wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 28


*Ludmiła*
-Zadbaj o nią, proszę. –poprosiła łagodnie moja mama, całując mnie na pożegnanie. Stałyśmy z Natalią w holu, obok stały walizki a my gotowe do wyjazdu żegnałyśmy się z rodzicami.
-Postaram się. –ostatni raz przytuliłam mamę i wyszłyśmy z domu w stronę samochodu. –Prywatny samolot ? –spytałam siadając na swoje miejsce.
-Oczywiście.
-Paparazzi ?
-Nikt nie wie o tym, że się pojawimy.
-A trasa ?
-2 tygodnie w Argentynie, potem USA, Europa, m.in. Włochy i Paryż. Potem może małe wakacje w Egipcie.
-Dobra. –włożyłam słuchawki do uszu i podłączyłam je do telefonu, następnie włączyłam moją ulubioną składankę i wygodnie się rozsiadłam.
Z Naty tak wygląda każda rozmowa, omawiamy tylko ogóły, nie wnikamy w szczegóły. Czy takie stosunki z siostrą bolą ? Czy miłe jest uczucie, gdy nie umiesz normalnie porozmawiać z własną siostrą ? Odpowiedz jest oczywista. Jasne, że nie.
Każdy człowiek potrzebuje miłości aby normalnie funkcjonować, miłość rodzinna jest najsilniejsza, ona nie zawodzi i nie zostawi, będzie zawsze kochać na dobre i na złe. Możemy wyczynić najgorsze czyny ,a  bez względu na wszystko prędzej czy później rodzina wybaczy, a przyjaciel ? Raz tak, raz nie. Od rodziny możemy się odwrócić, oni zawsze przyjmą nas z otwartymi rękami, możemy ich wyśmiać, obrazić, poniżyć, oni i tak będą kochać.
Miłość przyjaciela jest silna, miłość męża, żony, chłopaka czy dziewczyny jest silniejsza, ale miłość rodziny zawsze będzie najsilniejsza. Pamiętajmy o tym, bez względu na wszystko.

*Camilla*
Wyszłam ze szpitala z głową pełną myśli. Męczyło mnie pytanie, dlaczego w moim życiu dzieję się tak dużo złego. Pech ? Narzekam ? Nie wiem. I to mnie męczyło, nie byłam w stanie niczego Sobie poukładać, czułam jakby moje życie było jednymi wielkimi puzzlami.
Gdy czułam szczęście, wszystko widziałam przez różowe okulary, nie zdawałam Sobie sprawy z negatywów danej sytuacji.
Właśnie w takich sytuacjach człowiek uświadamia Sobie swoje błędy. Uczy się na błędach, postanawia postępować inaczej.
Tak też postąpiłam. Wczoraj ściągnęli mi gips, moja noga jest zdrowa i pełna sił, szybkim krokiem poszłam do domu. Docierając do celu otworzyłam drzwi mieszkania i kierując się do szafy, przebrałam się w ciuchy odpowiednie na imprezę.
Taki miałam plan na dzisiejszy wieczór, klub, alkohol, faceci i muzyka, tego mi trzeba.
*Diego*

Ostatnie lata ? Pełne sportu, pracy i zapomnienia. Próby podjęcia nowego życia, osiągnięcia sukcesu. Sukcesu w czym ? W sporcie. Zostałem siatkarzem, ciągłe treningi aby dostać się do kadry narodowej. Wszystko by zapomnieć, wszystko by żyć inaczej.
Chciałem żyć inaczej, według swoich dziecięcych marzeń. Chciałem spiewać , tańczyć, śmiać się, kochać.
Jak zostało ? Nowe marzenia, nowa ścieżka nie dopuszczająca miłości. Nowi przyjaciele, którzy nimi na prawdę nie są, pieniądze i kariera.
W końcu się udało, zostałem reprezentantem Argentyńskiej drużyny siatkarskiej. Zostałem wysportowanym, cichym 28 latkiem. Stałem się jedną wielką tajemnicą dla wszystkich, nie pokazuję uczuć lub emocji, jestem twardy, żyję własnym życiem, do którego brama jest zamknięta.

*Angie*
„Nigdy nie przestawaj marzyć, śmiej się uśmiechaj, kochaj.
Tak postępuj a będziesz szczęśliwy.
Droga do szczęścia jest blisko, jest na wyciągnięcie ręki.
Ty jej nie widzisz, zasłania ją smutek. Ty nie chcesz do ominąć.
To stoi na twojej drodze.
Kochaj i pokonaj smutek, znajdź drogę do szczęścia.
Jest na wyciagnięcie ręki.”
-Co robisz ?
-German, przestraszyłeś mnie. Czytam.
-A co to ?
-Zapiski Marii.
-Tobie też pomagają się uśmiechać ?
-Tak, ale Germanie ty kochasz Mariye, ona daje Ci szczęście, ja Ci tego nie dam, czy to ma sens ?
-Kocham ją tak jak każdy z nas, kocham ją jak Violettę i Ciebie, ale –wskazał palcem na zdanie zapisane na kartce, którą trzymałam w ręce. –napisała, że mam być szczęśliwy, tak jak ty. Chcę być szczęśliwy, a szczęście dajesz mi ty. Chcę Cię kochać, i Cię kocham, chcę zostać twoim mężem, iść z Tobą przez życie, a w niebie spojrzeć Marii w oczy i powiedzieć, że byłem szczęśliwy, że wasza rodzina daję mi szczęście, że zrobiłem to co miałem, wychowałem córkę a potem pokochałem kogoś tak bardzo jak ją. Kocham Cię Angie. –powiedział patrząc mi w oczy, jak nigdy.

