sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 14


"Don't worry, be happy"

Dla Veronici Verdas 

W TYM ROZDZIALE ... 
Violetta dowiaduje co się stało z Megan, jest zaskoczona ale oddycha z ulgą. Już nieco spokojniejsza idzie na spotkanie z dziećmi a potem korzystając z okazji idzie do Federico. Tak też wreszcie dowiadujemy się co się u niego dzieję ... cóż, nie jest doskonale. 
Następuje kontynuacja kłótni Naxi a na drodze Camilli staje przeszkoda, którą kiedyś już pokonała. Tylko teraz jest wzmocniona...  

 
 
*Violetta*
-Co ?! Co się stało Megan ?! –spytałam z lekka spanikowanym głosem.
-Ee… dzwonili z przedszkola.
-I ? León mów do cholery jaśniej!
-Megan popchnęła jakiegoś małego gościa, ten się przewrócił i rozciął brew. –powiedział szybko czekając na moją reakcje.
-CO ?! –krzyknęłam zwracając uwagę nawet kierowcy.
-No i tak trochę wzywają nas do przedszkola. Małą już odebrałem, powiedziała, że to wina tego małego.
-Gdzie jesteście ?
-W domu, Violu ale nie gniewaj się na Megan… ona nie chciała.
-Z Megan o ja Sobie jeszcze porozmawiam. Słuchaj nie mogę teraz zbytnio rozmawiać, dojeżdżamy już do szpitala. Porozmawiamy w domu. –oświadczyłam widząc budynek.
-Jasne. –odpowiedział a ja się rozłączyłam. Nerwowo rzuciłam telefon z powrotem do torebki.
-Co się stało ? –spytała Monica dokładnie mnie obserwując.
-Megan pobiła kolegę. –rzuciłam szybko.
-Ta kruszynka pobiła jakieś dziecko ? –kobieta zaczęła chichotać.
-Tak! –nie kryłam zdenerwowania. W gruncie rzeczy cieszyłam się jednak, że nie chodzi o jej zdrowie.
-Violu spokojnie. –brunetka nadal się śmiała. –Musiał ją mocno wkurzyć, nie dziwię się jej, w dzisiejszych czasach chłopcy są naprawdę wkurzający. –tym razem i ja się zaśmiałam.-Megan na stówę miała mocny powód żeby mu przywalić, więc nie martw się a przynajmniej tego nie pokazuj. Te dzieci chcą widzieć twój uśmiech.
-Tak… no dobra. –zgarnęłam włosy z czoła i się uśmiechnęłam. –Tak dobrze ? –spytałam szczerząc się do niej.
-Idealnie! –zaśmiała się otworzyła drzwi samochodu.

*Naty*
-Co ? –spojrzał na mnie ze zdziwieniem wypisanym na twarzy ? –Jak to wyjeżdżasz ?
-Ot tak! Wyjeżdżam, mam Cię dość!
-Zostawiasz mnie ?
-Jeszcze się dziwisz ? –zirytowana się zaśmiałam. –Po tych wszystkich dniach kiedy traktowałeś mnie jak zwykłą szmatę, która nie odróżnia krowy od koguta ? Po tych wszystkich dniach kiedy ciągle mnie kompromitowałeś i zmuszałeś do tych wszystkich obrzydliwych rzeczy do których najzwyczajniej w świecie nie jestem stworzona dziwisz się, że stąd wyjeżdżam ?!
-Beze mnie ? –chłopak był oszołomiony.
-Tak! Bez Ciebie! –krzyknęłam. Maxi spuścił głowę.
-Starałem Ci się pomóc…
-Nie, Maxi starałeś się mnie zmienić. Na siłę.
-Chciałem… -nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Chciałeś żebym była inna. Chciałeś żebym była jednocześnie piękna, szykowna, przykładna, żebyś mógł mnie pokazać i się mną chwalić ale jednocześnie chciałeś żebym goniła ze szmatą po domu jednocześnie robiąc ci obiadek i prasując gdy tymczasem siedziałbyś z dupą wygodnie osadzoną na kanapie przed telewizorem!
-Naty posłuchaj..
-NIE! Ty posłuchaj mnie! –ponownie krzyknęłam. –Nie jestem do jasnej cholery idealna! A to, że ty się zmieniłeś w takiego … -na chwile się wstrzymałam. Nie byłam pewna tego co mówię. Nie wiedziałam czy ten związek ma w ogóle jakąś szansę, czy jeśli powiem mu teraz to co myślę, to czy kiedykolwiek mi wybaczy. –W takiego idiotę,–mocno złagodziłam swoje myśli. –To nie znaczy, że ja też będę się zmieniać w idealną Panią domu!
-Naty proszę. –nadal próbował dość do głosu.
-Nie, Maxi z nami koniec. Wracam do Buenos Aires. –byłam pewna, że te słowa odmienią moje życie. Tylko wtedy jeszcze nie sadziłam jak bardzo i mimo tego, że czułam, że już za chwile dotrze do mnie co powiedziałam brnęłam dalej. –Tak więc wyjdź, chcę się spakować.
-Jesteś tego pewna ? –spytał cicho.
-WYJDŹ!

*Camilla*
-Cami proszę o 5 minut rozmowy! –mówił natarczywie chodząc za mną.
-Nie mam ochoty. –odpowiedziałam niezwykle spokojnie idąc dalej przed Siebie nie przejmując się chłopakiem.
-No Cami, tylko 2 zdania! –ciągnął dalej.
-Zmarnujesz tym 3 minuty mojego życia.
-Cami proszę… -nie poddawał się. Przyśpieszyłam. On też. W końcu położył dłoń na moim ramieniu i zatrzymał, zmusił żebym obróciła się do niego i spojrzała na jego twarz. Mimo braku chęci zrobiłam to. Zobaczyłam czarnoskórego chłopaka o niecodziennym jak na niego błysku w oczach. Był sfrustrowany, ale i zdeterminowany, bardzo czegoś chciał. –Dziękuję. –powiedział patrząc w moje oczy. Westchnęłam.
-O czym tak bardzo chcesz rozmawiać ? –spytałam spokojnie a ten spuścił głowę.
-Tęsknie. –powiedział.
-Za czym ? –zrobiłam pytającą minę.
-Za Tobą. –odpowiedział a ja wręcz wybuchłam śmiechem.
Ten drań, facet, który dwukrotnie mnie zdradził miał naprawdę nadzieję, że do niego wrócę. To było wręcz niedorzeczne.
-Haha Broadway powiem ci jedno. –powiedziałam szybko przez śmiech. Na chwilę przerwałam i uspokoiłam emocje. Wzięłam głęboki wdech. –Spierdalaj.
Obróciłam się na pięcie i ruszyłam tam gdzie zmierzałam przed tym jak zatrzymał mnie chłopak. Niestety ten się nie poddawał, szybko do mnie podbiegł i stanął mi na drodze.
-Dobra, przepraszam, może powiedziałam to trochę zbyt szybko, Cami przepraszam, że Cię zraniłem. –ponownie się zaśmiałam.
-Broadway skarbie przepraszałeś już tyle razy że aż dupę ściska, ale to nie wystarczy i sorry ale nic nie wystarczy, to koniec, nie będzie już nas. –wyminęłam go i szłam dalej.
-Ale ja i tak będę o Ciebie walczył!
-Nie musisz.
-Ale chcę! –zaśmiał się i pozwolił mi iść dalej samej.
Ponowne pojawienie się Broadwaya kilka dni temu w ogóle mi dodatkowo nie pomaga. Wspomaga jedynie problemy. Bo po jaką cholerę do problemów z rodziną i wspomnieniami jeszcze mi natarczywy były chłopak ?!
Portugalczyk jest bardzo pewny Siebie i wie co chcę osiągnąć. Zerwał ze swoją kochanką – ponoć dla mnie. Czy to prawda ? Pewni mocno odbiegająca od rzeczywistości. Zakładam, że to ona zerwała z nim a Broadway potrzebuje dziewczyny, na celowniki jestem ja. Dlaczego ?
Oto jest pytanie…

*Violetta*

Inexpresiva o automaticada
Supercreativa o muy aposionada
Hacer todo por saber quien eres
Seguir tu camino si asi lo prefieres

Ser quien te gusta ser transparente
Ser diferente entre tanta gente
Seguir un sueno y no detenerse
Tu luz brilla y ya se enciende

Yo no soy un zombie
Yo no soy un robot
Hago mi camino y decubro quien soy
Vivo como siento y eso me hace cambiar
Soy diferente
Unica, Unica!

