wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 13


"Stay Strong" 

Dla Martyny Więch

W TYM ROZDZIALE...
Violetta idzie na cmentarz. Odwiedza tam swojego męża i rozmawia z nim. Natalia buntuje się przeciw Maxi'emu i urządza mu nie małą awanturę... ale za to u jej siostry trochę milej, Ludmila mile spędza czas z Diego, ta sielanka niestety nie potrwa zbyt długo... 
A u Camilli przyjęcie i zabawa ... dziewczyna odbywa ze swoim chłopakiem rozmowę na temat ich wspólnej przyszłości ... czy Gary coś planuje ? 


*Violetta*

Mimo znaczenia i tego co znajduje pod moimi stopami bardzo podoba mi się to miejsce, ogromny zielony trawnik jest bardzo zadbany, miejscami rosną kwiaty a nad niektórymi grobami rosną piękne stare drzewa. Wszystkie nagrobki są takie same*, wykonane z białego marmuru i wszystkie oczywiście zadbane, te na których nie ma kwiatów i zniczy, jest mało. Uroku dodaje też niebieskie niebo i słońce mocno grzejące, jest przecież grudzień, początek lata , mimo, że to cmentarz miło się tutaj przespacerować.
Powoli szłam w stronę sektora najbardziej oddalonego na północ. Tam pochowaliśmy Jake’a. Miałam szczerą nadzieję, że tylko ja nie miałam odwagi przyjść tu wcześniej, i że jego nagrobek nie jest zaniedbany. W ręce trzymam bukiet świeżo ściętych stokrotek, to moje i jego ulubione kwiaty, symbolizują wielką odwagę, siłę a jednocześnie są skryte i potrafią się schronić kryjąc się na noc. Jednocześnie są takie piękne.
W końcu udało mi dotrzeć  na odpowiednie miejsce i zaczęłam szukać odpowiedniego nagrobka, nie zajęło mi to długo, kilka minut później stałam nad miejscem spoczynku mojego męża. Na całe szczęście Olga i Ramallo zadbali o to miejsce i najwyraźniej dopiero co tu byli. Na nagrobku leżały świeże kwiaty i jeszcze palące się dwa znicze.
-Przepraszam. –powiedziałam na głos patrząc na jego imię wyryte w marmurze. –Powinnam tu przyjść wcześniej… -kontynuowałam nie zwracając uwagi czy wyglądam dziwnie czy nie, rozmawiałam z moim mężem. –Ale nie mogłam… Ostatnio tyle się wydarzyło. –westchnęłam i usiadłam na trawie. Teraz mogłam z nim rozmawiać wiecznie, chciałam mu opowiedzieć wszystko. –Po powrocie tutaj, do Buenos Aires spotkałam Leóna i no wiesz… -spuściłam głowę. –Zakochałam się. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, chcę być szczęśliwa. –uśmiechnęłam się. –Megan też jest, dużo się śmieje, właśnie kończy przedszkole a w przyszłym miesiącu idzie do pierwszej klasy. Jestem z niej strasznie dumna, ty na pewno też. León bardzo o nas dba, a ja wróciłam do kariery, jest bardzo dobrze, wszystko się układa. Bardzo za Tobą tęsknimy, chciałabym jeszcze zobaczyć twój uśmiech, był taki piękny. –ponownie westchnęłam.
Z Jake’iem rozmawiałam jeszcze przez następne 15 minut, w końcu wstałam i położyłam kwiaty i znicz na grobie.
-Specjalnie kupiłam stokrotki, wiem, że je uwielbiasz. –powiedziałam uśmiechając się. –Kochamy Cię. –opuszkami palców dotknęłam jego imienia i powoli odeszłam. Przede mną cały dzień zajęć.

