Z góry przepraszam za to, że rozdział pojawia się dopiero teraz, no i w szczególności za jakość tego czegoś...
"Niski, wysoki, szczupły. Jakikolwiek jesteś, jesteś piękny."
~Demi Lovato
W TYM ROZDZIALE ...
W 10 rozdziale 2 Tomu opowiadania wreszcie trochę uśmiechu i happy-endów.
Federico mimo tego, że Fran się nie obudziła może nacieszyć się chłopcami, z związku z nimi lekarz ma dla niego dobre wiadomości.
Drużyna Diego wygrywa a Lu ma dla niego obiecaną niespodziankę...
U Naxi może nie jest zbyt miło ale za to żartobliwie... wieś przeraża hiszpankę.
A na drodzę Violetty pojawia się pewna osoba... kiedyś jej wróg, teraz przyjaciółka...
*Violetta*
Chodząc ze spuszczoną głową z pamiętnikiem w ręku
myślałam czy dobrze zrobiłam. Szczerze ? Nie umiałam się zdecydować. Leon
zrobił źle, trafił w mój czuły punkt, aczkolwiek ja też, zareagowałam być może
zbyt impulsywnie. Chociaż… może jednak nie ?
Drogi Pamiętniku,
Pokłóciłam się z Leónem…
-Violetta ? –gwałtownie podniosłam głowę.
-Lara! –na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Lara,
niewysoka szatynka z długimi włosami, ubrana w śliczną zwiewną sukienkę i
sandały na koturnie stała przede mną po tylu latach. Teraz już dorosła i ze
zdecydowaniem wypisanym na twarzy szeroko się do mnie uśmiechała. Wstałam i
przytuliłam ją, mocno z wyczuwalną radością, że ją widzę.
-Violu czemu siedzisz taka smutna ? –spytała łagodnie
kończąc uścisk. Westchnęłam.
-Krótko mówiąc pokłóciłam się z Leónem. –odpowiedziałam.
Kobieta cicho się zaśmiała.
-León, León, León… Stary dobry, głupi León. –powiedziała
wywołując na mojej twarzy lekki uśmiech. –Ile razy ja się z tym człowiekiem
pokłóciłam... –spojrzała w niebo. –Ty go znasz dłużej i dobrze wiesz jaki León
jest uparty.-pociągnęła mnie na ławkę, na której przed chwilą siedziałam. –Do
tej pory pamiętam jak przez kilka godzin dyskutowaliśmy na temat tego jak
naprawić motor, ja oczywiście wiedziałam dobrze jak to zrobić ale
wszechwiedzący León wiedział lepiej, na koniec wkurzony rzucił kluczem o ziemie
i wyszedł. Następnego dnia wrócił, przeprosił i przyznał mi rację.
–opowiedziała z uśmiechem twarzy. –Teraz jest już stary, co nie ?
–zachichotała. –Ale na pewno się nie zmienił. León jak coś chce to musi to
mieć, on wie wszystko najlepiej i wszystko zrobi lepiej.
-Ta…
-A ty chyba dobrze wiesz, że naszego Verdaska trzeba brać
na poczekanie, zobaczysz, za chwile zjawi się tutaj z kwiatami w ręku i będzie
błagał cię o przebaczenie, daj mu tylko chwile aż dotrze to do jego pustej
łepetyny.
-No może masz racje…
-No na pewno mam rację! –powiedziała pewnie. –Jeszcze
dzisiaj będziecie się pieprzyć w ramach przeprosin. –obie głośno się
zaśmiałyśmy.
-Lara…
-Violu taka racja. –pokazała mi niewinny uśmiech. –Ja
ostatnio dostałam w ramach przeprosin seksowną bieliznę, którą od razu
założyłam i nie ponosiłam długo.
-Od kogo ?! –pisnęłam podekscytowana.
-No wiesz, minęło 8 lat, zdążyłam wyjść za mąż i urodzić
dwójkę dzieci.
-Aaaaaj! –podskoczyłam radośnie. –Gratulacje!
–przytuliłam ją.
-Dziękuję. A ty ? Spłodziłaś już kogoś Verdasowi ?
–zaczerwieniłam się.
