"Twarz masz stworzoną do uśmiechu, wiesz to"
~Demi Lovato
W TYM ROZDZIALE...
Leon ma plan, chcę zostać z Violettą sam na sam, w tym celu musi wysłać Megan do dziadków, nie przychodzi mu to łatwo... czy uda mu się spędzić romantyczną noc z Violettą ?
Gary'emu zostaje powierzone zadanie wyjaśnienia rodzicom Camilli całej sytuacji, przed tym ma jeszcze kilka zadań ...
A Federico dostaje na ręce swoje pociechy, będzie szczęśliwy ?
*León*
-MEGAN! –krzyknąłem głośno wchodząc do kuchni.
-Co ? –chwile później znalazła się przy mnie.
-Chcesz iść na noc do dziadka ?
-Nie. –oznajmiła krótko.
-Dlaczego ?
-Bo chcę tutaj zostać z wami.
-Ale ja mam dla mamusi niespodziankę i ty musisz być poza
domem.
-Jaką ? –podskoczyła podekscytowana.
-To nie temat dla dzieci.
-TATO! –krzyknęła. –Chcę wiedzieć!
-Megan uspokój się. –pouczyłem ją.
-Chcę wiedzieć!
-Pójdziesz do kąta jeśli nie przestaniesz krzyczeć.
–powiedziałem stanowczo starając się takim być. Cóż, musiałem pozbyć się Megan
z domu, potrzebowałem Violki w łóżku, natychmiast.
-MAMO! –ta niestety zamiast mnie posłuchać postanowiła
mnie wydać.
-Megan! –wycedziłem przez zęby.
-Co się stało ? –do pomieszczenia w którym byliśmy weszła
Violetta, spuściłem głowę mając
nadzieję, że sześciolatka mnie nie wyda.
-Tata ma dla Ciebie niespodziankę i nie chce mi
powiedzieć! –łudziłem się na marne. Violetta spojrzała na mnie pytająco.
-Megan to kurde niespodzianka! –lekko się zdenerwowałem.
-Ale ja chce wiedzieć! –Tupnęła nogą.
-León. –odezwała się Violetta. –Co to za niespodzianka ?
–westchnąłem.
-Tata chcę żebym szła do dziadka i, że to nie sprawa dla
dzieci. –Megan wyjaśniła za mnie. Violetta słysząc to spojrzała na mnie dziwnym
wzrokiem i zarumieniła się.
-Megan to może jednak idz do dziadka. –zaśmiała się.
-Ale co to za niespodzianka ? –ciągnęła uparcie.
-Zrozumiesz jak będziesz duża. –wyjaśniła jej spokojnie.
-TO NIE FER! –mała znowu tupnęła nogą i wybiegła z
kuchni. Oboje się zaśmialiśmy. Podszedłem do niej i pocałowałem ją.
-Dziękuję. –szepnąłem. Ta natomiast znowu mnie
pocałowała, tym razem namiętniej. Po chwili się oderwała.
-Dokończymy potem. –jeszcze raz musnęła moje usta i
odeszła.
-Do wieczora będzie ciężko wytrzymać… -stwierdziłem
siadając na krześle.
*Diego*
Dochodziło późne południe, my leżeliśmy w łóżku razem,
nadzy, wtuleni w Siebie, szczęśliwi. Lu
kreśliła ślaczki na moim torsie, ja trzymałem rękę na jej udzie, panowała
idealna, harmonijna cisza. O niczym nie myśleliśmy, byliśmy tylko my i dopiero
co przebyty niesamowicie przyjemny stosunek.
-Kocham Cię. –wyszeptała w końcu. Uśmiechnąłem się.
Przeniosłem rękę na jej piersi, spojrzałem jej w oczy.
-Lu bądź ze mną, zawsze. –powiedziałem. –Zestarzej się ze
mną, wyjdź za mnie. –słowa same ze mnie wychodziły. Kochałem Ludmiłę, do było
pewne.
Położyłem dłonie na jej biodrach i pociągnąłem tak, żeby
leżała na mnie. Ta uśmiechnęła się. –Tak cholernie Cię kocham. –powiedziałem
całując ją. –Jesteś tak niesamowicie
seksowa i piękna. Sex z Toba jest niesamowity. –mówiłem jak zahipnotyzowany.
–Kocham się kurde. –Dziewczyna pocałowała mnie namiętnie. Nic nie mówiła. Po
prostu całowała. Chwile później podniecony po prostu znowu się w nią wbiłem,
kochaliśmy się opętani miłością, szczęśliwi, nic nie mogło zniszczyć tamtej
chwili.