Zaśpiewałam razem z gromadką dzieci zgromadzonych w Sali. Wszystkie miały radość wypisaną na twarzy, ta chwila spędzona z kimś kto nie jest lekarzem i pielęgniarkami wiele im dawała, cieszyłam się widząc, że w tak prosty sposób mogę je uszczęśliwić. Niektóre z nich zostaną tutaj do końca swych dni, których na pewno nie zostało już dużo, jestem tutaj bo chciałabym je umilić, sprawić, żeby nie kojarzyły się z najgorszym.
Dzieci siedziały w kółeczku, niektóre na poduszkach ułożonych na dywanie a niektóre na wózkach inwalidzkich, patrzyły na mnie z podziwem chcąc bawić się dalej. Widząc ich radość automatycznie zaczęłam śpiewać  Podemos”. Dzieciaki nie czekały długo aby się dołączyć, zrobiły to już w drugim wersie i tak cała Sala ożywa w brzmieniach piosenki miłości.

*

-Tak León, właśnie wyszłam z Sali i idę do domu. –powiedziałam spokojnie do telefonu.
-Dobrze, czekamy na Ciebie. –rozłączył się. Zaśmiałam się i spojrzałam na wyświetlacz, była dopiero 17:08, od mojego przyjazdu do szpitala minęły 2 godziny, w ciągu tak krótkiego czasu Megan nie mogła wymęczyć Leóna, przeważnie zajmuje jej to trochę więcej czasu. León jest po prostu leniwy i chcę obejrzeć mecz. Zdając Sobie z tego sprawę postanowiłam jeszcze nie wracać. Ruszyłam do windy, ta zawiozła mnie na 8 piętro – odział poporodowy, gdzie najpewniej siedział teraz Federico.

*

-Dzień Dobry Fede. –powiedziałam szeptem wchodząc do Sali gdzie chłopak siedział i patrzył na swoje  śpiące skarby. Słysząc mnie nerwowo się obrócił.
-Oo Viola.. –odezwał się zaskoczony. –Co tu robisz ?
-Byłam u maluchów piętro niżej, trochę pośpiewaliśmy i w ogóle. -Wytłumaczyłam podchodząc i siadając koło niego. Spojrzałam na maluchy.
Urosły. To było pewne. Nie były już takie słabe i małe niczym ziarenka, nie były podłączone do sprzętów różnego typu, doszły do zdrowia.
-Przystojni, prawda ? –spytał widząc, że się im przyglądam. Zaśmiałam się.
-Tak, to cały podwójny ty. –Fede lekko się uśmiechnął. –Widzę, że doszli do zdrowia.
-Tak, oddychają samodzielnie, płaczą, kopią, dużo srają a co najważniejsze jutro wreszcie będą w domu. –powiedział z dumą dokładnie im się przyglądając i głaskając jednego po główce.
-Mogę też ? –spytałam niepewnie. –Dotknąć ? –Fede pojrzał na mnie jak na wariatkę.
-Violu jeszcze się pytasz ? –podarował mi serdeczny uśmiech, który automatycznie odwzajemniłam i wyciągnęłam rękę, żeby dotknąć główki drugiego malucha.
-Jak ich nazwałeś ?
-Nie chcę dawać im oficjalnych imion bez konsultacji z Fran. –jego mina trochę zrzedła. Przekazał mi tym, że trafiłam w sedno. Temat Francesci to tabu dopóki się nie obudzi.
-Przepraszam. –powiedziałam cicho.
-Spoko. –lekko się uśmiechnął.
-Fede wychowanie jednego noworodka samemu to ogromne wyzwanie, wychowanie dwóch to już w ogóle… jeśli tylko będziesz chciał, możesz na nas liczyć, możesz się do nas wprowadzić na kilka dni, jeśli tylko chcesz, pomożemy Ci, jeśli nie będziesz mógł Sobie z czymś poradzić, to wiesz. –spojrzałam na niego i chwyciłam jego rękę. –masz przyjaciół.
-Dziękuję. –w jego oczach zobaczyłam, że wiele to dla niego znaczy. Federico bardzo bał się tego czy Sobie poradzi, a ja go doskonale rozumiałam.

