"Nigdy nie widziałem brzydkiej polki, czy takie w ogóle istnieją?"
~Ed Sheeran, 14.02.2015
Dla Werki Blanco
W TYM ROZDZIALE ...
Ludmila i Diego rozmawiają ... przed nimi ważna decyzja, dzisiaj wreszcie dowiadujemy się co postanowią, czy Lu zostawi Diego i wyjedzie ?
Wreszcie dużo Federico! Chłopak wraca z chłopcami do domu ...
A z kolacji u Cami nie wiele wychodzi ... czy zakończy się aż tak źle ?
Zobaczcie sami ;))
*Ludmila*
(…) –musimy porozmawiać. –powiedział zdyszany. Spojrzałam
na niego i zdziwiona.
-Okej. –odparłam cicho siadając na kanapie. Chłopak
usiadł koło mnie.
-No więc myślałem o tym wszystkim … dużo myślałem.
–zaczął. –No i coś wymyśliłem… może pojedz do Buenos Aires, załatw tam wszystko
co trzeba i w ogóle a potem wróć… do mnie.
-Nie, Diego nie mogę…
-Ale posłuchaj, możesz wziąć tu Naty, możemy zacząć tu
życie, będzie przecież tak jak tam … -nie poddawał się.
-Nie Diego, nie będzie tak jak tam! Musiałabym całkowicie
zmienić swoje życie, zaczynać wszystko od nowa, dla Natalii to też nie będzie
łatwe! –lekko podniosłam głos.
-Ale przecież masz mnie, pomogę Ci … poradzimy Sobie!
–zawzięcie mnie przekonywał.
-Nie… nie mogę. –wstałam. Ten natychmiast chwycił moją
ręką.
-Ale Lu … przecież wszystko jest możliwe… nie możesz mnie
zostawić, nie możesz! –mówił z desperacją wypisaną na twarzy.
-Muszę. -spuściłam głowę.
-Lu proszę.. –pociągnął mnie za rękę, którą trzymał i
wylądowałam na jego kolanach, automatycznie się w niego wtuliłam a on schował
twarz w moich włosach. –Nie możesz wyjechać… nie możesz. –powiedział już niemal
płacząc.
*Camilla*
Wszyscy zasiedliśmy do stołu.
-To … -zaczął Broadway. –Mogę wiedzieć w jakim celu tutaj
jestem ? Myślałem…
-Myślałeś, że Camilla będzie sama ? –spytał z ironią w
głosie Gary.
-Tak, mniej więcej. –powiedział bezpośrednio.
-No to przykro mi, że Cię zawiedliśmy, na twoje nieszczęście
a moje szczęście Cami jest ze mną, i z tego co mi wiadomo zamierza ze mną
zostać. –oznajmił mu mój ukochany z
dumnie podniesioną głową.
-Więc w jakim celu tu jestem ?
-Bo chciałabym Ci coś wyjaśnić… -w końcu się odezwałam.
–wzrok obu osobników płci męskiej usiadł na mnie.
-No to słucham.
-Broadway … -spojrzałam na niego. –Chciałabym abyś
zrozumiał, że mnie zraniłeś i ja ci nie wybaczę… nigdy…
-Co oznacza, że do Ciebie nie wróci. Nigdy. –dokończył za
mnie Gary. Broadway się roześmiał.
-I co ? Ta cała szopka jest po ty by przekazać mi, że do
mnie nie wrócisz ?
-Chciałam Ci to jakoś wbić do głowy…
-Oj Cami, Cami … -wstał i podszedł do mnie. Poczułam, że
Gary zaciska pięści. –Tylko Sobie to wmawiasz, wrócisz do mnie prędzej czy
później. –zaśmiał się i usiadł koło mnie, położył swoją dłoń na mojej nodze.
Wzdrygnęłam. –Kochasz mnie, tylko ten
frajer. –wskazał na mojego chłopaka. –Wmawia Ci, że nie.
