czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 12 | wielkie bum!


"Nie ma tego złego, co na dobre nie wyjdzie!" 

Dla Madzi i Kurdupelka

W TYM ROZDZIALE ...
Violetta ma zły sen, na szczęście szybko o nim zapomina i zaczyna kolejny szalony dzień u boku Leóna. Cami się przeprowadza, Naty intesywnie myśli a Ludmila ... Lu jest szczęśliwa przy Diego. Wraz z 12 rozdziałem rozpoczyna się mnóstwo problemów i zwrotów akcji ...






*Kilka dni później*
*Violetta*
Zobaczyłam małą dziewczynkę. Była sama, zagubiona, ale nie okazywała tego znacząco. W rączce trzymała różowy zeszyt, ubrana była w zwykłą niebieską sukienkę – bez zbędnych ozdób, biżuterii, fikuśnych spinek lub gumek do włosów, te miała po prostu rozpuszczone, niedbale okalały jej drobną i delikatną twarz, a na niej widniał nieodczytywalny grymas.
Stanęłam i zaczęłam się zastanawiać co myśli. Chciałam podejść, ale nie mogłam… zatrzymała mnie nie widzialna siła, niewidzialny mór.
Dziewczynka w pewnym momencie mnie spostrzegła, wolno obróciła się o 30◦. Stałyśmy teraz twarzą w twarz, dzieliło nas 10 metrów.
W pewnym momencie zaczęła się rozglądać, zrobiłam to samo.
I wreszcie spostrzegłam w jakim miejscu się znajduję.
Biel.
To pomieszczenie było równie dla mnie nie wytłumaczalne jak tajemnicza dziewczynka.
Co ja tu robię ? Gdzie jestem? – zastanawiałam się.
Otaczała mnie biel.
Wyłącznie biel.
Nie widziałam czy ten pokój gdzieś się kończy, mimo wysiłków, nie znalazłam drzwi, okna, nie znalazłam nic.
Pustka.
Dziewczynka także się rozglądała, ale po jej wyrazie twarzy wiedziałem, że ona wie gdzie jesteśmy.
Dziewczynka tak się zachowywała bo nie wiedziała co ma robić, cieszyć się czy nie.
W końcu to do mnie doszło.
Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem a jednocześnie z litością.
Zrobiłam niepewny krok w jej stronę, mur zniknął. Odetchnęłam z ulgą i zrobiłam kolejny i kolejny.
W końcu kucnęłam, teraz nasze oczy były na tej samej wysokości, stała ode mnie na wyciągnięcie ręki, mogłam jej dotknąć, przytulić.
A jednak tego nie zrobiłam.
Dziewczynka mocno ścisnęła swój zeszyt, podniosła go na wysokość piersi i przytuliła.
-śmierć. –wyszeptała cicho i puściła różową rzecz.
W tej samej chwili na podłodze pojawił się kolor.
Czarna plama.
Powiększała się w mgnieniu oka, a zanim się nie obejrzałam to nie była plama tylko dziura.
Wchłonęła zeszyt.
A potem jej nie było.
Dziewczynki też.
Gwałtownie się podniosłam, zaczęłam ciężko oddychać i spostrzegłam, że to był sen. Cholernie dziwny sen.
Byłam w swojej sypialni, w swoim łóżku, od wczorajszego wieczora nic się nie zmieniło, i najwyraźniej zmienić się nie miało. Dzisiaj miałam odwiedzić szpital, w ramach swojej roli jego ambasadora Buenos Aires, cieszyłam się z tej wizyty, byłam podekscytowana, miał to być normalny dzień. Tak więc teraz powinnam wstać, ubrać się i zasiąść z rodziną do śniadania, a jednak słowo, które wypowiedziała tajemnicza dziewczynka nie dawało mi spokoju.
Śmierć.
Co to znaczy ? Czy to był sen proroczy ? Ktoś umrze ? Megan, León, tata ?! –zastanawiałam się. Co znaczył ten różowy zeszyt ?!
I w tej chwili mnie oświeciło. Nerwowo spojrzałam w prawo na stolik.
Leżał na nim różowy zeszyt. Mój pamiętnik. Szybko go chwyciłam i przytuliłam do piersi. Otwierając na ostatnio zapisanej stronie, spostrzegłam, że nic się nie zmieniło, było na nim wklejone zdjęcie Megan. Nic przecież zmienić się nie mogło. To był tylko sen.
Tylko sen.
Powoli uspokoiłam oddech i spojrzałam na godzinę.
6:58. –za dwie minuty zadzwoni budzik. Idealnie. –stwierdziłam. Wysunęłam powoli nogi spod ciepłej pościeli i położyłam je na miękkim dywanie. Wstałam.
Chciałam zapomnieć o śnie. Nic się nie stało, to był zwykły koszmar, a moje życie miało nadal się ciągnąć, beż żadnej straty. Bez śmierci.