~.~
-Wstajemy ? –spytała cicho.
-Musimy ?
-Masz mecz. –oznajmiła. Westchnąłem.
-Wstajemy. –leniwie się podniosłem. Z góry spojrzałem na jej twarz, uśmiechnąłem
się.
-Pozwalam Ci zająć łazienkie. –oznajmiła cicho się
śmiejąc.
-Po prostu nie chce ci się wstać! –udałem , że się
oburzam.
-No może… -ponownie się zaśmiała.
-Osz ty! –wstałem i zacząłem ją gilgotać. Śmiech
dziewczyny – bezcenny.
-PRZESTAŃ! –krzyknęła przez śmiech. Nie przestawałem.
–DOBRA! WSTANĘ! –krzyknęła. Przestałem.
-Łazienka jest twoja. –wskazałem na drzwi pomieszczenia.
–Ludmiła walnęła mnie poduszką i wstała, w końcu zniknęła za drzwiami.
*Gary*
Od 2 godzin nie robiłem nic innego jak chodziłem po moim
mieszkaniu i próbowałem doprowadzić go do takiego porządku, żeby ani Cami, ani
jej rodzicie nie stwierdzili, że mieszka w nim „wiking”. Camilla spała w
sypialni, tak też musiałem sprzątać bez muzyki i bez śpiewania na cały blok –
było to wielkie utrudnienie. W końcu udało mi się, zostało mi wyrzucić śmieci i
już! Mieszkanie wyglądało jak zwykła kawalerka – no dobra, kawalerka studenta.
Zostało mi usiąść na miejscu i poczekać aż rodzice mojej
dziewczyny się zjawią. Owszem, zdawałem Sobie sprawę, z tego iż siedzenie po
cichu to idealny moment na głębokie przemyślenia, aczkolwiek Gary Winnipeg nie
umie głęboko myśleć, tak też usiadłem na sofie, chwyciłem laptop, podłączyłem
słuchawki i włączyłem film. „Harry
Potter i Insygnia Śmierci cz.2” wydawał mi się na tę chwile idealny, trochę
smutku, akcji a potem happy end, w naszej obecnej sytuacji musiało być tak
samo, aktualnie byliśmy w fazie zdołowania, potem musi nadejść akcja a potem
happy end, musi. Przecież zawsze tak jest, a przynajmniej powinno.
Jak to bywa z moim szczęściem, nie udało mi się dojść
nawet do pierwszej połowy filmu gdy przerwał mi dzwonek do drzwi. Wstałem i
właśnie w tej chwili dotarło do mnie, że za chwile poznam rodziców Camilli –
kto wie, może moich przyszłym teściów. Ku mojemu zdziwieniu zacząłem się
denerwować, szybko spojrzałem na swój ubiór. Wyglądałem w porządku jak na moje
oko, zwykle dżinsy i niebieski T-shirt, chociaż mogłem pomyśleć i ubrać
koszulę, no cóż sprzątanie i Harry Potter było ważniejsze, słysząc drugi
dzwonek pobiegłem do przedpokoju, poprawiłem włosy i otworzyłem. Ujrzałem
małżeństwo w średnim wieku – kobietę zdążyłem już poznać, więc podarowałem jej
szczery uśmiech, następnie spojrzałem na mężczyznę. Był wysoki, trochę gruby
aczkolwiek wysportowany, a co najgorsze, był zdenerwowany. Niepewnie
podarowałem mu rękę, uścisnął ją i o dziwo lekko się uśmiechnął, może jednak
nie prezentowałem się najgorzej i koszula była zbędna ?
W ciszy weszliśmy do salonu, tam rodzice Cami usiedli na
kanapie i rozejrzeli się po pokoju, w minie Pani Torres zobaczyłem że,
sprzątanie też nie poszło mi najgorzej, powoli oglądała każdy kąt pomieszczenie
i co kilka chwil lekko kiwała głową.
-Yyy… -odezwałem się. –Cami teraz śpi, sytuacja w jej
mieszkaniu trochę ją zestresowała i dostała leki na uspokojenie, nie wiem jak
długo będą działać. –powiedziałem szybko.
-To może ty powiedz co zrobił ten idiota. –przemówił
mężczyzna.
-Nie, Gary zrób proszę dla nas wszystkich herbatę.
–poprawiła go jego żona. –A właściwie. –wstała. –Pomogę Ci. –podarowała mi
uśmiech i razem poszliśmy do kuchni. –Gary z góry przepraszam Cię za mojego
męża, jest bardzo tą sytuacją zdenerwowany, jeszcze nie zdążył wybaczyć
Peter’owi ostatniej akcji a on wyskakuje z następną. –powiedziała spokojnie.