*Violetta*
Dzięki miłości możemy latać i się śmiać, miłość podnosi i pomaga. Dzięki niej podnosimy się poza horyzont, latamy w stronę słońca.
-Chciałabym latać. –rzekłam marzycielskim głosem patrząc w niebo.
-Latać ? –spytał zdziwiony moim zachowaniem Leon.
-Tak.
-Dlaczego ?
-Bo wtedy można poczuć się wolnym, nikt nie ma nad Tobą kontroli, jesteś tylko ty.
-Wiesz … Wiele rzeczy sprawia, że latasz. Twoje serce lata, twoja dusza lata, pozostawiając ciało na ziemi. Trzeba to poczuć.
-Jak to zrobić ? Jak poczuć, że się lata ?
-A nie czujesz tego ? –spojrzał mi prosto w oczy.
-Nie wiem…
-Bo ja czuję. Ty sprawiasz, że latam, miłość i szczęście.
-Czujesz szczęście ?
-Każdego dnia.
-Potrafisz rano wstać z łóżka, uśmiechnąć się i latać ? Czuć szczęście ?
-Dokładnie Tak.
-Jak to robisz ?
-Myślę o pozytywach, korzystam z chwili, uśmiecham się, spędzam czas z ludźmi, których kocham.
-I tak cały czas ? Nie czujesz czasem smutku ?
-Pewna mądra osoba, powiedziała mi kiedyś, że nie ma tego złego co na dobre nie wyjdzie. Mimo, że było to dawno, to zdanie pozostało w moim sercu. Powiedziała mi także, że ważne chwile mają swoje miejsce w sercu, i że nie wolno ich wypuszczać. Nigdy nie wiemy na co się przydadzą.
-Nasza pierwsza randka. –rzekłam przypominając Sobie to wydarzenie. Dokładnie wtedy tymi słowami pocieszyłam Leona. Gdy pierwszy raz znalazłam pamiętnik mamy, znalazłam właśnie tą radę, zgodnie z poleceniem zapisałam ją w sercu, następnie przekazując ją innym, ważnym mi osobom.
-Wtedy nasze uczucia nie były pewne, byliśmy młodzi, życie polegało na eksperymentach, nie zdawaliśmy Sobie sprawy, że ranimy lub pocieszamy.
-Ale teraz jesteśmy dorośli …
-Teraz się rozwijamy, wiemy czego chcemy, biegniemy w stronę marzeń.
-Latamy. –rzekliśmy razem. Oboje wiedzieliśmy czego teraz potrzebujemy, dotknęliśmy swoich ust nawzajem, czując, że latamy. Korzystaliśmy z chwili, kochaliśmy życie.
-Teraz wiesz, jak to latać ? Spełniło się twoje kolejne marzenie ? –spytał patrząc mi głęboko w oczy.
-Tak. –odpowiedziałam pewnie ponownie go całując. 
-----------------------------------------------
28 to moja szczęśliwa liczba, dlatego rozdział 28 musiał być wyjątkowy. Początkowo chciałam, aby dopiero w tym rozdziale Leonetta do Siebie wróciła ale poszło inaczej, a rozdział wyszedł tak. Mi się on bardzo podoba, jestem z niego dumna, miałam wielką wenę pisząc fragment z Angie a potem z Leonettą, pisząc je chciałam wam przekazać ważne wartości, takie jak miłość i patrzenie na życie w inny sposób. Pisząc fragment z Ludmi, chciałam pokazać wam jak ważna jest rodzina. Dla mnie pisanie to nie jakieś byle co, byle by był rozdział do czytania. Chcę w tym co piszę przekazywać swoje myśli, wywoływać emocje, mam nadzieję, że mi się to udaję. 
Przyjazd Ludmiły i Naty do BA dużo zmieni w życiu naszych bohaterów. Najwięcej w życiu Diega i Maxi’ego. Jak widzicie przedstawiłam wam Diego, piszcie co o nim myślicie.
Co do Cami, to w prawie każdym opowiadaniu jak jest impreza to jest alkohol a potem łóżko i niespodziewana ciąża lub coś w tym stylu, ja jestem oryginalna, więc nie myślcie, że będzie wpadka, Cami nie pójdzie z nikim do łóżka.
Dziękuję za komentarze, wyświetlenia i w ogóle kocham was! <3
Piszcie swoje opinie, co myślicie o rozdziale. Proszę.