~.~

-Violetta do cholery musimy zrobić drugą łazienkę! –oznajmił wkurzony León wchodząc do kuchni, gdzie robiłam śniadanie. Zaśmiałam się.
-Skarbie po co ci druga łazienka ? –spytałam rozbawiona jego oburzoną miną.
-Po co ?! –w jego głośnie było słuchać wyraźny wyrzut. –Nauczyłaś Megan zajmować łazienkę!
-A Tobie znowu chce się siku, tak ?
-TAK! –wykrzyknął.
-W takim razie od dzisiaj będziesz wstawał 5 minut wcześniej, tak żeby Megan nie zajęła Ci łazienki. –oznajmiłam spokojnie.
-I ty naprawdę myślisz, że to podziała ?
-Tak, tak myślę. –podeszłam do niego i musnęłam ustami jego policzka. –A teraz tak się nie złość, twój pęcherz wytrzyma te 5 minut. –chłopak wyraźnie się uspokoił.
-No dobrze. –wyszeptał i podnosząc mój podbródek wbił się w moje usta. Po chwili oderwałam się. Na jego twarzy zobaczyłam wyraźnie zdziwienie. –Dobra… Kim jesteś i co zrobiłaś z moją dziewczyną ? –spytał powoli a ja się zaśmiałam.
-Nazywam się Violetta Castillo i na patelni mam jajka, które zaraz się spalą. Muszę ich pilnować a ty Leónie mi w tym przeszkadzasz.
-A to spadaj.
-CO?! LEÓN! –oburzyłam się.
-No skoro nie chcesz mnie całować… -powiedział obojętnie.
-Oj w życiu to ty się jeszcze ze mną nacałujesz. Ten jeden raz się obejdzie.
-No właśnie nie. Naukowcy udowodnili, że jeśli nie rozpocznie się dnia bez pocałunku z ukochaną osobą to będzie on do dupy. –stwierdził poważnie a ja w duchu głośno się zaśmiałam. León jest mistrzem w namawianiu do czynności, który sprawiają mu przyjemność. Tak, zdecydowanie.
-Skarbie od kiedy jesteś naukowcem ? –zaśmiałam się, tym razem na głos.
-Odkąd się urodziłem. Jestem lepszy od Einsteina, a jeśli teraz mnie pocałujesz, to potwierdzisz moją teorię i sprawisz, że mój dzień nie będzie taki do dupy! –po jego minie zauważyłam, że chce stłumić śmiech i wyglądać na zupełnie poważnego. Cicho zachichotałam i kładąc ręce na jego ramionach podarowałam mu delikatny, pełen miłości pocałunek. Ten szeroko się uśmiechnął.
-Mam nadzieję, że teraz twój dzień będzie przyjemny. –powiedziałam cicho.
-Co na śniadanie ? –przerwała nam wesoła Megan wbiegając do kuchni.
-No to łazienka wolna. –zaśmiałam się puszczając Leóna.
-Megan córeczko, wiesz co Ci powiem ? –odezwał się ciężko wzdychając.
-Hm? –spojrzała na niego zaciekawiona.
-Masz przecudowne wyczucie czasu! –oznajmił z wyrzutem i wyszedł. Na twarzy dziewczynki pojawiła się pytająca mina. Biedna nie wiele wiedziała z zaistniałej sytuacji.
-O co chodzi tatusiowi ? –spytała przenosząc wzrok na mnie.
-O nic skarbie. –zaśmiałam się. –Zupełnie o nic.