-Słuchaj pawimóżczku. –Gary podniósł Cię z miejsca.
–Miałem być miły i panować nad emocjami ale przy Tobie się kurwa nie da!
–słysząc to poszłam w jego ślady i wstałam, stanęłam koło niego. –Masz 2
sekundy aby stąd spierdolić inaczej Cię zaboli! –wręcz wykrzyczał. Broadway
zaczął się śmiać.
-Dobra, dobra. –podniósł ręce na znak, że się poddaje.
-Miło było, dziękuję za pyszną kolacje. –chwycił kawałek tosta i wsadził Sobie
do buzi. –Do widzenia, powodzenia i bla bla bla. –powiedział powoli wycofując
się. Gary był gotowy skoczyć i mu walnąć. Powstrzymywałam go trzymając dłoń na
jego klatce piersiowej. W końcu usłyszeliśmy, że drzwi wejściowe zamykają się.
-No i już. –odsunęłam się od Argentyńczyka. –Poszedł
Sobie, możesz wyluzować i się uspokoić.
-Japierdole co za idiota i … -na chwile zawiesił wiedząc
jak mogę zareagować.
-No dalej, wyżyj się.
-Co za idiota, szmata i chuj …-mówił szybko. –Jak ty z
nim wytrzymałaś w łóżku ?!
-Normalnie, kiedyś był inny.
-Nigdy w to nie uwierzę…
-Gary nie chcesz może iść się przejść ? Albo może
siłownia ?
-Co? Po co ? –spojrzał na mnie zdziwiony.
-Bo musisz czemuś przywalić, widzę to.
-No tak, muszę, ale nie zostawię Cię samej… boje się że
ten masochista wróci.
-Wiesz co to znaczy w ogóle masochista ?
-Tak.
-Tak ?
-Cami to nie ważne… -wykręcił się. –Ważne jest to jaki z niego dziwny człowiek …
-Gary rozumiesz, że ta kolacja nic nie wskórała ?
Broadway zyskał tylko na sile. Wątpie żeby chciał się teraz odpierdolić…
-O to się nie martw, jeśli zbliży się do Ciebie na 5
metrów to już nie będę się powstrzymywać, i wiesz co ? Tak, ta siłownia jednak się
przyda, a ty dla bezpieczeństwa idziesz ze mną! –oznajmił szybko.
-Oj nie, ja nie idę na siłownie.
-Idziesz. –zaśmiał się i wziął mnie na ręce.
-GARY NIGDZIE NIE IDĘ! –zaczęłam krzyczeć i piszczeć.
Niestety zbytnio to nie podziałało. Pół godziny później ubrani i spakowani
ruszyliśmy na siłownie.
*Następnego dnia*
*Naty*
Obudziłam się wesoła. Dzisiaj miała wrócić Ludmila, byłam
tym faktem tak bardzo podekscytowana, że zaraz po przebudzeni wstałam i
zaczęłam przygotowania na jej przywitanie.
Błyskawicznie zjadłam śniadanie i ubrałam się w pierwszą
rzecz jaka wpadła mi w ręce, efekt nie był zachwycający ale zbytnio się tym nie
przejęłam, od razu ruszyłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać ciasteczka aby
zapełnić puszkę Ludmiły. 1,5 godziny później puszka była pełna świeżych ciastek
więc wzięłam się za obiad i sprzątanie.
