Rozdział dedykuję Cisver77,
Madzi zadedykowałam rozdziały już kilkakrotnie, ale Madzia potrzebuje teraz wsparcia tak bardzo jak ja go potrzebowałam w czasie moich chwil słabości.
Madziu na priv napisałam Ci już zacną przemowę i radę ale chcę, żebyś wiedziała, że ja zawsze jestem i zawsze będę przy Tobie żeby Cię wspierać.
I nie tylko ja, są też osoby, które zawsze będą Ci służyć tą pomocą i radą i są osoby, które zawsze będą chętne poczytać twój blog i równie jak ja się staram zmotywują Cię.
Wierzę, że wy kochani jesteście tymi osobami, razem pomóżmy Cisver pokonać chwile słabości, jeśli każdy doda chociaż jeden mały komentarz to nasza najwspanialsza Madzia odzyska skrzydła.
Madziu, zawsze ale to zawsze będę pamiętać tą twoją radość na 3 nominacje do LBA, tą radość kiedy miałaś mnóstwo komentarzy i wyświetleń, zawsze będę pamiętać każdy twój moment radość i wiem, że te chwile powrócą, jestem z Tobą.
Kocham Cię.
*Camila*
-Spakowałaś się ? –spytał wychodząc z łazienki.
-Tak, możemy wracać do domu–oznajmiłam z uśmiechem. –Wiesz, twoi rodzice są naprawdę fajni, szkoda że byliśmy tu tylko 3 dni.
-Serio uważasz, że moi rodzice są spoko ? –spojrzał na mnie ze zdziwioną miną.
-No tak.
-Żadna moja poprzednia dziewczyna nie powiedziała, że moi rodzice są spoko, każda określała ich bardziej jako dziwnych. –zaśmiał się.
-Są trochę specyficzni. –sprostowałam. –Ale mili i radości.
-Bardzo miło to słyszeć. –pocałował mnie. –A teraz chodź, musimy zapiąć twoją walizkę, pożegnać się i zobaczyć czy twój brat nie zdemolował nam mieszkania.
-Uważasz, że będzie aż tak źle ?
-Tak. –zaśmialiśmy się.
~.~
-Bardzo miło było mi Pana poznać. –oznajmiłam z uśmiechem i przytuliłam być może mojego przyszłego teścia.
-Tom pomóż zanieść Gary’emu walizki! –przerwała nam jego żona, która zjawiła się w pokoju, wraz ze swoim synem. Mężczyzna westchnął.
-Daj to. –wziął od syna bagaże. –Zajmę się tym a ty pożegnaj się z matką. –oznajmił i wyszedł. Kobieta spojrzała na nas oboje.
-Jesteście naprawdę wspaniałą parą. –stwierdziła. –Synku cieszę się, że wreszcie masz normalną dziewczynę. –podeszła do mojego chłopaka i go przytuliła. –A ty Camillo… -spojrzała na mnie z troską. –Zadbaj o niego. –przytuliła mnie.
-Mamo przecież nie żegnamy się na zawsze. –odezwał się Gary i oderwał ode mnie swoją rodzicielkę. Ta spiorunowała go wzrokiem.
-Może nie na zawsze ale pewnie na najbliższy miesiąc.
-No tak, ale przyjedziemy. –próbował ją pocieszyć.
-W życiu nigdy nic nie wiadomo, zawsze może Cię zatrzymać praca lub choroba. –ponownie go przytuliła. –A ja chcę się Tobą nacieszyć jak Cię mam.
-Mamo… -wydusił ściśnięty przez matkę.
-No dobra, dobra –puściła go. –Po prostu jedzcie bezpiecznie.
-A w domu zróbcie mi wnuki. –wtrącił się starszy Winnipeg wchodząc do salonu z ogromnym uśmiechem na twarzy.
-TATO!
-Ja przecież tylko mówię, że chcę mieć wnuki. –podniósł ręce w geście obronnym i głośno się zaśmiał. –A tak na serio to po prostu bądźcie szczęśliwi, a ty Gary nie wypuszczaj takiej wspaniałej zdobyczy. –poklepał go po ramieniu.