*Ludmila*
Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo! 
Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę! 
Lub jeśli nie możesz tego uczynić, 
Przysięgnij wierny być mej miłości, 
A ja przestanę być z krwi Kapuletów.
Siedziałam po turecku na wielkim małżeńskim łóżku w cztero-gwiazdkowym hotelu, cierpliwie czekałam aż Diego skończy trening. Trwało to nieskończenie długo, a czas dłużył się i dłużył. W ciągu tygodnia, który tutaj już spędziliśmy zdążyłam przeczytać cały zapas książek, które ze Sobą przywiozłam. „Romeo i Julia” było ostatnią książką, która mi została, a później ? Później będę musiała udać się do księgarni i wybrać książki, który zapełnią mi wolny czas do końca wyjazdu, przed tym będę musiała sporządzić listę, tych które są warte uwagi, unikam tego jako ognia, będzie to bardzo trudne, bo jak tu się ograniczyć do kilku ?!
Uważnie wczytywałam się w każde słowo dramatu. Starałam się wyczytać jak najwięcej emocji w tych kilku linijkach tekstu wyznania miłości. Ach, gdybym ja kiedyś mogła zginąć w imię miłości, to przecież taka piękna śmierć…
Nazwa twa tylko jest mi nieprzyjazna, 
Boś ty w istocie nie Montekim dla mnie. 
-Skarbie co robisz ? –nagle poczułam, że materac się ugina a na swoich ramionach poczułam znajome dłonie. Zaskoczona podskoczyłam, a następnie szybko się obróciłam.
-Diego nie strasz mnie tak … -powiedziałam z wyrzutem w głębi duszy jednak się ciesząc, że wrócił.
-Dobrze. –zaśmiał się. –Jaka książką tym razem tak Cię wciągnęła ? –spytał, właściwie nie wiadomo po co bo sam Sobie na to odpowiedział biorąc ode mnie lekturę i patrząc na okładkę. –Romeo i Julia ? –spojrzał na mnie zdziwiony.
-Tak. –powiedziałam dumne biorąc ją od niego.
-Lu serio ? Jak można czytać takie nędzną książkę ?
-Nędzną ?!
-Nędzną. Historia, w której przez nieporozumienie ginie dwoje ludzi.
-W imię miłości. –dopowiadam.
-Nie zmienia faktu, że przez nieporozumienie, to żałosne. Jak można się zabić przez takie błahostki ?
-Błahostki ?! –zaczęłam lekko się denerwować. –Diego oni się kochali, chcieli zrobić wszystko żeby być razem, to piękne! Gdyby mi ktoś zabronił być z Toba to też bym się zabiła.
-No właśnie… jak można zabronić dziecku wyjść za osobę, które ono kocha ? To też nienormalne… -nadal uparcie narzucał swoją opinie.
-Szekspir tworzył w renesansie, w XVI wieku, 500 lat temu! –powiedziałam ostro.
-No i ? Uważam, że rodzicie nie powinni ingerować w życie małżeńskie swoich dzieci. Nie ważne czy to XVI czy XXI wiek.
-Historii nie zmienisz.
-A bardzo szkoda. A wracając do tematu nie czytaj proszę takich idiotyzmów…
-A zabronisz mi ?
-Jak będzie trzeba. –wziął ode mnie książkę i odłożył za Siebie. –Istnieją lepsze.
-Diego, dobrze wiesz jak bardzo się różnimy, prawda ? –spytałam spokojnie, a w głębi duszy będąc bliska wybuchnięcia i rzucenia się na chłopaka za to, że tak bezczelnie mówi co jest dla mnie dobre.
-Oczywiście, dopełniamy się. –uśmiechnął się.
-Tak, w związku tym, wiesz, że mamy inne gusta do filmów i książek.
-Tak.
-Więc do jasnej cholery przestań mi narzucać swoje zdanie! –wybuchłam. –Ja lubię literaturę angielską, to lubisz fantastykę, ja lubię romansidła, ty lubisz horrory! Nigdy nie będziemy tacy sami a mimo wszystko się kochamy, wiec tego nie zmieniajmy! Nie muszę lubić tego co ty! –powiedziałam głośno. Chłopak siedział oszołomiony. Zaskoczyłam go, tak, zdecydowanie. W końcu wziął mnie w ramiona i mocno przytulił.
-Przepraszam, masz rację. –powiedział nadal mnie obejmując. –Bardzo dobrze, ze się różnimy, niech tak się zostanie. –Oznajmił a ja się uśmiechnęłam. Ludmila Ferro dopięła swego. W końcu mnie puścił i oddał mi książkę. –Proszę, ale nadal uważam, że ta historia jest durna.
-I to twoje zdanie, niech takie będzie, ja mam swoje. –podarowałam mu uśmiech.
-No dobrze. Tak więc, jak minął ci dzień ?
-Strasznie nudno, chętnie wyszłabym na świeże powietrze.
-To czemu nie wyjdziesz ?
-Bo czekam na Ciebie. –powiedziałam a na twarzy pojawił się wielki uśmiech wiele mówiący.
-Bardzo się z tego cieszę, ja też chętnie bym gdzieś z Tobą wyszedł.
-To idziemy ? –wyciągnęłam rękę w jego stronę.
-Idziemy. –chwycił ją i razem wygramoliliśmy się z wielkiego łóżka.