niedziela, 27 kwietnia 2014

Nominacja do LBA

Nikola się jara najbardziej na świecie bo dostała pierwszą nominację do LBA <3
Nominowała mnie Patrycja Brooks z bloga http://todo-es-posible-jortini.blogspot.com/ za co BARDZO dziękuję! <3

O to pytania od niej :
1. Kolor oczu?
~Niebieskie <33
2. Ulubiony artysta/zespół?
~Kapke dużo tego ... Tini Stoessel, Lodovica Camello, Ed Sherran, Dawid Kwiatkowski, Grubson, Bednarek i dużo wiele innych c;
3. Marzenie?
~1000 komentarzy na blogu, duużo wyświetleń na blogu, najprawdziwsza na świecie przyjaźń, wspaniała przyszłość, szczęście :)
4. Ulubiony kolor?
~miętowy, biały, zielony i niebieski xdd
5. Najgłupsza rzecz jaką zrobiłaś/zrobiłeś?
~Mam 5 milionów takich ... szkoda wymieniać xd
6. Twoja największa wada?
~zbyt dużo kłamię ;c
7.W jakim województwie mieszkasz?
~ślaskim ;p
8. Wymarzony zawód?
~W planach mam kuratora, w marzeniach aktorka xdddd
9. Koncert na który najbardziej czekasz?
~En vivo... to oczywiste <33
10. Ulubiona piosenka?
~"I see fire", "Daj z Siebie wszystko", "Libre Soy", "Wrecking Ball" , "Universo" ... i dużo więcej xdd
11. Co być zrobiłabyś/zrobiłbyś gdybyś zobaczyła/zobaczył swojego ulubionego artystę?
~Życie jest nieprzewidywalne... nie wiem xdd

Nominuję ...
- http://nie-taka-milosc.blogspot.com/
- http://leonetaaqq.blogspot.com/
- http://historieleonettypolska.blogspot.com/
- http://loveislikemagictry.blogspot.com/

O to pytania c;
1. Ile masz lat ?
2. Czytasz mojego bloga ?
3. Dlaczego piszesz bloga ?
4. Ulubiona piosenka ?
5. Ulubione zajęcie ?
6. Talent ?
7. Marzenie ?
8. Ulubiony artysta ?
9. Co cenisz w Sobie najbardziej ?
10. Lubisz spać ? xd
11. Ulubiona książka ?

Rozdział 27


*Leon*
-Leon, poczekaj, czy za tamtą przecznicą nie ma Studia On Beat ? –spytała Violetta.
-Tak, chcesz odwiedzić stare mury ?
-No jasne!
-No to chodź. –chwyciłem jej delikatną dłoń i poszliśmy w stronę starej szkoły.
Dobrze widzieć rozpromienioną Violę, pełną szczęścia. Taką ją pamiętam, rozgadaną i wesołą dziewczynę, pełną energii, w takiej się zakochałem, taka zawsze gości w moim sercu. Widząc owoc naszej pasji w jej oczach pojawiły się iskry, dawno nie stawiała kroków w tym miejscu, a to właśnie tutaj wszystko się zaczęło.
Zbliżało się południe, studio było pełne talentów i ludzi pełnych pasji, wszyscy śpiewali i tańczyli, ćwiczyli i rozwijali się.
-To może najpierw pokój nauczycielski ? –zaproponowałem. Mimo  tych lat, Antonio nie zostawił Studia, nadal jest dyrektorem, nadal inspiruję uczniów z całym gronem pedagogicznym. Wchodząc do pokoju naszym oczom ukazał się roześmiany Beto, który nadal skakał i wszystko rozwalał. Nic się nie zmieniło.
-Dzień Dobry. –powiedziałem zwracając na Siebie uwagę mężczyzny. –Część Beto, pamiętasz nas ? Szatyn dokładnie nam się przyglądnął, a chwilę później na jego twarzy zawitał ogromny uśmiech.
-Violetta i Leon! O rany jak miło was widzieć! –zaczął mówić dosyć głośno tuląc nas i biegając dokoła. Widok ten przyprawił nas wszystkich o uśmiech.
-Betito co to wrzaski ? –do pokoju wkroczył Pablo. –Violetta ? Leon ? Co wy tu robicie ? Violu czy ty nie jesteś w Paryżu ? –widok nas oboje sprawił mężczyznę w zakłopotanie.
-Wróciłam. A przyszliśmy was odwiedzić, stęskniłam się. –rzekła moja dziewczyna w ogromnym uśmiechem i przytuliła nauczyciela. –Jest Antonio ?
-Tak, jest, za chwilę powinien tu być. -odpowiedział nie kryjąc wzruszenia jeszcze raz przytulił moją dziewczynę. –Leon czym się teraz zajmujesz ? –spytał witając się ze mną.
-Studiuję medycynę.
-Czyli lekarz, gratuluję. A ty Violu ? –przeniósł wzrok na dziewczynę.
-Kariera. –podarowała mu uśmiech.
-Violetta postawiła na modeling. –wtrąciłem  swoje małe co nieco.
-Bardzo się cieszę, zawsze wiedziałem, że jest w was potencjał. –słysząc na naszych twarzach pojawiła się duma. -To ja może pójdę po Antonio, poczekacie tu ?
-Tak, jasne.
-Nic się tu nie zmieniło. –stwierdziła rozpromieniona Violetta.
-Jest dokładnie tak jak zawsze, tylko brakuję mi Angie.
-Tak … Studio bez niej nie jest takie same. –uśmiech lekko zszedł z jej twarzy.
-Ej, Violu nie smuć się, nie warto. –podszedłem do niej i przytuliłem.
-Tak masz racje. –głęboko spojrzała mi w oczy a na jej twarz znów powróciła radość.
-(…)Pablo mam mnóstwo spraw na głowie, gdzie mnie prowadzisz ?
-Spokojnie, to niespodzianka. –usłyszeliśmy głosy z korytarza, od razu zrozumieliśmy, że za kilka sekund ukarzę się długo wyczekiwany Antonio.
-Violetta! Leon! –dokładnie tak jak myśleliśmy w pokoju zjawił się Antonio, widząc nas szeroko się uśmiechnął jednocześnie nie kryjąc zdziwienia. Zrobił kilka kroków naszą stronę i mocno przytulił. –Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę, że tu jesteście ! Jak się wam układa ?
-Układa się, jesteśmy szczęśliwi. –odpowiedziała Violetta.
-To świetnie, chcecie trochę poobserwować lekcję ?
-Jasne, ale najpierw chcielibyśmy się przejść, jeśli możemy.
-Oczywiście.