*Ludmiła*
-Czyli co ? To koniec ? Wracamy do Buenos Aires ? –pytałam nie wierząc w to, że przegraliśmy.
-Tak Lu, wypadliśmy z mistrzostw, możemy wracać do domu. –wytłumaczył mi bez entuzjazmu Diego.
-ojej… -usiadłam na łóżku koło niego.
-Tak, ojej. –rzekł z rozdrażnieniem. Sarkazm był mocno wyczuwalny w jego głosie. Wstał z łóżka i wyjrzał za okno.
-Ej co to za ton ?
-No bo traktujesz to jakby to było nic. To są mistrzostwa! –wybuchnął.
-Skarbie przepraszam. Ja po prostu… nie wiedziałam co powiedzieć. Wiem, że Ci zależy i że to dla Ciebie ważne ale… nie wiem jak wesprzeć… przepraszam Diego. –podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu.
Odwrócił się do mnie i złapał za ręce, wzdychając. Spojrzał mi w oczy po czym spuścił wzrok.
-To ja przepraszam, nie powinienem był. Nie musisz nic mówić, twoja obecność tutaj jest wystarczającym wsparciem. Poza tym gdybyśmy wygrali … jeden z reprezentantów drużyny z Europy chciałby mnie w jego drużynie, to byłaby szansa i by mnie kusiła, musielibyśmy opuścić Buenos Aires, a tego bym nie chciał.
-Musielibyśmy ? –podkreśliłam kluczowe dla mnie słowo.
Nie wyobrażam Sobie życia bez Ciebie, tam gdzie ty tam i ja. –spojrzał mi głęboko w oczy. –Kocham Cię Ludmiło najbardziej na świecie.
-Ja Ciebie też. –uśmiechnęłam się. Pocałował mnie w czoło i mocno przytulił.

 Czytasz = komentujesz = motywujesz 
13 KOMENTARZY - NEXT.

14 komentarzy :

  1. Pierwsza ! Jest Fedecesca mone nie dużo ale coś jest :) Ale mi stracha na robiłaś z Megan juz się bałam ze to coś poważnego. Brodway ty palancie odwal die od Cami ona se życie układa miałeś juz swoją szansę. Nie rozwala Naxi niech się chwilowo rozejdom a potem do siebie wrócą. Rozdział piękny i czy mogę prosić o więcej fedecesci ? Pozdrowionko Sofia :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam pytanko wpadniesz do mnie dopiero zaczynam i zależy mi na twojej opini
      fedecescaforever.blogspot.com
      Sofia :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Na samym początku chciałabym poinformować, że komentarz mojego murzyna (patrz o jeden kom w dół) nie będzie dłuższy od mojego.
      Murzyn jest leniwy i uprawia seksy na 6obcy!

      A teraz przejść do sedna.
      Przepraszam, że poprzedniego nie skomentowałam ;( nie mam czasu no! xD
      Rozdział to arcydzieło <3 napisane przez Nikle ;>
      Tak wgl, to zjadłabym pizzę!
      Megan! Hahahahahhaahahahahahahahaahahahahahaah <3
      Moja krew :3 no co? Violeetta tylko spróbuj dać jej szlaban czy cokolwiek! ;p
      To masz wpierdol. Widocznie chłopiec zasłużył na lanko :>> !
      A z dziewczynkami nie wolno zaczynać. NEVER.
      W NEXT'CIE ? xd ŻĄDAM WIĘCEJ LEONETTY.
      To je skandal! xDDD
      Omg! Supercreativa <33333 Omom *-* Najlepsza piosenka
      prócz Apendi a decir adios <333 ♥♥ Taak obie kocham :*
      Fedecesca <3333 Och, Fran! Kiedy ty wyjdziesz z tego szpitala? ;(
      Kiedy się wybudzisz kochana? :(
      I w tym momencie zgadzam się z moim murzynkiem.
      Gary o wiele bardziej pasuje do Cami niż Broduey! -.-
      Niech spada na drzewo! -.........- Idiota :D
      Wgl..Nie lubię nigdzie Diemiły, ale u Ciebie polubiłam looooool! XD
      Na razie mam pewność, że Leonetta jest bezpieczna <33
      Weź serio. My chcemy jej więcej uhuhuhu *-* <333
      +Fedecesci też mogłoby być o wiele więcej <3. Nie męcz nas i wybudź F ze śpiączki, żeby mogła sobie żyć z dzieciaczkami i Fedusiem <33333
      Jestem pewna, że Lajon będzie bronił Megaann <3,, a Vilu bd się na nią darła -.- . Przecież nie ma o co xDDDD ona tylko rozwiązała swój problem w sposób doskonały :D . Spokojnie Megan mój murzyn Cię obroni ^-^

      Dobra pewnie nie przebiłam tym krótkim komem mego murzyna, ale trudno się mówi. Z telefonu nie łatwo skomentować XDDDD zwłaszcza z mojego ;p
      Czekam na next i dobijamy komy! Dalej noooooo!
      Ja już chcę sie dowiedzieć co V powie Meg :>> Okejka Nikla wbijaj na gg no, nudzi mi się pajacu ;-------; !

      Pozdrawiam:* i kochammmmm ♥

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Był Federico!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
      Umc, umc, umc!
      W końcu chociaż trochę Fedecesci!
      Ja to umiem zacząć komentarz XDDDDD
      Fran jeszcze w śpiączce :(((((
      Ale maluszki już zdrowe, a to też się liczy :D

      HAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAH!!
      Matko jak ja kocham Megan!
      Jak coś się nie podoba - wpierdol!
      Proste? Proste!
      HAHAHAHHAHAH
      Przypierdoliła jakiemuś leszczowi i prawidłowo XDDD
      Jestem ciekawa co jej takiego zrobił. Pewnie powiedział, że jest brzydka czy coś XD
      Jestem pewna, że później Megan będzie mówiła Leonowi albo V, że bardzo polubiła tego chłopca albo, że to jej narzeczony XD
      A Leon panika, że Megan w tym wieku ma chłopaka XDDD
      Coś za bardzo mnie ponosi wyobraźnia XD

      Brodway mógłby się odczepić od Cami. Zdecydowanie wolę Garego!
      On jest jaki kochany i opiekuńczy *-*
      A Brodway zdradzał Camille i w ogóle

      Drużyna Diego przegrała mistrzostwa :(((
      Ale z jednej strony dobrze, bo będą siedzieć w BA z całą ekipą, a nie będą się szlajać po Europie XDDDD
      Oni też są tacy słodcy *-*
      Ej! U ciebie wszystkie pary są takie słodkie <3

      Czekam na next :*
      Kocham <3

      P.S. Będzie jeszcze w opowiadaniu Germangie?

      Usuń
  4. Piękny masz talent czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy trzeba mówić coś więcej niż to ze ten rozdział to ... CUDO !!! Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałam powiedzieć, że przeczytałam rozdział i dziękuję za dedyk, i że napisałam komentarz, ale na moje nieszczęście nie byłam zalogowana i po zalogowaniu się skasował. Wrócę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pięknie czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  8. Uf.. Megan tylko pobila jakiegos chlopca.. Myslalam, ze bedzie gorzej xD Tak malo Fedecesci. Naprawde? Jesli sie nie myle pisze sie Brodway. Camili tekst najlepszy <3 Naxi, no nie :v Przegrali w mistrzostwa. Jak, ja sie pytam jak ? Lece, pa.

    OdpowiedzUsuń