*Camilla*
-Jesteś tego pewien ? –spytałam mojego chłopaka biorąc od niego karton z jego rzeczami.
-Cami przecież nie wyprowadzam się daleko. –zaśmiał się. –A przecież wspólne zamieszkanie to bardzo poważny krok w naszym związku, a przy okazji zdobyłem szacunek twojego ojca. Same plusy. –odparł wesoło.
-Gary ty oddajesz mieszkanie mojej dziwnej rodzinie.
-Żadnej dziwnej, będzie okay. –podarował mi uśmiech pełen optymizmu. Czemu on zawsze musi do wszystkiego być tak nastawiony ? Czy ten człowiek ma w ogóle jakieś wątpliwości ? Przecież dobrowolnie oddaje swoje mieszkanie moim rodzicom i bratu i sam wprowadza się do mnie, zupełnie nie zwraca uwagi na fakt, iż mój ojciec nie jest w stanie kontrolować Peter’a 24/7,a ten jest bardzo sprytny, jeśli chodzi o mojego brata wszystko może się zdarzyć! Wszystko!
Ciężko westchnęłam.
-No to idziemy. –powiedziałam rozglądając się czy wszystko zostało zabrane. Już jutro zamieszka tu moja rodzina, będziemy tak blisko…

*pół godziny później*
Mieszkanie jest posprzątane, nie ma żadnego śladu po ostatniej tragedii, wygląda wprost idealnie, wszystko na swoim miejscu, zero kurzu, czuć środki dezynfekujące i zapach najróżniejszych świeczek i kadzideł, którymi moja mama próbuje się pozbyć resztek zapachu alkoholu i octu, którym próbowała wyczyścić kilka zabrudzeń. Tata zakupił mi nowy dywan, w ramach rekompensaty za to, że koledzy Peter’a zniszczyli mój ostatni, są tu także nowe firany i kanapa, w której wymieniono pokrycie. Normalny człowiek, który wszedłby tu nieświadomy tego co się wydarzyło pomyślałby, że to mieszkanie jest całkowicie nowe, a ja mieszkam tu kilka dni, ale ja wiem i pamiętam wszystkie te wydarzenia i ciągle je czuje. Moja mama sprzątając zdziałała cuda ale ja i tak patrzę na niektóre miejsca i mam wrażenie, że alkohol i narkotyki ciągle tu są.

Czym bliżej byliśmy salonu, tym więcej butelek musieliśmy omijać, wchodząc tam zadrżałam, w pokoju było ponad tuzin ludzi mniej więcej w moim wieku, wszyscy albo spali albo byli nieprzytomni, na stole leżał Peter, a co najgorsze w swojej dłoni trzymał strzykawkę.

Przed oczami skaczą mi tamte obrazy. Nieprzytomna dziewczyna w przedpokoju, Gary na stole, ludzie o których stanie nic nie wiedziałam.
Powoli weszłam do kuchni i oparłam się o blat. To chyba jedyne miejsce, które nie budzi we mnie tyle wspomnień. Tylko tutaj nikt nie leżał, panował tu tylko niemiłosierny bałagan.