Sama byłam zdziwiona swoim zapałem. Dom wyglądał tak
jakby zamieszkała go zwykła rodzina, pachniało ciastem i obiadem, wszędzie były
zdjęcia i pamiątki z dzieciństwa. Kto by pomyślał, że to zwykła kawalerka…
*Federico*
-No a to jest wasz pokój… -otworzyłem drzwi nogą i
wszedłem do środka. Powoli zacząłem się obracać aby dwie małe istotki na moich
rękach mogły wszystko zobaczyć. –Może trochę wyglądać jak dla dziewczynki,
wasza mamusia była pewna, że nie będziecie facetami, ale jak widać znowu
wygrałem. –powiedziałem z dumą. –Ale naprawię to, będziecie mieć pokój dla
prawdziwych facetów. –podszedłem do jednego łóżeczka. –A tu spędzicie
najbliższy rok waszego życia, mówię wam to jest najwygodniejsze miejsce na
świecie. –Włożyłem do białego łóżeczka jednego z moich synków. Zaraz potem
podszedłem do drugiego łóżeczka i włożyłem tam drugiego. Ci natychmiast
zasnęli. –Dzięki za współpracę. –wyszeptałem. –To ja pójdę coś ugotować… -powoli
się wycofałem i chwilę później byłem już na zewnątrz. Szybko zbiegłem do
kuchni.
Właśnie zaliczyłem jeden z najważniejszych kroków w życiu
ojca. Sprowadziłem moje pociechy do domu. Byłem z tego faktu strasznie dumny,
zwłaszcza, że byłem zmuszony zrobić to bez Francesci. Moja żona nadal
przebywała w śpiączce, jej organizm powoli się regenerował… bardzo powoli. Ale za to dzieciaki były
zdrowe i pełne energii, dlatego lekarze postanowili je wypuścić, teraz musiałem
stawić czoło rodzicielstwu sam, przynajmniej do momentu kiedy Fran się obudzi.
Rozglądając się po domu byłem strasznie wdzięczny mojej
ukochanej, że tak szybko przygotowała dom na przyjęcie bliźniaków. Kuchnia była
całkowicie zaopatrzona w butelki i sprzęty ponoć bardzo potrzebne, aczkolwiek
niewiadomego dla mnie użytku. W garażu stał podwójny wózek, a pokój chłopców na
szczęście był zaopatrzony w pieluchy, przewijak i inne sprzęty tego rodzaju. W
szpitalu zostałem nauczony jak się przewija, karmi i myje moje pociechy,
niestety na tym się skończyło. Nadal nie wiedziałem mnóstwa rzeczy i czułem, że
pomoc Violi będzie niezbędna. Dlatego gdy tylko wszedłem do kuchni zamiast
zacząć gotować chwyciłem telefon i wybrałem numer do mojej przyjaciółki.
-Cześć Fede! –usłyszałem jej radosny głosik.
-Hej Violu. –starałem się zabrzmieć tak jakby wcale nie
miał na głowie całego domu i dwójki noworodków. –Co tam u Ciebie ?
-Wszystko w porządku, idziemy właśnie z Leónem i Megan do
jej przedszkola, a u Ciebie ?
-No tak trochę właśnie wróciłem z bliźniakami do domu i
chciałbym prosić Cię o tą pomoc…
-Fede przestań się martwić, zaraz tam będę i we wszystkim
Ci pomogę. –powiedziała optymistycznie.
-Był bym Ci bardzo wdzięczny… bez Fran to jednak nie to
samo …
-Spokojnie, będę tam za 30 minut, a ty tymczasem usiądź i
odpocznij do póki dzieciaki śpią.
-Dobrze, to do zobaczenia. –rozłączyłem się
Odłożyłem telefon i rozejrzałem się po kuchni. Co jak co
ale panował tu chaos po moich krótkich wizytach w domu gdy tylko nie było mnie
w szpitalu. Nie chcąc wystraszyć Violetty zacząłem szybko sprzątać w
międzyczasie robiąc obiad czyli moją popisową poprawę, której nigdy nie psuję –
tosty.
*Ludmila*
Lotnisko w Barcelonie zachwyca wielkością. Jest po prostu
ogromne i widać je z daleka. Nie ma człowieka, który widząc go nie byłby
podekscytowany, niestety chyba jednak taki istnieje… jestem nim ja. Moja
taksówka była co raz bliżej gmachu
budynku a ja czułam, że jestem co raz dalej od Diego.