*Camila*
Zawód miłośny. Powszechnie termin, często używany, każdy chyba zaznał nie szczęśliwej miłości, pechowo się zakochał.
Co jeśli takie zawody miłosne zdążają się w naszym życiu zbyt często ? Najpierw zdrada Bradway’a, potem druga, teraz próba zabójstwa. Jak radzić Sobie w takich sytuacjach ? Przyjaciele, rodzina ? Co jeśli są daleko ? Można zatopić smutki w jedzeniu, lub czymkolwiek innym, ale czy warto ? Moim zdaniem warto być silnym, przecież wszystkie problemy przechodzą.
-Panna Torres ?
-Tak, to ja.
-Pani chłopak żyje, przeszedł trudną operacje ale kula nie uszkodziła żadnego narządu.
-Czyli będzie żył normalnie ?
-Jeśli życie za kratami można uznać za normalne to tak, jeśli chcę się Pani z nim zobaczyć, to ma Pani ostatnią szansę. Gdy Pan Gary lepiej się poczuję zostanie wysłany do aresztu.
-Tak, to oczywiste. To mogę do niego wejść ?
-Oczywiście, tylko proszę nie przemęczać pacjenta.
Otworzyłam drzwi Sali i powoli weszłam do środka. Zobaczyłem bladego Gary’ego podłączonego do różnych sprzętów. Gdy tylko do niego podeszłam chłopak otworzył oczy i spojrzał na mnie z żalem i smutkiem w oczach. Stałam nad nim i patrzyłam przez większą chwilę, nie chciałam przerywać tej przyjemnej ciszy, nie wiedziałam czy go kocham, czy nienawidzę.
-Cami… -powiedział najgłośniej jak umiał, wypowiedzenie mojego imienia wiele go kosztowało.
-Nie Gary, nic nie mów, przyszłam tylko zobaczyć czy żyjesz, teraz wyjdę i nigdy mnie już nie zobaczysz. Nie kontaktuj się ze mną, nie szukaj. –oznajmiłam i w błyskawicznym tempie wyszłam z Sali.

*Ludmiła*
-Zgadzam się. –oznajmiłam wchodząc do kuchni gdzie siedziała moja mama.
-Na co ?
-No jak to na co ?
-Ludmi kochanie nie rozumiem Cię.
-Pojadę z Naty.
-Bardzo się z tego cieszę, jutro wyjeż…
-Mam warunki. –przerwałam jej.
-Jakie ?
-Zostaję w Buenos Aires.
-Chyba śnisz, nie możesz.
-Mogę.
-A co z Natalią ? Zostawisz ją samą, żeby jechała do Europy ?
-Jej problem. –starałam się nie okazywać żadnych emocji.
-Nie, Ludmiła, nie zostaniesz w Buenos Aires.
-Jestem dorosła, zarabiam i tak zrobię co chcę, dobrze o tym wiesz. O której wyjazd ? –moja rodzicielka była zaskoczona moim postępowaniem. Przecież nigdy tak się nie zachowywałam, pomagałam Natalii, nie miałam jej w dupie.
-Bądź na nogach o 8:00 rano.
-Dobrze. –skończyłam rozmowę z mamą i powoli poszłam w stronę mojej sypialni w celu spakowania walizek.
Weszłam do pokoju, otworzyłam drzwi garderoby i zaczęłam wyjmować poszczególne ubrania. Przeważnie pakowanie się zajmuję mi około godziny, gdyż pakuję tylko najważniejsze rzeczy, nie zapełniając zupełnie walizki, ponieważ zawsze w nowych miastach zwiedzam sklepy i kupuję coś nowego.