W końcu zaczęliśmy iść w stronę kuchni, tam na szczęście nikogo nie zostaliśmy, oprócz ogromnego bałaganu , niepozmywanych naczyń i śmieci nie mieszczących się w koszu.

Posprzątanie tego miejsca wyszło mojej mamie chyba najlepiej. Piec błyszczy się jak nowy, a lodówka stojąca naprzeciwko nie dość, że jest pełna świeżej i zdrowej żywności to została przyozdobiona zdjęciami z mojego dzieciństwa, z dzieciństwa Gary’ego, dwoma dyplomami – ukończenia szkoły średniej, zarówno mojej jak i mojego chłopaka a także notesem do zapisania ważnych informacji, aby stała się jeszcze bardziej kolorowa mama przymocowała małe magnesy w kształcie kolorowych kwiatów. Ta lodówka dosłownie tętni życiem, dzięki czemu jeszcze bardziej skutecznie mogę na chwile się oderwać od bolących myśli.
Na parapecie zawitały też nowe kwiaty, widząc je zaśmiałam się. Nie mam szczęścia do żywych roślin, moja skleroza nakazuje mi zapominać o podlewaniu przez co każda próba wyhodowania kwiatka kończyła się u mnie porażką. Nie wierzyłam, żeby i tym razem się udało, ale jak widać u mojej mamy nadzieja umiera ostatnia.
Rozglądając się dalej dostrzegłam kolejną zmianę, która wprawiła mnie w pozytywne zaskoczenie. Na blacie, tuż koło mikrofali została umieszczona maszyna do pieczenia chleba, a na niej karteczka. Zaciekawiona szybko ją chwyciłam.
Wszystkiego Najlepszego córeczko! 

-JA MAM DZISIAJ URODZINY! –krzyknęłam przypominając Sobie o tym. Szybko sięgnęłam po telefon w kieszeni i spojrzałam na datę na wyświetlaczu. 12 Grudnia. Faktycznie mam urodziny! I właśnie o nich zapomniałam…

*Natalia*
 Do Buenos Aires mieliśmy wrócić zaraz po pogrzebie taty Maxi’ego, czyli 3 dni temu. Niestety, nadal jesteśmy na wsi, gdzie smród jest nie do wytrzymania, jedzenie swojskie, a codziennie o 5 rano budzi mnie kogut. Czasami braknie prądu, na śniadanie nie mogę jeśli musli – bo jak mówi babcia mojego chłopaka, to bardzo mało odżywcze danie a ja powinnam jeść coś sytego. Od nauki jazdy konno niemiłosiernie bolą mnie uda, a w tej ma u mnie zbyt dużych postępów. Codziennie muszę pomagać przy obrzydliwych pracach, takich jak dojenie krowy czy skubanie kur. A co najgorsze, po tym jak po wielokrotnych upomnieniach Maxi’ego i tak postawiłam na swoim i się pomalowałam ten spełnił w końcu swoje groźby i wrzucił mnie do krowiego gówna. `Stwierdził, że dopóki nie przestanę się malować codziennie i nie przestanę się zachowywać jak typowy „mieszczuch” to stąd nie wyjedziemy. Nawet jeśli miałoby to trwać w nieskończoność, a my mielibyśmy się tu zestarzeć. Postawił mi warunki nie możliwe do spełnienia. Ja nie mogę przestać się malować! Jestem modelką, paparazzi może być wszędzie, powinnam cały czas wyglądać idealnie. A jednak tak zbudowane argumenty do niego nie dochodzą. Jestem typową miejską rozpieszczoną dziewczyną – a jak mam nie być skoro mieszkam tam od urodzenia ?! Nasze dyskusje trwają już kilka dni i z godziny na godziny robią się ostrzejsze. Chciałabym wrócić, nie podoba mi się tutaj, musze iść na porządne zakupy i zjeść w renomowanej restauracji, a za kilka dni wraca Ludmila, muszę ją zobaczyć.
Wyjadę stąd nawet jeśli miałabym uciec, wieś nie jest dla mnie.
Najbliższe dni zdecydowanie będą ciekawe.