Pożegnanie przeciągnęło się do blisko godziny, kiedy mój chłopak i jego ojciec zdążyli się jeszcze napić whisky a ja otrzymałam kilka zdjęć z młodości chłopaka, którymi bardzo łatwo będzie mi go szantażować i kilka kawałków niesamowicie dobrego wypieku Pani Winnipeg.
W końcu znaleźliśmy się w samochodzie.
-Przepraszam Cię za nich. –oznajmił gdy tylko ruszyliśmy.
-Ale oni są naprawdę fajni. –zachichotałam. - a twoja mama piecze przepyszne ciasta.
-Co do ciast to się zgadzam. –zaśmialiśmy się. –Ale no przyznaj, poruszali trochę niezręczne tematy.
-Twój tata chce po prostu mieć wnuki.
-Cami ja mam dopiero 29 lat.
-Nie dopiero tylko już. –poprawiłam go.
-Czyli uważasz, że powinniśmy mieć dziecko ? –spojrzał na mnie pytająco.
-Nie wiem. –speszona tematem zaczęłam unikać jego wzroku.
-No powiedz.
-No mówię, że nie wiem. –powiedziałam uparcie.
-Cami widzę, że wiesz tylko nie chcesz odpowiedzieć.
-Mamy prawie trzydziestkę, ludzie w naszym wieku mają już dzieci i są po ślubie. –powiedziałam szybko nadal unikając jego wzroku.
-Czyli jeszcze powinienem ci się oświadczyć ?
-To twoja decyzja.
-A zgodziłabyś się ?
-Musiałbyś się oświadczyć.
-A gdybym zrobił to teraz ?
-Masz pierścionek ? –w końcu na niego spojrzałam.
-Nie mogę Ci powiedzieć.
-Ja nie mogę Ci powiedzieć czy bym się zgodziła.
-To wychodzi na to, że muszę Ci się oświadczyć, żeby się dowiedzieć. –stwierdził i cicho się zaśmiał.
-Taka kolej rzeczy. –odpowiedziałam obojętnie.
-Jesteś zła ? –spytał słysząc mój ton.
-Nie, po prostu jestem zmieszana. –zarumieniłam się. –Nigdy moje marzenia o ślubie jak z bajki nie były tak blisko.
*Violetta*
-VIOLETTA! –chodził po domu krzycząc, po 3 minutach w końcu mnie znalazł i wpadł do łazienki gdzie chwilowo myłam ręce. Przysiadł na skraju wanny i uspokoił oddech.
-Leon co jest aż tak ważne, że biegasz po domu jak opętany ? –zaśmiałam się.
-Nie umiem się zdecydować. –oznajmił.
-Na co ?
-Nie umiem się zdecydować, które twoje zdjęcie jest bardziej seksowne. –wyciągnął dwa zdjęcia i mi je pokazał. Oba były z dwóch różnych sesji z poprzedniego roku, oba zawsze strasznie mi się podobały.
-Brzydkie są. –odpowiedziałam obojętnie aby odciągnąć go od pomysłu wieszania mojego zdjęcia w toalecie.
-Ładne są. Aż za ładne. –poprawił i zaczął się im przyglądać. –Chyba powieszę je oba.
-Skoro ty chcesz powiesić dwa to ja chcę powiesić dwa zdjęcia Megan.
-Violu w takim tempie to naprawdę tych ścian nam nie starczy. –wstał.
-No to nie wieszaj mojego zdjęcia.
-To ty nie wieszaj okładki Megan.
-Oj nie! –oburzyłam się. –Okładka Megan ma wisieć! –powiedziałam stanowczo.
-To w takim razie twoje zdjęcie też.
-Ale tylko jedno!
-Ale ja się zdecydować nie mogę…
-Twój problem. –zachichotałam i wytarłam ręce o ręcznik.
-To skoro nie chcesz mi pomóc to ja idę do Federico.
-Leon nie!
-Czemu ?