-Doskonale państwa rozumiem. –pocieszyłem ją. –Mój tata…
Mój tata też jest w więzieniu. –powiedziałem, właściwie nie wiem po co. Kobieta
słysząc to podeszła do mnie i zwyczajnie mnie przytuliła. Ucieszyłem się,
zrozumiałem, że możemy się doskonale zrozumieć.
Przez następne 10 minut robiliśmy herbatę w ciszy, Pani
Torres zrobiła też kanapki i w końcu wróciliśmy do salonu, gdzie ojciec Cami
zdążył się rozsiąść na kanapie i przejrzeć wszystkie papiery leżące na stole.
Łudziłem się aby nie znalazł w nich, niczego co wstawiło by mnie w złym
świetle. Udało się, mężczyzna widząc nas odłożył papiery a jego mina nie mówiła
nic co mogłoby mnie wprawić w zakłopotanie. Położyłem tacę z herbatą na stolę i
usiadłem naprzeciwko małżeństwa.
-No więc… -zaczął ojciec Cami. –Powiesz w końcu co
wykombinował Peter ?
-Yym… to było tak. –Wziąłem głęboki wdech. –Pojechaliśmy
z Cami do moich rodziców, na urodziny mojej mamy, Peter uznał, że nie chce ich
poznawać, więc zostawiliśmy go tutaj. Byliśmy tam 3 dni…
-Zostawiliście tego nieodpowiedzialnego gnoja samego na 3
dni ?! –przerwał mi Torres.
-Do tej pory nie było z nim kłopotów. –wyjaśniłem.
–Chciał nawet iść na studia. Naprawdę.
-Dobra, mów dalej. –powiedział nerwowo.
-Tak, więc byliśmy u moich rodziców te 3 dni i no było
fajnie… -postanowiłem nie opisywać pobytu. –Potem jak wróciliśmy już na klatce
poczuliśmy ohydny odór, otworzyliśmy drzwi i zobaczyliśmy mnóstwo śmieci i
butelek po alkoholu, w przedpokoju leżała nieprzytomna dziewczyna. –Mama Cami
schowała twarz w dłoniach. –A jak weszliśmy do salonu zobaczyliśmy pozostałości
po imprezie, mnóstwo naćpanych ludzi, śpiących lub zwyczajnie nie przytomnych,
Peter miał w ręku strzykawkę a na ziemi
leżały skręty. Szybko oczywiście zadzwoniliśmy po policje i karetkę, nic więcej
nie wiemy, przez te 3 dni nie mieliśmy kontaktu z Państwa synem. –dokończyłem a
mężczyzna ciężko westchnął. Już chciał coś powiedzieć gdy w pokoju zjawiła się
rozespana Camilla, oboje na Siebie spojrzeli i chwile później dziewczyna była w
objęciach ojca.
-Przepraszam… -wydukał cicho.
*Ludmila*
Zamknęłam drzwi od łazienki i uśmiechnięta się po nich
zsunęłam, emocje po ostatnich kilku godzinach jeszcze ze mnie nie opadły,
ciągle czułam ciepło Diego, jego namiętne pocałunki i jego samego w Sobie, to było po prostu
niesamowite.
W końcu się ogarnęłam i wstawiwszy podeszłam do umywalki,
gdzie odkręcając wodę przemyłam nią twarz, spojrzałam w lustro. Ujrzałam
rozczochraną blondynkę, bez makijażu ale z ogromnym uśmiechem, naturalnie
piękna, taką siebie lubiłam.
Żeby wejść do wanny nie musiałam wiele robić, po prostu
nalałam wody do wanny i do niej weszłam. Zaraz po tym namydliłam się moim żelem
i umyłam włosy, po wszystkim niechętnie wyszłam z ciepłej wody i wzięłam się za
układanie moich blond włosów. Moje lenistwo nakazało mi je po prostu wysuszyć i
spiąć w wysokiego, eleganckiego kucyka, tak też zrobiłam. Na twarz nałożyłam
cienką warstwę podkładu i chwyciłam się robienia makijażu moich oczu, najpierw
poprawiłam brwi i nałożyłam jasny cień
na powieki, zaraz po tym zrobiłam równe kreski i potraktowałam rzęsy tuszem, na
sam koniec użyłam krwistoczerwonej szminki i różu na policzku. Byłam gotowa,
prawie. Zostało mi wyjść z łazienki i wybrać odpowiedni strój, tak też nałożyłam
na Siebie ręcznik i otworzyłam drzwi. Diego automatycznie na mnie spojrzał a w
jego oczach pojawiły się iskierki.