*Natalia*
Czasem zastanawiam się nad znaczeniem niektórych powiedzeń, tych mądrych lub nie, powiedzeń, które u wszystkich ludzi na tych świecie krążących się sprawdzają tylko nie u mnie. Cholerne zrzędzenie losu!
Maxi codziennie powtarza mi, że praktyka czyni mistrza, mówi, że z każdym kolejnym podejściem będzie to przyjemniejsze a zarazem łatwiejsze. Ale u mnie tak to nie działa.
Weźmy na przykład takie dojenie krowy. Przy tylu podejściach powinno mi to chociaż zacząć wychodzić… ale nie! Nadal jest dla mnie udręka i ciągła męczarnia, żeby zebrać chociaż jedną, małą szklankę mleka. Z dnia na dzień zamiast być lepiej jest gorzej i gorzej, a ja co raz bardziej mam ochotę najzwyczajniej w świecie stąd uciec. Myśl ta co raz szybciej ciągnie się ku realizacji, do tego stopnia, że w tej chwili stoję przed szafą i waham się czy spakować swoje rzeczy do walizki. Targają mną myśli zwątpienia i obaw, jeśli ucieknę Maxi pomyśli, że z nim zrywam, a tego nie chcę, a jeśli zostanę to prędzej czy później zwariuję. Kompromis ? Po co, Maxi jest uparty jak osioł, i tak nie wróci.
-Naty zaś nie wiesz co na Siebie ubrać ? –spytał zirytowanym tonem obiekt moich rozmyślań wchodząc niespodziewanie do pokoju.
-Nie Maxi. –powiedziałam przez zęby, trochę poirytowana jego złośliwstwem. –Doskonale wiem co na Siebie ubrać. 
-To po tak stoisz przy tej szafie i tak głęboko myślisz ?
-A nie mogę już postać i pomyśleć ?!
-No możesz, ale wszyscy domownicy właśnie coś robią, tylko nie ty.
-No i co w związku z tym ? –mój ton co raz bardziej pokazywał to co siedzi w mojej głowie. Wkurzał mnie. Wkurzał mnie tym swoim zaborczym zachowaniem. Na siłę kazał mi robić coś czego ja nie chcę, a on to doskonale wiedział. Zdecydowanie się zmienił. Nie był już taki kochany i troskliwy, miejscami mi wręcz rozkazywał, zmuszał do czynności, których robić nie chcę.
-Naty dobrze wiesz, że powinnaś pomóc. –powiedział rozkazująco.
-Ale ja nie chcę pomóc! Mam ochotę stać tu i myśleć!
-Naty do cholery! Nie czas na myślenie o ciuchach! –i w tym momencie wybuchłam. Chciałam do niego podejść i z całej siły strzelić mu z liścia.
-Myślałam o przyszłości naszego związku, myślałam o tym co zrobić żeby mi i Tobie było dobrze! –wysyczałam przez zęby powoli do niego podchodząc. –I wiesz co ? Właśnie sprawiłeś, że nie musze już myśleć!
-O co ci chodził ? –patrzył na mnie oszołomiony ale i wkurzony.
-Mam Cię dość! Mam dość tego miejsca, pracy, krów, kur i twojego zachowania! Nie zmienisz mnie na siłę, jestem modelką, będę się malować, będę chodzić w szpilkach, taka jestem i kurwa taka chce być! Nie będę żyć na wsi bo Tobie tak się podoba! Nie będę żyć z człowiekiem, który mówi mi co mam robić! –wykrzyczałam wszystko co siedziało mi na języku. –Wyjeżdżam!