*Violetta*
Spędzając popołudnie w Studiu świetnie się bawiliśmy, miło czasem powrócić do miejsc szczególnie dla nas ważnych. Przywołują one dobre wspomnienia, motywują lub po prostu inspirują. Wszystkie twarze były roześmiane, pełne pasji, wszyscy śpiewali i tańczyli, robili to co kochają, dokładnie tak jak my przed laty. Czując taką atmosferę uśmiech sam maluję się na twarzy, w takim miejscu nogi same ruszają się do tańca a w głowie tworzy się mnóstwo pomysłów.
To wszystko poniosło także nas, na lekcji Pabla przyłączyliśmy się do śpiewania, śpiewaliśmy razem ze wszystkimi z wielkim uśmiechem na twarzy. Mężczyźnie udało się nawet namówić nas na wspólny występ więc powracając do przeszłości zaśpiewałam z Leonem „Vor por ti”, było zupełnie tak jak dawniej, tylko tym razem byłam pewna co do uczuć do niego.
Wychodząc ze Studia natknęłam się na tablicę ze zdjęciami, zauważyłam na niej kilka zdjęć z naszego rocznika, z występów i z zajęć.
-Leon popatrz. –zatrzymałam chłopaka wskazując palcem na nasze wspólne zdjęcie grupowe. Chłopak zatrzymał się i dokładnie przypatrzył się fotografii.


-Tyle się zmieniło. –westchnął ciężko. –Kto by pomyślał, że tylko ty zostaniesz przy muzyce.
-Życie maluję różne obrazy. –zacytowałam, a następnie wyciągając telefon zrobiłam zdjęcie tablicy. –Idziemy ?
-Tak. –Chłopak chwycił moją dłoń i wolnym krokiem poszliśmy na miasto zjeść obiad


piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 26


Rozdział dedykuję Cisver, bez której tego rozdziału by nie było, a także Madzi, która wspaniale komentuje każdy rozdział! ;* Kocham was dziewczyny! <3

*Camila*
Obudziłam się w jakimś ciemnym pokoju. Leżałam na łóżku, byłam sama. Powoli się podniosłam i zaczęłam się rozglądać. Było jedno okno, z kratami, ściany brudne, budynek pewnie stary. Drzwi zamknięte.
Stanęłam na środku , przerażona. Nagle usłyszałam zbliżające się kroki. Poczułam zimny pot na plecach. Cofnęłam się  pod ścianę. Drzwi otworzyły się i ujrzałam w nich Gary’go. Rzuciłam się mu na szyje lecz ten był jak skała, zimny w dotyku
- Usiądź- powiedział cicho.
- Gary, Gary co się dzieje?
-Camila ucisz się na chwilę i wysłuchaj mnie! –powiedział cicho ale z naciskiem.–nie jest dla mnie łatwe … ale nasz związek –nie umiał wykrztusić z Siebie słów. –Ja cię muszę zabić.
-CO?! –podniosłam się z miejsca.
-CAMI SIADAJ! –popchnął mnie na łóżko. –I NIE UTRUDNIAJ! –wyciągnął broń. –Pewnie teraz chcesz zadać pytanie, dlaczego muszę Cię zabić, prawda ? –usiadł. Schował ręce w dłoniach i zaczął opowiadać. W jego głosie było słychać załamanie, powiedział, że wplątał się w sektę, aby się niej wydostać trzeba zabić pierwszą napotkaną dziewczynę, wypadło na mnie. Wspomniał, że cały nasz związek był tylko po to, żeby mógł mnie zabić, łzy spływały po jego policzku. –Zawsze będę Cię miał na sumieniu. –przyłożył broń do mojej głowy. Patrzył w moje oczy, płakał.
-Gary, na wszystko jest rozwiązanie, nie musisz tego robić. –wydusiłam z Siebie słowa, byłam cała spocona, bałam się. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem, przez chwilę siedział i patrzył. Myślał.
-Tak… przecież to oczywiste.-nagle oderwał ode mnie broń i obrócił ją o 180 stopni, teraz kierował ją w swoją stronę, wcisnął spust. Strzelił.
-GARY! –wrzasnęłam widząc chłopaka upadającego na ziemię.

*Następnego dnia*
*Violetta*
Jesteśmy w domu, wreszcie. Ja z Megan w swoim, Leon w swoim. Jesteśmy szczęśliwi będąc wreszcie w miejscu gdzie mamy rodzinę i przyjaciół.
Promienie słońca zaczęły przedzierać się przez zasłony do mojej sypialni. Leniwe otworzyłam oczy, następnie wstałam i niezwykle powolnym krokiem poszłam do kuchni.
Po skończeniu wszystkich porannych czynności, wybrałam strój na Siebie, a następnie dla Megan. Wzięłam torebkę, wkładając do niej niezbędne rzeczy i razem ruszyłyśmy do wyjścia.
-Dzień Dobry! –zobaczyłam uśmiechniętego Leona, gdy tylko otworzyłam drzwi frontowe. –Jakie plany na dziś mają dwie księżniczki ?
-Idziemy do przedszkola! –wtrąciła się Megan z wielkim uśmiechem.
-To idę z wami. –uśmiechnął się i w jedną rękę chwycił dłoń mojej córeczki, a w drugą moją.
Powoli szliśmy w stronę placówki, opowiadając Sobie nawzajem różne historie z życia wzięte.

*Francesca*
Życie jest piękne, gdy tylko tego chcemy, życie spełnia nasze życzenia, gdy się staramy. To my na niego wpływamy, to my je układamy, ono nam rzuca kłody pod nogi, każe skakać, tylko najsprawniejsi dają radę.
Jak odróżnić szczęśliwych od tych nieszczęśliwych ? Nie umiemy tego, nawet najbliższa Ci osoba nie będzie w stanie stwierdzić czy jesteś szczęśliwy. Tylko my sami to wiemy, dlatego gdy faktycznie jesteśmy, dzielimy się tym uczuciem, kochamy życie, śmiejemy się, tańczymy i śpiewamy.
Miłość pomaga nam skakać, daję energię. Miłość daję szczęście aby być szczęśliwym. Dzięki miłości dajemy nowe życie, dzięki niej rodzi się nowe szczęście. Jaki z tego wniosek ? Żyjemy dzięki miłości, ludzie nieszczęśliwi nie doznali tego uczucia, nie są wstanie skakać, nie mają energii. Dzieci nie obdarzone miłością rodziców nie mają prawa być szczęśliwe, te które zaznały tej miłości mają dobry start, są kochane szczęśliwe, mają łatwiej. Nie ma w tym sprawiedliwości, życie jednym podstawia gigantyczne kłody, drugim małe, jednym energii starcza innym nie.
-Fede nasza fasolka będzie szczęśliwa, prawda ?
-Zrobimy wszystko by tak było. –dotknął mojego brzucha. –Będziemy ją kochać, damy jej tyle miłości aby była szczęśliwa.
-Życie nie postawi jej kłód pod nogi, ona będzie szczęśliwa.
-Nasza w tym głowa. –musnął moje usta.
-Kocham Cię. To ty dajesz mi szczęście, dzięki Tobie mogę skakać i dzielić się szczęściem, Kocham Cię najbardziej na świecie. –Fede spojrzał na mnie z iskrami w oczach i wbił się w moje usta, całował delikatnie  a zarazem namiętnie, dokładnie tak jak zawsze. Tak daje mi szczęście, śmiejąc się, całując i istniejąc.

*Ludmiła*

Ruchliwa ulica Buenos Aires, dwie małe dziewczynki biegną w stronę sklepu w celu zakupienia wymarzonej lalki. Obie są szczęśliwe, trzymają się za ręce. Od sklepu dzieli ich jedno przejście dla pieszych. Obie mają uśmiech na twarzy, wiedząc, że wreszcie się doczekały.
-ścigamy się ? –spytała wesoło dziewczynka z czarnymi lokami i nie czekając na siostrę weszła na ulicę nie zważając na nadjeżdżające auto.
-NIE! –krzyknęła starsza towarzyska słysząc pisk opon. –NATALIA! –przez ciało dziewczynki przeszło miliony ciarek, zesztywniała ze strachu. Jej siostra właśnie leży na jezdni nieprzytomna, a ona jest bezsilna.
-NIE! –krzyknęłam budząc się ze snu. Kolejny zły sen, kolejny koszmar związany z Naty. Obudziłam się jak zwykle cała spocona, a łózko oczywiście całe łóżko było skopane.
-Ludmi ty chyba powinnaś iść do psychologa. –powiedziałam sama do siebie i powoli wstałam. 30 minut później z dumnie podniesioną głową i bez oznak żadnego zmartwienia, ubrana i umalowana zeszłam do kuchni.
Wsypałam płatki do miski, a następnie zalałam je mlekiem, do szklanki nalałam kawy i usiadłam do stołu biorąc do ręki magazyn.
-Słyszałam twoją rozmowę z mamą. –powiedziała Natalia siadając koło mnie.
-I co w związku z tym ?
-Pojedz ze mną, proszę. –oznajmiła niemal że niesłyszalnie. Usłyszałam w jej głosie wstyd, wstyd, że musi mnie prosić o litość.
-Słucham ?
-Musisz pojechać ze mną. –powiedziała już z większą pewnością.
-Kochana ja nic nie muszę.
-Jeszcze zobaczymy, dobrze, że wiesz, że bez Ciebie Sobie nie poradzę. –wstała i dumnym krokiem odeszła od stołu.
Czyli jestem jej potrzebna, jestem potrzebna słynnej i pięknej Natalii Ferro. Nie byłam pewna co myśleć, czy być dumną, złą czy szczęśliwą ?
Kończąc śniadanie poszłam do pokoju po torebkę i wyszłam do salonu, załatwić niezbędne formalności. 
----------------------------