-Bo Fran nie była by tym zachwycona, a kobieta w ciąży przecież nie może się denerwować, prawda mój studencie medycyny ? –przybliżyłam się do niego. –Tak więc sam się zdecyduj. –musnęłam jego policzek i wyszłam z łazienki. Zdążyłam jeszcze usłyszeć jak mój ukochany ciężko wzdycha.
~.~
-Ale tutaj wyszłam brzydko. –odparła przekładając gazety.
-Megan przecież ładnie wyszłaś. –oznajmiłam a dziewczynka przyglądnęła się okładce.
-Nie, brzydko. –odrzuciła gazetę na bok.
-ZDECYDOWAŁEM SIĘ! –przerwał nam krzyk Leona, który zbiegł ze schodów ze zdjęciem w ręce. –POWIESZĘ TO! –odparł podekscytowany i pokazał nam zdjęcie całkowicie inne niż te, które pokazał mi w łazience.
-Leon przecież to zdjęcie nie jest seksowne. –oznajmiłam widząc moją posturę w bikini na plaży.
-Jak to nie ? –zdziwił się i obrócił fotografie w swoją stronę.
-Mam trochę bardziej seksowne zdjęcie, robione przez profesjonalnych fotografów , a nie przez Leona Verdasa. –zaśmiałam się.
-Przecież to jest zdjęcie z sesji, tylko zrobiłem je ja bo ten badziewny fotograf nie umiał pokazać twoich atutów. –odparł z wyrzutem. –I jest trzy razy lepsze niż zdjęcia tego gościa.
-Tamte zdjęcia zrobiły furorę.
-A mi się nie podobały. –wtrąciła się Megan. –Te co zrobił tatuś są ładniejsze. –podbiegła do Leona i wskoczyła mu na ręce.
-Czyli mam rozumieć że bierzesz jego stronę ?!
-Tak. –zaśmiała się.
-Megan przecież kobieta powinna brać stronę kobiety. –udałam obrażoną.
-Ale zdjęcie tatusia jest ładniejsze. –wyrwała mu fotografie i przyglądnęła się jej. –No zdecydowanie.
-I tak się na was obrażam. –obróciłam się do nich tyłem.
-Violu… -zaczął Verdas.
-My po prostu mamy rację. –dokończyła za niego sześciolatka.
-Nie, my po prostu wyrażamy swoje zdanie. –poprawił ją.
-Ale przecież mamy racje.
-Megan może mamy racje, ale żeby Vilu się nie obraziła trzeba przyznać jej rację. –wytłumaczył jej trochę mało dyskretnie na co z powrotem się do nich obróciłam, szybko chwyciłam poduszkę i rzuciłam nią w Leona.
-NO WIESZ CO?! –oburzyłam się.
-Każdy facet musi mieć jakąś taktykę, moja do tej pory działała. –szybko chwycił poduszkę i zasłonił ją Sobie twarz. Spojrzałam na moją córkę, którą Leon zdążył już postawić na ziemię.
-Megan wyrwij mu tą poduszkę, od dzisiaj tatusiowi odechce się kłamania mamusi. –oznajmiłam stanowczo i chwyciłam 2 małe „jaśki”.
-BITWA NA PODUSZKI! –krzyknęła i wyrywając meksykaninowi poduchę z rąk z całej siły mu ją walnęła, ten natychmiastowo zareagował i chwycił jedną ogromną leżącą na kanapie i zaczął z nią mnie gonić, zaczęłam piszczeć i uciekać, Megan za mną, bitwa się rozpoczęła.
*Natalia*
Czasem budzę się nagle i mam złudzenie, że to wszystko to był jeden wielki sen. Myślę, że nadal nie chcę doświadczyć miłości, myślę, że nadal nie mam siostry, myślę, że zaraz wstanę i znowu będę musiała być kimś innym, automatycznie na moich barkach osiadają dwa wielkie ciężarki, potem otwieram oczy i widzę zielony sufit, widzę kolor nadziei, ulubiony kolor Maxi’ego, zdaję Sobie sprawę, że koło mnie na pewno leży mój ukochany, bo przecież tylko on byłby w stanie pomalować sufit na zielono, obracam głowę, widzę Maxi’ego. Zdaję Sobie sprawę, że to nie sen, wiem, że to wszystko jest realne, a ja naprawdę jestem szczęśliwa. Uśmiecham się. Obracam się na bok, kładę dłoń na jego sercu, czuję jego bicie. Całuję go a moje ciało ogarnia ciepło, on się budzi, oddaję pocałunek i mówi „Dzień Dobry”, razem zaczynamy dzień, kolejny dzień naszego wspólnego życia, potem cieszymy się Sobą, uśmiechamy i kochamy, jesteśmy szczęśliwi.
-Kocham Cię. –mówiłam w myślach patrząc jak chłopak skupia się na pracy. Dokładnie mu się przyglądałam. Nie założył czapki a na Sobie miał luźny podkoszulek i dres, był skupiony i zapatrzony w swój notes, w charakterystyczny dla Siebie sposób marszczył brwi. Delikatnie położyłam dłoń na jego nodze a swoją głowę na jego ramieniu, wyczułam, że się uśmiecha.
-Kocham Cię. –wyszeptał i splątał nasze palce razem, następnie z powrotem wrócił do czytania notatek, ja siedziałam i cieszyłam się jego obecnością. Myślałam o naszej przyszłości i planach na bliższy tydzień i rok, w końcu chwyciłam książkę, zaczęłam czytać.
40 minut później przyjemną ciszę przerwał telefon, Maxi lekko zirytowany na myśl, że musi oderwać się od pracy i puścić moją rękę niechętnie odebrał.
-Słucham ? –powiedział bez entuzjazmu, następnie jego mina diametralnie się zmieniła, spoważniał i się wyprostował. –Babciu spokojnie. –odezwał się stanowczo. –Powiedz co się stało! –czekał na odpowiedz aż w końcu zbladł. –Ale jak to ?! Jak ?! –jego oczy poczerwieniały a ja zaczęłam się martwić, słuchałam i zastanawiałam się co aż tak poruszyło mojego chłopaka. Maxi słuchał co mówi jego babcia i sam starał się ukryć swój smutek, w końcu westchnął i pozwolił wydostać się jednej łzie –Mama już tam jest ? –spytał już łagodniej. –Dobrze, ja też się zjawię, będę jutro wieczorem. –oznajmił i rozłączył się, rzucił telefonem o kanapę i schował twarz w dłoniach, zaczął płakać.
*Camilla*
-Gary myślisz, że w naszej lodówce jeszcze coś istnieje ? –spytałam żartem.
-Co najwyżej dwa jajka. –odpowiedział skupiając się na drodze. –Jedziemy na zakupy ? Prawda ? –spojrzał na mnie lekko się śmiejąc.
-No chyba, że nie chcesz jeść kolacji. –udzieliłam mu dość oczywistej odpowiedzi.
-Zawsze można zamówić pizze.
-Pizze ? –oburzyłam się. –Skarbie pizze ?!
-Ach no tak, przepraszam. –podniósł ręce na znak przyznania mi racji. –zapomniałem, że wprowadziłaś zasadę zdrowego odżywiania się.
-GARY KIEROWNICA! –krzyknęłam widząc jak koło nas przejeżdża tir. Ręce chłopaka błyskawicznie z powrotem znalazły się na kierownicy.
-Sytuacja opanowana. –zaśmiał się. –A powracając do tematu. –spojrzał na mnie. –To zamówmy wegetariańską.
-Nie. –odparłam. –nie wiadomo co oni do tej pizzy dodają.
-No ale Cami… -powiedział z wyrzutem. –Ja bym Sobie pizzę zjadł.
-No w sumie ja też. –w końcu stwierdziłam a na jego twarzy pojawiła się mina zwycięzcy. –Ale zrobimy ją sami, muszę wiedzieć co w niej jest. –dokończyłam.
-Zgadzam się! –powiedział triumfalnie i skręcił na parking hipermarketu pod, który właśnie dojechaliśmy.
~.~
-Pomóc Ci jeszcze jakoś ? –spytałam biorąc do ręki swoją walizkę i małą reklamówkę z zakupami.
-Tak, zamknij samochód. –rzucił mi kluczyki. –Ja mam zajęte ręce. –oświadczył dźwigając 3 torby z zakupami i swoją torbę. Szybko zrobiłam to o co prosił i podchodząc do niego włożyłam mu kluczyki z powrotem do kieszeni. –Dziękuję. –uśmiechnął się i musnął mój policzek. –To co ? Idziemy oceniać straty ? –spytał i oboje się zaśmialiśmy.
-Skarbie nie kracz.
-Ja nie kraczę, ja przewiduję przyszłość. –poprawił mnie i zaczął powoli iść do wejścia.
-Gary, na serio. –ruszyłam za nim. –Ja nie chcę mieć ruin zamiast domu.
-W razie potrzeby jest jeszcze moje mieszkanie.
-Które wygląda jakby mieszkał w nim wiking. –stwierdziłam.
-Wiking ?! –oburzył się. –Sprzątałem tam!
-Mhm… -przerwaliśmy naszą konwersacje stając przed drzwiami mojego mieszkania. –Gary czujesz to ? –spytałam czując obrzydliwy odór.
-Alkohol, i nie wykluczam narkotyków… -powiedział i chwycił moją rękę. Poczułam jak podnosi mi ciśnienie a serce zaczyna bić szybciej, bałam się, choć mogłam się tego spodziewać. –Cami spokojnie. –objął mnie wstawiając zakupy na ziemi. –Nie zależnie co tam znajdziemy bądź spokojna, może to tylko zwykła mała imprezka. –wyciągnął kluczyki i otworzył drzwi. Razem przeszliśmy przez próg a ja zamarłam.
*Francesca*
-Francesco ale czemu właściwie pakujesz torbę do szpitala miesiąc wcześniej ? –zadawał pytania widząc co robię.
-Bo czuję, że fasolki wydostaną się wcześniej. –odpowiedziałam bardzo spokojnie, starając się nie denerwować irytującymi pytaniami mojego męża.
-No ale skąd ?
-Kobieca intuicja.
-To to działa nawet w ciąży ?
-Fede zwłaszcza w ciąży! –odpowiedziałam stanowczo. –I proszę nie irytuj mnie, bo się wkurzę.
-Dobra… To ja może pójdę zrobić Ci herbaty. –obrócił się w stronę drzwi.
-Zieloną zrób.
-Oczywiście. –posłał mi uśmiech i wyszedł z pokoju. Usiadłam na łóżku i dotknęłam ręką brzucha, poczułam lekkie ruchy, uśmiechnęłam się.
-Za miesiąc będziecie z nami. –wyszeptałam i spojrzałam na dwa łóżeczka naprzeciwko mnie. –Będę was karmić, zabawiać, zmieniać pieluszki i kochać. –uśmiechnęłam się na samą tą myśl. Cóż, byłam szczęśliwa, bardzo. Każdy człowiek jest szczęśliwy tuż przed spełnieniem swojego największego marzenia, czujemy wtedy, że jednak marzenia się spełniają i warto do nich dążyć , wstawiamy Sobie nowe, żeby potem znów być szczęśliwym, najzwyczajniej w świecie się cieszymy, uśmiechamy i jesteśmy radośni. Położyłam głowę na poduszce i spojrzałam na zdjęcia wiszące na ścianie, a także na dwie puste ramki, w których już za miesiąc zawitają dwa zdjęcia naszych dzieci.
-Mam herbatę. –usłyszałam kojący głos mojego ukochanego i podniosłam się do pozycji siedzącej. Podarowałam mu szeroki uśmiech.
-Wiesz Fede. –zaczęłam. –Strasznie ale to strasznie Cię kocham, i strasznie ale to strasznie się cieszę, że to właśnie z Tobą będę mogła wychowywać nasze fasolki. –oznajmiłam a na jego twarzy pojawiły się rumieńce, uśmiechnął się usiadł koło mnie. Pocałował mnie. Wyraził tym więcej niż tysiąc słów.