*Ludmila*
-Czyli za żadne skarby nie możecie przegrać tego meczu, tak ? –spytałam, gdy Diego skończył opowiadać mi o nadchodzącym meczu.
-Tak, wtedy odpadniemy z grupy i pożegnamy się z dalszą walką o mistrzostwo.
-Aha. –mruknęłam. –To trochę głupie, przecież przegraliście tylko dwa mecze.
-Lu, aż dwa! I nie uzyskaliśmy w nich ani jednego seta, stawia to nas w niezbyt dobrej pozycji. –wytłumaczył.
-Stresujesz się ? –spytałam biorąc łyk kawy. Siedzieliśmy w przytulnej kafejce w centrum Barcelony.
-Trochę. –odpowiedział krótko. –Nie chciałbym żebyśmy skończyli z mistrzostwami tak szybko.
-I na pewno nie skończycie. –pocieszyłam go. –A nawet jeśli to cała Argentyna i tak będzie z was dumna. –podarowałam mu uśmiech, który chłopak natychmiast odwzajemnił.
-A ty ? –podniósł pytająco brwi. –Będziesz dumna ?
-Skarbie ja zawsze jestem z Ciebie dumna. Jestem dumna, że dostałeś się do drużyny, jestem dumna z każdego twojego serwu i odbicia, jestem dumna widząc Cię na boisku. –słysząc to Diego rozpromienił się.
-Dziękuję.
-Za co ? –spytałam uśmiechnięta.
-Za to, że tu jesteś. Kocham Cię. –powiedział a ja się zarumieniłam i spuściłam głowę. –Lu ? –spojrzał na mnie zdziwiony moją reakcją.
-Przepraszam.-szybko z powrotem przeniosłam wzrok na jego twarz. –Po prostu bardzo rzadko mówisz mi, że mnie kochasz i nie jestem do tego przyzwyczajona. –znowu się zarumieniłam, Diego zaś cicho się zaśmiał.
-No tak … Sam nie jestem przyzwyczajony do tych słów, ale... –wstał, obszedł stół i przyklęknął przy mnie. –Cholernie Cię kocham, i chcę żebyś to wiedziała. –Uśmiechnął się skradł mi delikatny pocałunek.
*Camilla*
Wszystkie wydarzenia sprawiły, że straciłam poczucie czasu, nie nadążałam nad upływem kolejnych dni, przestałam patrzyć na datę, nie zorientowałam się, że dziś jest tak ważny dzień. Kończyłam 28 lat.
-Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! –rozległy się śpiewy a chwile później w kuchni zjawili się mama, tata i Gary. Moja rodzicielka trzymała tort a ja miałam ochotę na nich skoczyć i mocno ich uściskać. Pamiętali. Pamiętali nawet wtedy kiedy nie pamiętałam ja, o niczym im nie przypominałam, nawet nie podpuszczałam. Pamiętali sami.
Stałam tak szczęśliwa i patrzyłam jak mama kładzie tort na blat. Był mały i skromny ale idealny. Zrobiony był w stylu mojej mamy więc od razu domyśliłam się, że zrobiła go sama, widać było, że włożyła w niego mnóstwa serca. Prostokątne ciasto przyozdabiały kwiatowe ozdoby z lukru i 28 świeczek.
-No to dmuchaj. –powiedział wesoło tata.
-Ale najpierw pomysł życzenie. –dodał Gary, stając przy mnie. Szeroko się uśmiechnęłam i wzięłam głęboki wdech.
Chciałabym założyć rodzinę. –Pomyślałam i mocno dmuchnęłam na świeczki, wszystkie od razu zgasły a moi najbliżsi zaczęli klaskać.

*

-No to co Sobie życzyłaś ? –spytał ciekawsko Gary wracając do kuchni zaraz po tym jak pożegnał moich rodziców. Zaśmiałam się.
-Gary jak Ci powiem to się nie spełni. –powiedziałam czytając instrukcję obsługi prezentu od taty. Byłam strasznie szczęśliwa, że dostałam maszynę do wypieku chleba. Wreszcie będę mogła zacząć jeść chociaż w pewnym stopniu zdrowo.
-Ale ja jestem czarodziejem, który spełnia życzenia. –powiedział chytrze. –Beze mnie twoje życzenie się spełni.
-Oj spełni się, spełni. –odpowiedziałam powoli nadal skupiając się na instrukcji.
-No to skoro jesteś tego taka pewna, to możesz mi powiedzieć czego Sobie życzyłaś. –westchnęłam i odłożyłam kartkę, spojrzałam na niego z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Pomyślałam, że chciałabym założyć rodzinę. –oznajmiłam.
-Serio ? –cicho się zaśmiał. –Cami życzysz Sobie tak banalnych rzeczy ? –zaczął się śmiać.
-To nie są banały! –powiedziałam oburzona.
-Skarbie normalni ludzie w urodziny życzą Sobie samochodów lub wakacji! Jeśli chcesz mieć dzieci wystarczy powiedzieć, przecież możemy się nad tym zastanowić. –powiedział trochę poważnie i podszedł do mnie chwytając mnie w talii. -Takie życzenie możemy spełnić w każdej chwili.
-Ale Gary to nie takie łatwe… -westchnęłam. –Musielibyśmy się pobrać, pogadać z rodzicami, przygotować na to mieszkanie, i wiele innych różnych rzeczy. To decyzja na całe życie.
-A chcesz mieć dzieci ? –spytał. –Ze mną ?
-Tak, ale… -przerwał mi kładąc palec na moich ustach.
-Tak, musimy się przygotować, zrobimy to, możemy spełnić twoje marzenie. –powiedział delikatnie a zarazem tajemniczo.
Czy on mi się chce w najbliższym czasie oświadczyć ?! Co on do cholery planuje ?!
-Naprawdę chcesz to zrobić ? –spytałam zaintrygowana.
-Oczywiście. –uśmiechnął się, pocałował mnie i przytulił.
Kocham tego człowieka. Kocham do nad życie mimo, że jesteśmy tak krótko. –stwierdziłam zatapiając się w jego uścisku.