-Luuu… -przeciągnął. –Po co ci ten ręcznik ?
-Żeby Cię ukarać ze to, że nie pozwoliłeś mi leżeć.
–wystawiłam mu język i odwróciłam się w stronę szafy. Otworzyłam ją i zaczęłam
się zastanawiać co wypada ubrać na mecz otwarcia, tak spędziłam następne 10
minut mojego życia, między czasie słyszałam jak Diego próbuje i zakraść od tyłu
i ściągnąć ze mnie ręcznik, długo i intensywnie myślał jak to zrobić żebym nic
nie zauważyła aż w końcu nie zdążył. Wybrałam strój
i udałam się z powrotem do łazienki.
~.~
-PANIE I PANOWIE, XVIII MISTRZOSTWA ŚWIATA W PIŁCE
SIATKOWEJ MĘŻCZYZN W HISZPANII UWAŻAM ZA OTWARTE! –wykrzyczał a tłumy ludzi
ryknęło krzykiem. Rozległa się głośna muzyka a na parkiecie rozpoczął się pokaz
artystyczny, wszystko działo się tak szybko. Radość, szczęście i
podekscytowanie, trzy słowa, które mogły opisać to wydarzenie. Siedziałam na
trybunach wśród zupełnie mi obcych ludzi a jednak w tamtej chwili byli dla mnie
rodziną, wszyscy byliśmy jedną wielką rodziną kibiców.
Pół godziny później padł pierwszy gwizdek i piłka poszła
w ruch.
*Federico*
Stałem przed Salą gdzie leżeli moi chłopcy, niezmiennie
od 3 godzin, przez szybę patrzyłem jak spokojnie śpią w inkubatorze,
wyobrażałem Sobie jak za kilka lat będą biegać po domu i rozrabiać, jak będą
wstawiać pierwsze kroki lub wypowiadać pierwsze słowa.
-Może chcę Pan wejść ? –wszystko przerwała mi młoda pielęgniarka.
Spojrzałem na nią zdziwiony propozycją. Do tej pory przecież nikt mi nie pozwalał.
–No nie mogę patrzyć jak Pan tak stoi. –wyjaśniła mi i się zaśmiała. –Namówiłam
lekarza. –rozpromieniłem się. Kobieta otworzyła drzwi i wpuściła mnie do
środka, wziąłem krzesło i usiadłem koło inkubatora. –To może weźmie je Pan na ręce ? –zapytała a moja radość sięgnęła
zenitu. Powoli podała mi najpierw jednego noworodka a potem drugiego,
siedziałem sztywno trzymając te małe istotki z mojej twarzy nie schodził
uśmiech. Brakowało tylko jednego. Brakowało Francesci…
*León*
-WRÓCIŁEM! –krzyknąłem wchodząc do domu.
-JESTEM W SYPIALNI! –odkrzyknęła a ja wręcz rzuciłem się
do biegu. Wchodząc tam myślałem, że
dojdę na miejscu, Violetta ubrała seksowną bieliznę –najwyraźniej nową.
Prezentowała się w niej… WOW! –I jak ? –spytała zadziornie. Pomyślałem w tamtej
chwili tylko jedno : Moja dziewczyna ma dwie twarze. Jedną kochaną i troskliwą,
drugą zadziorną i seksowną. W tym stanie nadawała się tylko do jednego, chyba
każdy wie co miałem na myśli.
Nic jej nie odpowiedziałem. Podszedłem do niej i wbiłem
się w jej usta, pocałowałem ją namiętnie i brutalnie, nie miałem ochoty na
przeciąganie, chwyciłem ją poniżej pośladków i podniosłem. Rzuciłem ją na
łóżku. Zaśmiała się.
Co dało się dalej ? Kochaliśmy się. Namiętnie, bez
opamiętania, byliśmy tylko my.
~.~
-Brakowało mi tego. –wyszeptała zdyszana opadając na
łóżko.
-Róbmy to częściej, serio.
-Tak. –leżeliśmy patrząc w sufit. –Leon… -obróciła głowę
w moją stronę. –Jeszcze. –oznajmiła i wywoła na mojej twarzy uśmiech.
-Od kiedy ty taka chętna ? –zaśmiałem się zbliżając się
do niej.
-Od momentu kiedy tak mnie pociągasz. –musnęła palcami
moją klatę. Pocałowałem ją, zaczęliśmy się kochać...