PRZEPRASZAM! Rozdział miał być wczoraj, ale cierpiałam na TBW*, a dzisiaj neta nie miałam ;c

Czy Gary przeżyję ? Czy Ludmiła się zgodzi na wyjazd ? Jak potoczą się losy Leonetty ? Wszystko w następnych rozdziałach! ;*

Komentujcie miśki! <33
I zapraszam do Cisver : http://loveislikemagictry.blogspot.com/ <3

*Totalny Brak Weny

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 25



*Kilka dni później*
*Violetta*
-Drodzy pasażerowie, prosimy o zapięcie pasów, za 10 minut wylądujemy w Buenos Aires!. –zgodnie z poleceniem stewardessy zapięłam pas bezpieczeństwa.
Dziś wracamy do naszego rodzinnego miasta. Przez resztę pobytu w Nowym Jorku, wystąpiłam jeszcze w trzech pokazach, jednocześnie zamykając całe wydarzenie. Pojawiłam się także na 2 okładkach, na jednej wraz z moich chłopakiem. Oprócz tego zostałam reprezentantką „Prady” i z pełnym przekonaniem zaliczyłam wyjazd do udanych.
Lądując w stolicy Argentyny, wysiedliśmy z samolotu i przedzierając się przez tłum fanów, a następnie wsiadając do samochodu ruszyliśmy w stronę domu.
-MAMA! –zaczęła krzyczeć moja córeczka, gdy tylko pojawiłam się w posiadłości mojego taty.
-Hej córeczko! –przywitałam się mocno ją tuląc. –Nawet nie wiesz jak się za Tobą stęskniłam księżniczko. –Meg dała mi soczystego buziaka w policzek nadal bardzo się ciesząc i mocno mnie tuląc. Powoli postawiłam ją na ziemi i przywitałam się po kolei z tatą i Angie.
-To może zostaniecie na kolacji ? Mamy wam coś do powiedzenia, a wy chyba nam też. –zaproponował mój tata i spiorunował Leona wzrokiem. Chłopak widząc minę mojego rodziciela aż pobladł.
-Będzie dobrze, no sam przyznaj, mogliśmy im powiedzieć. –usiłowałam go pocieszyć.
-Violu twój tata mnie zabije,  zginę marnie, mówię Ci to. –oświadczył z przerażeniem na twarzy. Zaśmiałam się pod nosem i pociągnęłam go w stronę jadalni.

*Ludmiła*
Wraz z Natalią i mamą wróciliśmy wczoraj do Londynu. Nie cieszy mnie to zbyt bardzo, gdyby nie praca wsiadłabym w pierwszy samolot i wróciła do Buenos Aires. Tam jest mój dom, tam mam przyjaciół i wszystko co mi trzeba. 
-Kochanie! –usłyszałam wołanie mojej mamy.
-Tu jestem! –chwilę później w pokoju zjawiła się moja rodzicielka. Jak zwykle była ubrana w zwiewną spódnicę do kostek i koszulkę na ramiączkach z dziwnym nadrukiem. Jej styl jest bardzo dziwny, czasem porównuję go do ubioru cyganów lub hipisów, lecz ona twierdzi, że tak się chodziło za jej młodości. Moja mama jest szalona i specyficzna, ma dziwny pogląd na świat i jego politykę ale bardzo nas kocha. Jest dobrą matką i żoną.
-Lu mam do Ciebie prośbę. –zaczęła a ja już wyczułam coś nie dobrego. –Naty wyjeżdża promować najnowszą kolekcję Calvina Clein’a.
-No i co w związku z tym ?
-Chcę abyś pojechała z nią.
-Nie. –odpowiedziałam krótko.
-Ludmiła!
-Mamo nie będę się włóczyła po świecie z twoją córeczką!
-A co jeśli Ci powiem, że większość pokazów odbędzie się w Argentynie ?
-To się zastanowię.–oświadczyłam i wyszłam z pomieszczenia.
Natalia od 8 miesięcy jest ukochanym aniołkiem Calvina, zawsze ma na Sobie jego najlepszą bieliznę i ciuchy, facet ją uwielbia. Jest obecna na każdym jego pokazie, jeździ z nim wszędzie.
Otworzyłam drzwi mojej sypialni i rozejrzałam się dookoła. Ciuchy na podłodze, kosmetyki dosłownie wszędzie, łóżko rozwalone. Taki układ panował prawie zawsze po powrocie z podróży. Jedynym plusem w takich momentach jest fakt, że lubię sprzątać a sprzątając te wszystkie ubrania mogę je przejrzeć i wywalić lub oddać te, w których już nie chodzę. Tak więc włączyłam muzykę i usiadłam na podłodze wśród tych wszystkich ubrań i powoli zaczęłam je segregować i układać.  