*Violetta*
Drogi Pamiętniku,
Dziś wreszcie się odważyłam, wreszcie poszłam na cmentarz i porozmawiałam z Jake’iem. Poszłam tam ze stokrotkami w ręce, dałam mu je, usiadłam i zaczęłam opowiadać. Powiedziałam jak się ma Megan, że już nie długo idzie do szkoły i trzyma się dobrze, zdradziłam, że się zakochałam, sama w sumie nie wiem dlaczego. Czy powinnam mu to mówić ? Czy Jake tam z nieba widzi, że jesteśmy szczęśliwi razem z Leónem, czy nie jesteś zły ? Ale chyba mam prawo ułożyć Sobie życie od nowa… prawda ?
PRAWDA!
Jake’a nie ma. Jest León.
To León sprawia, że jestem szczęśliwa, i chyba nie powinnam się przejmować tym, czy Jake na to patrzy czy nie… myślę o nim, kocham go, ale mam zamiar być szczęśliwa i uśmiechnięta.
Postanowiłam, że będę go odwiedzać regularnie, siedzenie tam i opowiadanie mu co zdarzyło się w ostatnim czasie jest niezłą odskocznią, nie muszę wtedy myśleć o bezsensownych sprawach tylko o tym co chcę mu powiedzieć. To dziwne ale siedząc tam potrafię  nawet się śmiać, ludzie wtedy patrzą na mnie jak na wariatkę, ale cóż, z moim mężem zawsze się śmiałam i będę to robić nawet teraz.

Szeroko się uśmiechnęłam, zamknęłam pamiętnik i odłożyłam go na siedzenie obok. Siedziałam w taksówce jadącej do szpitala dziecięcego, obok mnie siedziała Monica, która żywo ćwierkała przez telefon, taksówkarz z przodu, łysy mężczyzna w przednim wieku miał słuchawkę w uchu i najwyraźniej zbytnio nie obchodzi go to co dzieję się za nim. Rozluźniłam się i wyciągnęłam telefon z kieszeni, spojrzałam na wyświetlacz, 1 nieodebrane połączenie od Leóna. Zachichotałam klikając w zieloną w słuchawkę. Chłopak natychmiast odebrał.
-Violu gdzie jesteś ? –spytał nie mówiąc nawet krótkiego „hej”.
-W drodze do szpitala, co się stało ?
-Do szpitala ? –w jego głosie usłyszałam panikę.
-León przecież mówiłam Ci, jadę tam odwiedzić dzieci, zaśpiewać dla nich.
-Nic nie mówiłaś. –oznajmił z wyrzutem.
-Mówiłam, pewnie nie słuchałeś.
-Nic nie mówiłaś!
-Dobra! León po co dzwonisz ?
-Chodzi o Megan…

*akcja dzieje się w Buenos Aires, tam nagrobki w większości są takie same. 



  ***
Jeśli chodzi o Fedesce, bo bardzo o nią pytacie. Fedesca będzie, ale dopiero za kilka rozdziałów, obiecuję wam, że jak się pojawi to z wielkim BUM (i z bliźniakami w domu :)) ) 
Jeśli przeczytałeś, proszę skomentuj. 
To bardzo wiele dla mnie znaczy. 
Next w piątek lub sobotę.  

9 komentarzy :

  1. Odpowiedzi
    1. "Chodzi o Megan.." Serio?! Dlaczego Ty mi to robisz? ;(((((((((((((((((
      Nienawidzę, jak kończysz w takich momentach! I do tego Fedecesca za kilka rozdziałów! Widzę, że kochasz mnie torturować! :(
      Przejdę lepiej do tych pozytywnych stron.
      Urodziny Cami <333333333
      Gary pewnie niedługo się jej oświadczy <3333333333333
      Tak cudownie <333
      Demiła taka słodka <33333 (napisałam identycznie chyba w poprzednim rozdziale prawda? Nie ważne XDDDD)
      Sielanka u Demiły nie potrwa za długo?! :(((((( Kochasz mnie torturować x2 -.-
      Nie mam pojęcia dlaczego, ale miałam łzy w oczach, jak czytałam ten fragment, gdy Violetta była na cmentarzu u Jake'a i z nim rozmawiała...
      Czemu nie chce mi się dalej pisać komentarza? Nie mam pojęcia ;/
      Czekam na 14 <333
      Kocham <3333

      Usuń
  2. moje
    Werkaaa Blanco.