Hahah, jezu, Nell wzięło na trochę podtekstów xd
Te rodział to jakaś masakra, przepraszam xd
Ale no może chociaż sie pośmiejecie...
Miałam teraz wygłaszać ogromną mowę na temat waszych komentarzy, ale odpuszczę Sobie, zobaczymy jak spiszecie się teraz, ale proszę o jedno.
NIECH BĘDZIE WIĘCEJ NIŻ 10 KOMENTARZY!
PROSZĘ.
KOMENTARZE NAPRAWDĘ MOTYWUJĄ, A GDY SCHODZĄ OSTRO POWYŻEJ NORMY TO TYLKO I WYŁĄCZNIE ZNIECHĘCAJĄ, NAPRAWDĘ.
Supcio XD
OdpowiedzUsuńLeonetta<3
KURDE! ZW -.=
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział *o* Czekam na net :* Co z Fran ? Leonetta i napalony Villa xDD
OdpowiedzUsuńDzisiaj nie będę się rozpisywać, bo nie mam na to siły. Rozdział cudowny. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!!!!!!
OdpowiedzUsuńFederico!!!! León!!!!! Ludmi i Diego!!!!...
Świetne!!!!!!!!!!!
+ Zapraszam do Siebie:
http://violettaodnowa.blogspot.com/
Leonnn *,*
OdpowiedzUsuńFede i bejbisss *,*
czekam na next ;)
Jutro moze cos dodam ;)
Ludmi i Diego <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńLeonetta <3 <3
Feder i chłopcy <3 <3
Co z Fran ?
Magan <3 <3
Rodzice muszą trochę pobyć sami
Gary i rozmowa z przyszłymi teściami
Czekam na next
Dzień doberek ;D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział <3
Czekam na następny <3
http://amor-que-sobrevivira-todo.blogspot.com/
Wspaniały rozdział:)
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że przepraszam, że nie zawsze komentuję, ale nie mam nigdy siły:(
Ale teraz to zmienię!;*
Może po kolei:
*Ahh ta Megan.... Kocham ją....Musi pojawiać się częściej, w twoim wydaniu jest cudowna!
*Diego...Jaki on słodki...Ogólnie Diemiła słodka....
*Gary...Musiałaś Harry'ego wprowadzić? xd<3 bał się teścia....Polubią się???:)
*Lusia....Uciekła zanim został zdjęty ręcznik? Pewnie Dieguś załamany ;P i kibice to jej rodzina...słodkie<3
*Feduś i jego fasolki...<3Jakie będą mieli imiona?:(
*Leoś i Violcia....Mmmmm...<3 Coś dużo "miłości" w tym rozdziale...<3
*A co z Fran?:( Martwię się:(
*No i ciekawe co tam u Naxi....
Czekam na następny!!!
Lofff!<3
Hollypinka [której nie znasz bo nie prowadzi bloga i nie komentuje ale czyta!<3]
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńSupi rozdzialik!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nexta! :)
Zajefane <3
Rozdział jest świetny. A tak bardziej szczegółowo: zacznijmu od Leonetty. Leoś chyba był napalony(jak zwykle xD) biedna Megan nie ma pojęcia o jaką niespodziankę chodzi(może lepiej dla niej?) skończyłaś na ich współżyciu. Leon wreszcie dostał tego czego chciał. Wredny Diegito nie dał Luśce pospać. Jak mógł?! A potem ona go prowokowała. Biedna Cami. Nie cierpię tego Petera, a Gary jest kochany <3. Czekam na next ;*
OdpowiedzUsuńRozdział cudny
OdpowiedzUsuńCami i jej brat :(
Gary taki pomocny <3 <3
Megan rozwala system <3
Fede i jego chłopcy <3 jeszcze Fran i jest rodzinka <3 <3
Leon napalony <3 <3 <3
Diego nie dał spać Ludmi
Demila <3 <3
Lu i jej rodzina
Czekam na next :D
Super! :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nexta <3
Żabka Blanco
No siemson!
OdpowiedzUsuńZauważyłam pewną rzecz...ten i ostatni rozdział są takie pogodne, bije od nich szczęście.
Poprawiły mi humor!
Dziekuję!
A ten rozdział...NIKOLA.
NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ TEGO PO TOBIE.
Hahaha xD
Oj kobieto, masz talent. I to jaki. #zazdrosna
Koniec tego bezsensownego komentarza,
dziękuję że sprawiłaś że na mojej twarzy pojawił się uśmiech,
i bardzoooooooooo cię kocham! Pamiętaj!
Cis ;**
loveislikemagictry.blogspot.com