-10 euro poproszę. –powiedział w końcu bez emocji
taksówkarz. Melancholijnie wyciągnęłam potrzebną kwotę z portfela i wręczyłam
ją mężczyźnie. Ten wysiadł i otworzył bagażnik aby wyciągnąć moją walizkę.
Wysiadłam z samochodu, wzięłam od niego
bagaż i pożegnałam się. Chwile później
byłam w środku lotniska. Rozejrzałam się
w celu znalezieniu punktu odprawy. Gdy tylko go odnalazłam ruszyłam w jego
kierunku i poddałam się wstępnej odprawie. Teraz miałam przekroczyć bramki i na
zawsze opuścić Barcelonę.
-Spokojnie Lu… musisz wrócić do Buenos Aires.
–powiedziałam sama do Siebie patrząc na drzwi lotniska. Już chciałam się
obrócić i z podniesioną iść do bramek gdy w drzwiach pojawił się Diego. Nie
miałam jak uciec, ten od razu mnie zauważył i zaczął biec w moim kierunku.
-Myślałaś, że puszczę się przez ocean bez pożegnania ?
–spytał będąc już przy mnie.
-Diego… ja nie chcę żebyś cierpiał… -powiedziałam robiąc
krok w tył. –Dlatego wyjechałam bez mówienia Ci tego.
-Zranisz mnie jeśli mnie teraz nie pocałujesz… ten
ostatni raz. –westchnęłam i namiętnie wbiłam się w jego usta, ten objął mnie w
talii i oddał pełen emocji pocałunek.
-Kocham Cię i ocean nas nie rozdzieli, w końcu będziemy
razem, obiecuję Ci to. –powiedział gdy tylko się od mnie oderwał. –A teraz
jedź, bądź szczęśliwa. –przytulił mnie.
-Ja Ciebie też kocham. –wyszeptałam i spojrzałam mu w
oczy. –Zawsze.
-Idź bo zaraz nie wytrzymam… -spuścił głowę. –Bądź tam
szczęśliwa. –chwyciłem walizkę i ostatni raz na niego spojrzałam.
-Kocham Cię. –oznajmiłam całując jego policzek. Obróciłam
się i ruszyłam do bramek.
*Violetta*
Do domu Federico dotarłam o 10 minut wcześniej niż
planowałam, zapukałam i ujrzałam radosnego Włocha.
-Viola! –powiedział uradowany i mocno mnie przytulił.
-Cześć Fede. –zaśmiałam się i dokładnie go obejrzałam.
Wyglądał dobrze, nie było widać, że jest zestresowany czy zmęczony. Nawet jego
grzywka dobrze stała. Szybko zaciągnął mnie do środka.
-No to co ? Od czego zaczynamy ? –spytałam rozglądając
się po salonie, do którego mnie zaciągnął.
-Ee… -chwile się zawahał. –To może zaczniemy od kuchni ?
Powiesz mi czym po pierwsze karmić moje brzdące i do czego służą te różnorodne
sprzęty, które Fran kupiła ? –zaśmiałam się.
-Jasne. –ruszyłam w stronę kuchni, a tam się zatrzymałam
i o dziwo byłam zachwycona porządkiem.
-Zrobiłem coś do jedzenia. –oznajmił wchodząc za mną i pokazując
mi talerz tostów.
-Ja dziękuję, jestem po śniadaniu ale patrząc na Ciebie
to przydałoby Ci się. –zaśmiałam się. –Siadaj i jedz a ja ugotuję Ci szybko
zupę i przygotuję mleko dla chłopców dokładnie Ci wszystko tłumacząc.
-Świetny plan. –zaśmiał się biorąc talerz z jedzeniem.
Usiadł i zaczął jeść a ja szybko postawiłam na zupę, gdy ta się gotowała
zaczęłam mu tłumaczyć jak krok po kroku przygotować mleko dla chłopców
wyjaśniając mu przy tym do czego służą sprzęty takie jak wyparzać do butelek. Po
godzinie Fede był najedzony, zupa zrobiona a mleko gotowe do podania.