    OdpowiedzUsuń
  3. Siemaneczko ;3 (bez polskich znakow)
    Zaczne od naaajwazniejszej sprawy. Fedecesca. Wielkie bum. W sensie dobrym ? xD Wiesz, blizniaki w domu, to nie znaczy, ze z Fran 💓 Dopiero za kilka rozdzialow ?! :o Ja mam sie na test z Niemieckiego uczyc, a nie pisac komentarz. :D Czekaj .. Co z Megan ?! Nie pisz, ze cos jej sie stalo, ze jest to zwiazane z koszmarem Vilu ;c Urodzinki Cami ;* Gary i oswiadczyny ? ^^ Naxi ;/ Biedni ! :'c Sielanka u Diego i Lu sie skonczy ? :o Why ? ;( Pieknie opisalas pobyt Violetty na cmentarzu :) Dedyk dla mnie ? Dziękuję bardzo. c; Nie zasluzylam : ) Hm..to chyba koniec :) Pa ;*
    P.S. Wiesz, ze biografia Tini, oczywiscie w jezyku polskim, ma premiere juz w lutym ? :D Ja juz zamowilam, na stronie internetowej empiku ;D Jako przedpremiera czy cus i taniej jest xd Niestety wysylka dopiero w lutym l, a dokladniej czwartego, wtedy kiedy jest premiera. Zamierzasz kupic ? Chcialam powiedziec, ze podobno przed „i” nie stawia się przecinkow, ale sama mam z nimi problemy, a wiec sie nie przejmuj. ;p
    Za wszelkie bledy przepraszam, pisze z komorki :)
    Pozdrawiam cieplutko, Martyna.

    OdpowiedzUsuń
  4. *Madzia spokój, wdech, wydech, działamy pokojowo*
    CO ZROBIŁAŚ MEGAN?!
    HMMM?! NO JA SIĘ PYTAM!
    I chcę odpowiedzi!!! ;***
    Rozdział świetny, piękny, cudowny[1827364647474 przymiotników ]..zajebisty i najlepszy!
    Cary, Gami (?) cokolwiek no, Gary i Cami, planują przyszłość <3 Czekam na to !
    Naci...Naty ma rację, nie można zmienić człowieka bo się tak chce, trzeba go zaakceptować takim jakim jest. No chyba że coś nie ten teges i nienajlepsze towarzystwo to wtedy działać xD Ale jak ktoś jest dobry, to na cholerę, Maxi ja Cię pytam?!
    Smuteczeq i szczęście u Diemiły ^.^ Jak to wylecą?! Przecież są najlepsi!
    "Cholernie Cię kocham, i chcę żebyś to wiedziała" Ona to wie, widzi to w czynach. Miłość to i czyny i słowa. Ale czyny są ważniejsze niż nieudowodnione słowa..
    Violetta, jestem z cb dumna. Jake na bank nie jest zły, kocha Cię i chce żebyś była szczęśliwa, tak samo jak Megan. A to że Leon ci daje szczęście i wgl, to już inna sprawa XD
    Więc podsumowując....wiele się nadziało a wnioski płynące z rozdziału i to czego uczysz masz powyżej. Przekazujesz bardzo dużo i to jedna z niewielu rzeczy za które cię kocham!
    Kochaaammm i życzę weny <3 <3 <3
    Cis ;**
    PS. No wiadomo że czekam na Fedecesce i nexta!


    loveislikemagictry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Po prostu boski. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś. Chciałam napisać pod poprzednim rozdziałem komentarz, ale mi się usunął, a był strasznie długi i... No wiesz... Nie chciało mi się za bardzo pisać jeszcze raz, a zwłaszcza, że byłam u babci i nie miałam potem możliwości napisania go. Ale tak naprawdę go napisałam tylko się usunął...
    Dobra. DOŚĆ TYCH WYJAŚNIEŃ!!!!!!!
    Ok. Spokojnie. Rozdział przecudowny. Chyba wiesz co o Tobie sądze, więc nie muszę chyba przypominać jak bardzo Cię kocham? I co? Nie muszę? Nie muszę. Niedługo kończą mi się ferie i nie wiem czy znajdę czas na czytanie Twoich rozdziałów. CO JA GADAM? Ja zawsze znajdę dla cb czas. 😘
    Więc na zakończenie mojej jakże cudnej wypowiedzi (czujesz ten sarkazm ;) ) chcę Ci podziękować za to, że wróciłaś.
    Kochaj to co robisz i rób to co kochasz.
    (masło maślane ;) )
    Kocham Cię <3
    Veronica V. ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń