale odpowiedzcie szczerze! Serio! Czy waszym zdaniem to opowiadanie jest nudne ? 

Jeśli chodzi o mnie to muszę się pochwalić... za wypracowanie na próbnym teście gimnazjalnym dostałam max punktów! Nie pytajcie jak bardzo się jaram ! 
Jutro koniec Violetty ... już nie wiem co zrobić ze swoim życiem a co dopiero jutro ... 
A teraz coś o rozdziale ... w nastepnym dużo Naxi i Diemiły ... na głowie Naty stanie poważny dylemat ... 
no to na tyle xd
10 kom -> next w sobotę ;*