-Jesteś najwspanialszą kobietą na świecie. –wyszeptał mi na ucho i wręczył kubek herbaty, chwyciłam go. Nie na długo, poczułam okropny ból w podbrzuszu, upuściłam naczynie na podłogę i dalej wszystko działo się bardzo szybko. Federico gwałtownie się podniósł i kucnął naprzeciwko mnie, dotknął mojego brzucha i nic nie mówiąc wstał a następnie wziął na ręce, chwycił torbę i najszybciej jak umiał zaniósł do samochodu…
…
Komentarze, powoli, ale to BARDZO powoli powracają do stanu sprzed zawieszenia bloga, w sumie cieszę się mimo, że nadal jest ich CHOLERNIE mało.
Blog istnieje pół roku i nawet mimo zawieszenia patrząc na inne blogi powinno ich być więcej, no ale dobra, masie ludziom może się nie podobać, trudno. Ja piszę tak, mi się to podoba, inaczej nie umiem, staram się tworzyć historię oryginalną i przekazać w niej wszystko co dla mnie ważne, jeśli ktoś jest niewiarygodnie zboczony i chce historie w której co rozdział jest +18 to nie tutaj, jeśli ktoś chcę kolejną oklepaną historie gdzie są same zdrady i intrygi to też nie tutaj. Taki tok myślenia postawiłam Sobie podczas mojej przerwy, po prostu się nie przejmuję (no, przynajmniej się staram xd) i mam nadzieję, że kiedyś te komentarze będą dorównywać zajebiście dobrym blogom z których biorę przykład. Zawsze będę tworzyć to co mi się podoba, nie będę na siłe robić zboczonych i beznadziejnych rozdziałów, żeby tylko Sobie nazbierać komentarzy od publiki, której tylko na tym zależy.
Wszystkim tym kochanym osobom, które też mają czasem chwile słabości serdecznie taki tok myślenia polecam, naprawdę pomaga.
Wiem, że jest tu was na pewno ponad 100 i to dla was to tworzę i piszę, nawet jeśli nie komentujecie, to dziękuję, że czytacie.
Dziękuję osobom, które pod ostatnim rozdziałem dodali komentarze pierwszy raz na tym blogu, wiele to dla mnie znaczy, dziękuję wam.
Dobra… cholernie się rozpisałam xd A wracając do rozdziału… mi się nawet podoba, jest taki jak być miał, i z tego jestem zadowolona. W następnych … chwila radości u Fedesci a potem ogromne problemy, zdradzę, że na poziome zdrowotnym… a reszta ? oj, no i tak za długa ta notka już xd wszystkiego się dowiecie z czasem!
Jeszcze raz za wszystko dziękuję.
Kocham was, mocno.
I WCHODZIMY DO MADZI, CZYTAMY I KOMENTUJEMY!
www.loveislikemagictry.blogspot.com
Pierwsza!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPierwsza! I to mi się podoba :) Fasolki <33333 w końcu się urodzą. Problemy zdrowotne? czyżby były chore? :(( Leonetta <3333333 Zdj w toalecie zawsze spoko XDDDDDDDD nie rozpisuje się, bo muszę jeszcze wpaść do Kasi, a tel mi się zaraz rozładuje. Czekam na next :]
UsuńDobra. Po obrobieniu sklepu ze wszystkich chusteczek, mogę zabrać się do pisania, czytaj, wyrażenia wszystkiego, ale to absolutnie wszystkiego, co czuję. Czyli zapowiada się nie najkrócej.
OdpowiedzUsuń"Nikuś...chyba potrzebuję pomocy."
Czułam się niesamowicie zrezygnowana i opuszczona.
Nikogo na blogu nie było, w tym mnie też nie bardzo....a rozdziały super, tak są,jest ich aż 15 na plusie ale co z tego skoro mi się nie podobają i straciły swoją magię?
W sumie średnio wiedziałam co robić.
Chciałam zabrać się za bloga ale świadomość, że jest pusto, wcale nie pomagała.
Weszłam na bloggera i na liście czytelniczej pojawiła się wiadomość, że Nell dodała nowy post.
Stwierdziłam, że mogę spróbować.
Kto inny jak nie naujkochansza moja Nikola? Tak doświadczona i odważna?
W sumie, nie wiedziałam czy wypali.
No bo...pusto, kontaktu nie ma.
No ale.. raz kozie śmierć.
I napisałam. Czułam, że mogę na nią liczyć. Nie raz mi pomogła, ale pierwszy raz było to...tak poważne?
I dostałam odpowiedź.
"Jestem gotowa do pomocy".
I wiedziałam , że się uda. Że dostanę kopa w dupe i szczerą, krótką odpowiedź, zawierająca w sobie wszystko co potrzebuje.
I wiecie co? Uwierzyłam, że jeśli zastosuje się do tego co mi powiedziała to sie uda.
No bo jak ma się nie udać skoro rady te daje mi bloggerka, ktora tyle przetrwała i jest moim osobistym wzorem?
I to jest fajne.
Gadamy raz na ruski rok i choć nie jest to jakoś wylewne, daje mi siłę. Niesamowita siłę.
"Ej, gadasz z taką osobą, jakbyś choć jakoś po części sie postarala być taka jak ona?"
I działam.
Ale to jest zajebiste, bo nie wiadomo co, zawsze padną z obu stron " Kocham Cię mocno mocno".
To dopiero daje kopa. Myśl, że taka osoba, dotąd nigdy nie widziana, że zależy jej w jakimś stopniu, przejmuje się, że możesz na nią liczyć.
Nikuś....dziękuję, że tyle mi poświęcasz.
Mogę pisać miliony dziękuję, kocham i tym podobnych ale to i tak nie wyrazi jak strasznie mi na tobie zależy.
Dziękuję, że mnie wspierasz.
Naprawdę, doceniam to.
Jesteś tak wartościowa.
Dziękuję za te słowa rady i otuchy.
Dziękuję, że zwracasz na mnie uwagę i pozwalasz mi od nowa wierzyć w siebie i pozwalasz by moje skrzydełka od nowa odrastaly.
Dziękuję , że istniejesz.
Drugiego takiego anioła nie spotkałam.
Wiem, że mogę na ciebie liczyć i na was, co daje niesamowita ilość energii i zachęca do działania.
Nikola, wiesz co, bez cb, nie byłoby tego wszystkiego.
Dziękuję Ci.
Za wszystko.
Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się poznać tak wspaniałą, wartościową osobę.
Bardzo Cię kocham. Tak mocno mocno. I na zawsze.
Mam nadzieję, że to się wszystko utrzyma bo lepszej przyjaciółki bloggerki wymarzyc sobie nie mogłam.
I jestem obok. I będę.
Kocham, pamiętaj, że możesz na mnie liczyć,
Cis ;**
Za chwilkę wracam :**
OdpowiedzUsuńSuper<3
OdpowiedzUsuńLeonetta<3
Zapraszam do mnie : leonettaforleos.blogspot.com
Zajmuje miejscówkę.
OdpowiedzUsuńWiem że zamuliłam 3 rozdziały.
Ale spróbuję sie wytłumaczyć weekend jak wysmaruje koma. <3
Co ja mam napisać? Przepraszam? Nie to zdecydowanie za mało.
UsuńWiem że teraz liczysz na komentarze. I nawet nie wiesz jak mi przykro.
Tak strasznie mi głupio przepraszam.
Nie skomentowałam poprzednich rozdziałów a ten komentuje dopiero teraz.
Mam nadzieję że nie jesteś zła.
Ale ja juz nie wyrabiam.
Od 4 tygodni chodzę chora do szkoły. A teraz w 3 gimnazjum to jest masakra?!!!
Jakaś rzeźnia.
Od miesiąca nam o niczym innym nie mówią, tylko o zrąbanych testach!!!
Juz mi bokiem wychodzą.!
I po prostu nie mam na nic sily, ani chęci. Po prosty nie wyrabiam . No i właśnie wtedy kiedy sie załamuje totalnie lubię czytać twoje rozdziały.
Dajesz mi silę, radość i przede wszystkim nadzieję.