*Violetta*
If you know how to be my lover
Maybe you can be my baby
Hold me closer
(…)
Be my, be my, be my
Be my, be my baby
And just be crazy *

Wsłuchiwaliśmy się w słowa jednej z naszych ulubionych piosenek. Ta głośno grała i napełniała samochód pozytywną energią, którą dodatkowo wzmacniał León robiący z Siebie durnia, który próbował naśladować artystkę i czarował nas wymuszonym fauszem.
Megan śmiała się w niebogłosy, cieszyła się jakby właśnie dostała nową lalkę, byłam szczęśliwa widząc co mój chłopak z nią robi. Uwielbiam takie poranki, w takiej atmosferze dojazd na uczelnie Verdasa i do przedszkola Megan to czysta przyjemność. Wprawia nas w świetny humor, dzięki czemu dzień jest przyjemny. Ale nie umiałam zapomnieć o śnie. Ta tajemnicza dziewczynka mnie intrygowała, ciągle miałam wrażenie, że ten sen miał jakieś przesłanie, tylko jakie ? Czy faktycznie ktoś miał umrzeć ? Czy niedługo mam pochować kolejnego członka rodziny …
NIE!
Szybko uwolniłam się z dręczących myśli. Nikt nie pójdzie w zaświaty, nikt! Pochowałam Jake’a* i tyle wystarczy. Od jego śmierci minęło równe 6 miesięcy, pół roku żyjemy bez niego a dzisiaj tuż przed wizytą w szpitalu pójdę na jego grób, pierwszy raz od pogrzebu. Wreszcie znalazłam na to siłę. Jestem gotowa spojrzeć na nagrobek, i na jego imię na nim. Wreszcie jestem gotowa z nim porozmawiać…

*Ariana Grande, „Be my baby”
* Jake – zmarły mąż Violetty, o jego postaci mowa jest w pierwszym rozdziale 1 Tomu, a pogrzeb odbywa się 10.

 Jeśli przeczytałaś/eś, proszę skomentuj! 
Każdy komentarz to ogromna motywacja do pisania!



36 komentarzy :

  1. boski rozdział
    super że wróciłaś
    demiła <3
    czekam na następny
    pozdrawiam Olivia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Słuchaj, ja jestem osoba bardzo bezposrednia szczerą (może dlatego mimo, że jestem w II gim jestem fame'em nwm) ale chodzi mi otocze ciesze sie ze wrocilas i w ogole rozdzial wyszedl ekstra tylko ze mnie ta hostoria troche nudzi ile mozna pisac to samo i nie chce cie tu hejtowac czy cos bo ty naprawde swietnie piszesz i nie chce by inni mnie hejtowali ale nie bylo cie na bloggerze dlugo przyznajmy i w tym czasie duzo bloggerek zaczelo naprawde swoetne historie i ta twoja mi sie juz troche znudzila i jesli moge prosic to pomysl nad rozpoczeciem innej bo to jest juz monotonne ale uwielbiam to jak piszesz i nie mowie tego bys sie obrazala chce tylko wyrazic swoja opinie
    I jesli zdecydujesz sie na epilog to zadedykujesz go mi
    Sory z abledy pisze z Iphone 6 Plus
    Warszawa Park Chojnów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Fame'em"
      "Piszę z Iphone 6 Plus"
      Boże, ogar dziewczyno...

      Usuń
    2. No coz sory ale jak ma sie kase to ma sie wszystko, dlatego ja mieszkam w 260 metrowy domu i mam taki telefon i nie widze z tym problemu ja chodze do prywatnej szkoly a ty do publicznej ja przynajmniej mam sie czym chwalic

      Usuń
    3. Przepraszam, selena123, po co nam to mówisz?
      I dlaczego ma ci Nell dedykowac epilog?
      Bo nie rozumiem chyba.

      Usuń
    4. Słuchaj nie rozmawiam z ludźmi niższego pokroju

      Usuń
    5. A skąd wiesz ze jestem człowiekiem niższego pokroju?