*Federico*
-Fedeeee! Chodź tutaj! –usłyszałem wołanie mojej żony i natychmiast szybkim krokiem poszedłem do pokoju w którym przebywała. Wchodząc zobaczyłem Fran siedzącą na łóżku, wyraźnie czymś zirytowaną.
-Co się stało ?
-Nudzi mi się. –stwierdziła i w śmieszny sposób walnęła rękami o łóżko. Zaśmiałem się i usiadłem koło niej.
-To co proponujesz ?
-No nie wiem . Sam wymyśl.
-Spacer ?
-Oklepane.
-Lody ?
-Nudne.
-Kino ?
-Za ładna pogoda na kino.
-Basen ?
-Z tym brzuchem wyglądam grubo, nie pokażę się w bikini.
-Dobra, jak ludzie mówią, że kobiety w ciąży wymyślają, to nie sądziłem, że aż tak! Fran kochanie błagam Cię!
-No nie moja wina! Mógłbyś wymyślić coś oryginalnego.
-To może chodź na dół i zagraj ze mną w gry. –strzeliłem pierwszą lepszą propozycją, choć wiedziałem, że i tym razem Fran się nie spodoba.
-O! Dobre! Nie dało się od razu ? –szybko wstała i wyszła z pomieszczenia.
-Jeszcze tylko kilka miesięcy, kilka miesięcy. Fede dasz radę. –próbowałem myśleć optymistycznie.
-FEDE NO RUSZ DUPĘ! –krzyk mojej ukochanej zmusił mnie do ruszenia się z miejsca i zejścia na dół.

*Leon*
Żaden ojciec, żadnej z moich dziewczyn nie przerażał mnie tak bardzo jak tata Violetty. Przez całą kolację patrzył się mnie wrogo, jak bym właśnie mu zamordował jedyne dziecko.
-Violu dlaczego on jest na mnie taki zły ? –szepnąłem jej na ucho.
-Po prosto się o mnie martwi, chyba. –odpowiedziała. Ja jeszcze raz spojrzałem na mężczyznę. Ten znowu patrzył na mnie w ten przerażający mnie sposób. Po krótkim przemyśleniu sprawy postanowiłem przemówić z nadzieją, że to poskutkuję.
-Panie Germanie. –powstałem. –Chciałbym, żeby Pan wiedział, że przy mnie Pana córka jest bezpieczna. Rozumiem, że się Pan martwi ale ja nie mam złych zamiarów wobec niej. Kocham ją! –wypowiedziałem zdanie na jednym wdechu mając nadzieje, że tyle wystarczy. Mężczyzna spojrzał na mnie z miną, która nic mi nie mówiła, następnie powstał i do mnie podszedł.
-Jeśli coś jej zrobisz to obiecuję Ci, że nie będziesz miał takiej ładnej mordki! –powiedział trzymając palec niebezpiecznie blisko mojej twarzy. Następnie spojrzał na Violettę. –Bądźcie szczęśliwi. –Odrzekł a Vilu wstała i go przytuliła. Na moje szczęście od tamtej chwili kolacja toczyła się spokojnie, co jakiś czas spoglądałem na Pana Germana, lecz on z zamiłowaniem patrzył na Angie.
-Kochani. –po dłuższej chwili jej milczenia odezwała się ciotka mojej ukochanej. –Bo my mamy wam coś do powiedzenia… -oznajmiła i spojrzała na tatę Violi.
-Zamierzamy się pobrać. –mężczyzna postanowił wyręczyć swoją narzeczoną. Violetta słysząc to od razu podniosła się z miejsca i zaczęła krzyczeć ze szczęścia.  

*Camila*
-Kochanie zrobić ci herbaty ? –spytał mój chłopak.
-Jasne, jeśli Ci się chcę to możesz.– podarowałam mu uśmiech a  on wstał i skierował się do kuchni. Chłopak się stara, dba o mnie, lecz ja czuję, że coś go męczy. Czy to ja ? Czy jestem dla niego ciężarem ? Kocham go, bardzo, a miłość powinna przetrwać trudne chwilę. Rozmowa… rozmawiałam z nim nie raz, zawsze mnie zapewniał, że wszystko w  porządku, że mnie kocha. Udawadnianie miłości … udowadniam, staram się, mówię mu to, spędzamy czas. Nie wiem co zrobić … może to po prostu nie ten jedyny ? Nie układa nam się. Czy tak ma być ?
Wrócił do mnie z kubkiem herbaty, cały był blady, coś go nurtowało.
-Gary co jest ? Czemu tak zbladłeś ?
-Chyba po prostu mam gorączkę. Proszę wypij. –wręczył mi napój a ja wzięłam kilka łyków. Obserwował mnie dokładnie jakby zaraz miało coś się stać.
Chwilę później poczułam się wyjątkowo senna, nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.
-------
Nikoola szaleję! <3 Nie no jak zobaczyłam, wczorajszą liczbę wyświetleń to odtańczyłam taniec szcześcia (Taki jaki czasem podobno robi Madzia <3 ), Dziękuję wam! <3 Dziękuję za kolejną obserwację, za komentarze za wszystko! Dlatego wstawiam wam rozdział <3
Liczę na duuużo komentarzy! <3
(Kolejny one shot już się piszę, Cisver twierdzi, że jest dobry, więc mam nadzieję, że wam też się spodoba! )
Rozdział w czwartek <3