Nadzieje na spełnianie marzeń.
Pokazujesz że nie można sie poddać nawet w najgorszym wypadku. I nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
Właśnie dzieki tak wspaniałym osobom świat jest piękniejszy.
Tak to jest pewne, że anioły nie mogąc zawsze dotrzeć do ludzi, muszą kimś sie posłużyć, dodac magicznej siły, aby mogły zmienia świat na lepsze. Aby pokazać ludziom co jest najważniejsze w życiu. I właśnie taką osoba jesteś ty. Osobistym aniołkiem. <3
Jesteś dla mnie wzorem.
Pokazałaś że nie wolno przestać rozwijać swoich skrzydeł. Że nieużywany organ zanika, że zawsze trzeba próbować wzbić sie skrzydłami coraz wyżej.
Pokazałaś nam jak silna cudowna osobą jesteś.<3
Nie myślałam że jakiś mój rówieśnik może byś aż tak mądry wrażliwy taki wyjątkowy.
Każdy KAŻDY Twój rozdział jest cudowny. Nawet jak sama piszesz że ci nie wyszedł to ja sie zachwycam. ;*
Dobra a teraz przejdę to tych trzech rozdziałów.
Leonetta- nie no jest coraz lepiej!!!! Oni są przecudowni, brakuje mi słów by określić ich zajebistość! Jak oni siebie wspierają to cudowne. <3
Normalnie płakałam ze śmiechu kiedy czytałam jak kłócili sie o zdjęcia na ścianie.
To takie słodkie kiedy Leoś mówi na Megan nasza córeczka. A jak Megan nazywa Leona tatusiem to zawsze sie uśmiecham.
Swoją drogą to niesamowite jak przez kilkanaście zdań potrafisz poprawić mi humor. ^.^
A Megan trzymająca stronę Leona to juz w ogóle zajebiste.
A tak przy okazji jak Violetta walnęła Leona w ramie a on z pretensjami do niej ,, czemu mnie zawsze bijecie?!?" to w ogóle mnie rozwaliło.
Mam nadzieję że będą ciągle tacy szczęśliwi.
Fedecesca- nie mogę do zejść sie pojawienia fasolek!! Wcześniacy. Ale mam nadzieję że wszystko będzie u nich dobrze.
5 razy być na lodach w 3 dni. To chyba uzależnienie.
Teraz szkoła rodzenia przyda sie Fran. XD
Demiła - razem na mistrzostwa. Czekam na ciekawe wątki z nimi bo coraz bardziej kocham te pare!!!
Naxi - ubóstwiam ich!!! Nowa Nati podbiła moje serce. Jej cudowna przemiana. Uwielbiam czytać o tym jak Maxi i ona są szczęśliwi. No i czekam na zaręczyny!!!
Cami i Gary- nie myślałam że polubię osobę w opowiadaniu która nie występuje w serialu. Ale ich cudowna miłość. A te fragmenty kiedy byli u rodziców Garego. Oglądanie zdjęć. Cudowne. <3 Tylko co z ich mieszkaniem. Brat Cami mocno narozrabiał?
A co u Angii i Germana?
Nikuś dobrze wiesz że kocham twojego bloga.
Będę czytać i komentować na bieżąco.
Obiecuje.
Masz giiiiiiiiiiiiiiiigggggggantyczny talent.
Jesteś moim aniołkiem;*
Te amo
Madzialena <3
Świetny.! <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ze ostatnio nie komentuje ;((
Naprawde cie bardzo przepraszam. :c
Co jakis czas bede postanawiala to nadrobic bo aktualnie mam caly tydzien zajety od 8 - 20/21 ; ((
Malo mam czasu na czytanie blogow ;C
Ale rozdzial jest boski ;3
Nie moge sie doczekac next.! :)
Boski boski boski ♡♡♡♥♥♥
OdpowiedzUsuńDopiero teraz odkryłam twojego bloga i musze przyznać że jest cudny.
Masz nową czytelniczkę. Mnie.
Zapraszam do mnie---> leonettaaq.blogspot.com