-To co ? Dasz sobie z tym radę ?
-Teraz już tak, nie sądziłem że to będzie takie łatwe…
-Tylko pamiętaj o proporcjach. Twoja ściąga wisi na
lodówce, mam nadzieje, ze jej nie zgubisz…
-Postaram się. –zaśmiał się. –To idziemy do chłopców ?
–spytał entuzjastycznie.
-Oczywiście! –tak też chwile potem staliśmy w białym
pokoiku pełnym zwierzątek patrząc jak dwie kopie Federa słodko śpią. –Czyli na
pewno wiesz jak się przewija, tak ? –spytałam szeptem.
-Tak, w tym pokoju raczej wszystko jest dla jasne… chyba.
-Okej, w razie czego istnieje telefon. –podarowałam mu
uśmiech.
-Dziękuję Ci strasznie… -podszedł do mnie i mnie
przytulił. –Bez Ciebie byłoby ciężko.
*
Strasznie dawno nie pisałam notki ...
Chciałabym wam podziękować za to, że mimo wszystko jakoś komentujecie, nie jest może super ale przynajmniej są :)) Dziękuję tym wszystkim, którzy chcą pomóc i piszą chociażby jedno słowo, które wywołuje uśmiech :))
Jak widzicie jest Fede i z rozdziału na rozdział już będzie go wiecej, co z Fran ... postaram się ją przywrócić do życia jak najszybciej :))
Czym więcej komentarzy tym szybciej next :)
Moje
OdpowiedzUsuńRozdział genialny normalnie nie wiem jak ty to robisz tylko pozazdrościć :) W końcu dałaś trochę Fedusia- taki opiekuńczy tatuś ♥
UsuńNie rozwalaj diemily proszę...
Viola pomaga Fede przy dzieciach :)
Czekam na next
Jak coś to druga :***
Rozdział cudowny!
OdpowiedzUsuńLu i Diego rozmawiali :*
Feduś wrócił do domu z bliźniakami! :D
Vila mu pomaga :*
Jestem ciekawa co będzie dalej z Leosiem i Vilą, może posuną się o krok do przodu..? Jestem 'za' xD
Wpadnij do mnie, adios :*
Werka mnie zabije ...
OdpowiedzUsuń*TO JEST PIERWSZY KOMENTARZ*
Zajęte dla Werkii <3
Moja Demila :'''(
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdzial
Pozdrawiam Olivia
Moje!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze chciałam cię bardzo przeprosić, ze nie komentuje często.. :( staram się chociaż jedno zdanie napisać, ale nie wychodzi z tego danie tylko jedno słowo. :(
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny, ale idę go doczytać do notki :D
.........................
jestem xD Nie musisz dziękować, komentujemy bo twoje opowiadania, historie są poruszające i naprawdę super pisane przez genialna dziewczynę *.*
Następnym razem mi zajmujesz!
Bp tak to jestem na szarym końcu :'(
Chociaż raz chce być pierwsza! xD
Do rozdziału.
Jest po prostu
GENIALNY.
A FRAN MA SZYBKO WRÓCIĆ :D
Czekam na następny, z niecierpliwością <3
Czasami możesz się odezwać, czy coś xD
Dziękuje.
Kocham.
Mam nadzieję, że Fran "ożyje". Fede tatuś <3
OdpowiedzUsuńDobrze sobie poradził.
Rozstanie Diemiły :(
A Broadway pawimóżdżek niech się od Cami odwali.
Rozdział boski. Jak zawsze. Pamiętaj, że jest wiele osób, które to czytają i na pewno im się podoba, ale nie komentują, bo są leniuszkami.
Miłej niedzieli.
V.V.
Cudo !
OdpowiedzUsuńCudo ale niech diemiła się nie rozstaje PLIS!!
OdpowiedzUsuńCudowny :**
OdpowiedzUsuńUwielbiam twojego bloga <333