      Usuń
    6. Bo widać, że to ciebie nie uczono etykiety...
      A poza tym ile razy leciałaś samolotem albo ile razy leciałaś samolotem np z Łodzi do Warszawy??? Tak myślałam

      Usuń
    7. Przestaje wierzyć w ludzkość. xD
      Cisver, nie przejmuj się.. Nie ma czym. xD

      Usuń
    8. Bogacze mają łatwiej to jest życie czasem niesprawiedliwe tylko, że ludziom takim jak ja zawsze coś sięstanie dlatego mój tata ma operację kręgosłupa a ja martwice piszczelową

      Usuń
    9. Niektórzy ludzie są tak biedni, że mają tylko pieniądze...

      Usuń
    10. Kochanie, Selena123, nie chcesz wiedziec ile razy latalam samolotem po całym świecie i krajów zwiedzilam. Tylko wtajemniczeni wiedzą gdzie bylam np. Ostatnio ;**
      moze sama sie pochwalisz?
      Lol, nie dałaś mi nawet czasu na odpowiedz xD
      Martyna Więch, spoko, mam niezła beke, po prostu chce wiedziec xD
      Pozdro z podlogi xD

      Usuń
    11. Bdw. Gdzie moja kartka z lamą z Peru ?

      Usuń
    12. Poza tym z Łodzi do warszawy kompletnie nie opłaca się lecieć samolotem xD

      Usuń
    13. Aaa Nikola przepraszam ;((((
      Z Brazylii ci przysle ;***

      Usuń
    14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    15. Boże... Nie wierzę, że można być tak nieogarniętym -.-
      Ludzie... Naprawdę nie macie co robić?
      Jeżeli selena123 myślisz, że zaimponujesz nam tym, jaka jesteś bogata, to się mylisz ;*
      Można mieć dom, telefon, ciuchy, kasę i podróżować, ale trzeba jeszcze mieć coś w głowie ;)
      U Ciebie tego nie widzę xD Co z tego, że masz iPhone'a, jak nawet pisać na nim nie umiesz O.o
      Boże... Sheila - tracimy wiarę w ludzi razem -.-

      Usuń
    16. Tak, jak już ktoś napisał na górze ...
      "Niektórzy są tak biedni, że mają tylko pieniądze"

      Usuń
    17. Oc skoro tak uważasz to mnie nie znasz ja po prostu uczę się w amerykańskiej szkole bo nie mam czasu chodzić do sql skoro latam często w ciągu roku do USA i to właściwie tam mieszkam w swoim penthousie z rodziną i nie mam zamiaru więcej z wami dyskutować gdyż tylko wyraziłam swą opinię a wy mnie totalnie shejtowałyście i nie zniże się do waszego poziomu

      Usuń
    18. WYJE HAHAHHAHAHAHAHAHSHAHAHA

      Usuń
  3. Yeah ! Kurde zajmuję xD Najpierw, żeby skomentować muszę przeczytać..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, teraz ma euforia. Yeah ! Wrocilas!! Jak wchodziłam na bloga, zamykałam oczy, a jak sie strona zaladowala patrzalam czy jest rozdzial. Dla mnie to byla wiecznosc. Czekalam nie bylo..kolejny dzien nie ma. Przyznam , tracilam nadzeje, ze wrocisz. Jest Happy End. . Dobra tam teraz o rozdziale *-*
      ---------------
      Postanawiasz kogos zabic ? xd. Nawet sie nie wasz. Jeszcze pamietnik, taki sam jak Violi :c Leoś ! :* Ejeje ! Ja nie zapomnialam ! Co z Francesca ? Fedecesca ? :/// Ej no... Ja sie nie zgadzam z komentarzem powyzej. Mi tresc twoich opowiadan sie nie znudzila. I nie proboj robic epilgu. xd. Ludmila i zafascynowanie do ksiazek ;* Ah, koncze ;* Pa !

      Usuń
  4. Rozdział boski, jak zawsze ;p
    Nie powiem, ale mnie również bardzo intryguje ta dziewczynka ze snu Vilu
    Bardzo cieszę się, że wróciłaś i mam nadzieję na wiele rozdziałów w najbliższym czasie<333
    Z niecierpliwością czekam na next!!!!
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny. Cieszę się że wróciłaś <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. Trochę to zw potrwało :/
      Ale jestem!
      Wróciłaś!!!!!!!! <3333333333333
      Taniec szczęścia i przechodzę do rozdziału :D
      Umc umc umc x5263773838291
      Oki teraz główna część mojego komentarza.
      Co ma znaczyć ta dziewczynka ze snu Violi ja się pytam?! Nikt ma nie umierać! A jeśli ktoś umrze to obiecuje, że Ci nogi z dupy powyrywam! Dobra, Mała ogarnij.
      Lełon <333333
      Demiła taka słodka *-*
      Romeo i Julia? Ryli? Nienawidzę tej książki -.- m.in dlatego, że dostałam z niej 2 -.-
      Cami jak mogłaś zapomnieć o swoich uro?! Nie wierzę po prostu -.-
      No nie! Znowu nie wiem co dalej pisać w komentarzu :((((((((
      Ogółem rozdział wspaniały, cudowny, genialny i wszystko co najlepsze :D
      Czekam na next :*

      Usuń
    2. Ej w tym rozdziale nie było Fedecesci! :o
      Gdzie ona jest?!
      Jak w następnym rozdziale nie będzie mojej Fedecesci to będzie foch!

      Usuń
    3. Fedesca istnieje, jest, żyje! Na chwile obecną jej po prostu nie ma bo kapke u nich nudno, pojawia się podajże za 2 rozdziały ;))
      Nie martw się, ja z Romka i Julki też dostałam 2 xdddd
      pieprzone romansowane gówno ;_;

      Usuń
    4. Za 2 rozdziały?! Ehhhh.... no dobra jakoś wytrzymam :(
      Dokładnie! Pieprzone romansowe gówno -.- nigdy więcej!

      Usuń
  7. ZAJETE !
    Emocje nie pozwalaja mi napisac wiecej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cześć kochanie <3
      TO. JEST.
      C.
      U.
      D.
      O.
      W.
      N.
      E.
      No zrobiłaś boom co jak co <3
      Jestem dumna i tak się cieszę <3
      Wzmocnilas swoje skrzydełka i teraz będą tylko silniejsze <3
      OMFG TEN ROZDZIAL JEST MAGICZNY.
      Leonetta *,*
      Diemila *,*
      Naxi ^,^
      Matko bosko i fortepian! To jest wspaniałe!
      Cud, miód i maliny <3 ( dawno tego nie używałam c'nie?
      Wiesz co... chciałam napisać sensowny kom ale mi nie pyklo ;(
      Co najważniejsze?
      Nell ma mocniejsze skrzydełka!
      Lol, jaka Nell? XD
      Moja Nikus ma mocniejsze skrzydełka! Teraz jest poprawnie xD
      Masz talent skarbie i nigdy go nie stracisz ♡♥♡♥
      Bądź soba ( to kolejny wniosek plynacy z rozdzialu) i nie poddawaj się!( kolejny xD)
      Rozdział taki..szczęśliwy i rodzinny *,*
      Dobra, sensu najmniejszego nie widzę w tym komie ale bardzo Cię kocham <3
      No to chyba tyle..
      Lofffki, dużo weny,
      Cis ;**

      loveislikemagictry.blogspot.com

      Usuń
  8. Jest Nell wrocilas ale super. Codziennie wchodziłam na twojego bloga i czekałam na rozdział. Sorry ze komentuje tak późno ale musze się uczyć a teraz mam chwile ;) Posłuchaj proszę nie kończ tej historii bo jeżeli komuś się nie podoba to nie musi czytać. Jest jeszcze opcja że ta osoba ci zazdrości. A teraz do rozdziału hmm czy ta dziewczynka ze snu Violi to może jej mama gdy była w wieku megan i chce jej przypomnieć ze od śmierci jaka minęło już pół roku i powinna go odwiedzić ale nie wiem :) Ciekawe co wymyślić u naszej Naxi. I na koniec dwa pytania pierwsze co z moja ukochaną FEDECESĄ i kiedy next ? Życzę weny Sofia Comello :***
    PS. Sorry za błędy ale pisze z telefonu

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne ♥ Nic dodać, nic ująć =)


    Przy okazji wpadnij też do mnie, dodałam nowy rozdział :*
    Mam nadzieję, że go przeczytasz i wyrazisz swoją opinię, pozdrawiam =)

    OdpowiedzUsuń