-Nie, spłodziłam za to córkę mojemu mężowi.
-Czekaj… nie rozumiem. –powiedziała powoli.
-Z León jestem dopiero od roku, przedtem mieszkałam w
Paryżu i byłam w związku małżeńskim z Jake’em, urodziła nam się Megan.
-Tak, o Megan słyszałam, jest bardzo śliczna.
-Dziękuję.
-Ale dlaczego wróciłaś do Buenos Aires ?
-Cóż… Peter wplątał się w kłopoty. –spuściłam głowę.
–Został śmiertelnie pobity.
-Ojej… -powiedziała cicho. –Violu współczuję.
-Ale teraz jest lepiej. –lekko się uśmiechnęłam. –Po
powrocie do Buenos Aires wznowiłam swoją karierę, wróciłam do Leóna, jesteśmy
szczęśliwi, planujemy wspólna przyszłość.
-Tak, byłam na twoim ostatnim pokazie.
-Tak ?! –zdziwiłam się.
-Tak, ale byłam pewna, że nie będę wstanie się do Ciebie
dostać, no wiesz.. jesteś strasznie sławna.
–zaśmiałam się.
-Nie, przecież teraz Sobie siedzę w parku a wokół mnie
nie ma żadnego ochroniarza.
-Jest. –powiedziała patrząc przez Siebie.
-Co ? –nie wiele rozumiałam. –Lara ja nie mam
ochroniarzy.
-No właśnie, że masz. –zaśmiała się. –Obróć się.
–natychmiast to zrobiłam. Za drzewem niezbyt dyskretnie krył się wysoki
mężczyzna w charakterystycznej koszuli w kratę. –westchnęłam.
-Lara co powiesz na kawę ? –spytałam ignorując
niechcianego gapia, dziewczyna spojrzała na mnie jak na idiotkę.
-Violetta masz z nim pogadać. –rozkazała.
-Nie.
-LEÓN WIDZIMY SIĘ! –krzyknęła na cały głos aby Verdas
mógł ją usłyszeć a następnie podarowała mi chytry uśmiech. –Pogadacie a
wieczorem będziecie się pieprzyć na zgodę. –pocałowała mnie w policzek. –Masz
tutaj mój numer, zadzwoń jak będziesz chciała pogadać. –wręczyła mi karteczkę z
wypisanymi liczbami i wstała. –Cześć León. –powiedziała radośnie mijając go.
Chwile później już jej nie widziałam.
*Federico*
Biegłem szpitalnymi korytarzami nie zwracając uwagi na
chorych, lekarzy, gości, biegłem przed siebie.
„Obawiam się, że
Pani Francesca może zapaść w śpiączkę.” Słowa te bębniły mi w uszach, wciąż
było to dla mnie do pojęcia, Francesca może zapaść w śpiączkę…
-NIE! –krzyknąłem w końcu zatrzymując się przed Salą
mojej żony, załamany spojrzałem na nią przez szybę. Spała.
Szarpnąłem drzwi, kilka sekund później siedziałam przy
niej. Chwyciłem jej rękę i zacząłem patrzyć na jej zamknięte powieki z
nadzieją, że posiadam super moc, która sprawi, że moja ukochana się obudzi,
niestety… nic takiego się nie stało.
-Fran… -wyszeptałem. –Urodziłaś chłopców, zdrowych
chłopców, są piętro wyżej, oni także śpią, potrzebują twojej opieki, potrzebują
Ciebie. –położyłem dłoń na jej policzku. –Nasi chłopcy potrzebują imion, sam
ich nie wybiorę, Fran jesteś nam potrzebna. Fran… -mówiłem z nadzieją.
-Panie Pasquarelli… -usłyszałem głos za Sobą, gwałtownie
się obróciłem. –Nie może Pan tutaj być. –zobaczyłem lekarza.
-Ona musi się obudzić, rozumie Pan ?!
-Tak, doskonale Pana rozumiem.
-Nie, nic Pan nie rozumie. –wstałem. –Pana żona nie leży
nieprzytomna i Panu nie zabraniają przy niej być! –oznajmiłem gniewnie. –Gówno Pan
wie!
-Panie Pasquarelli. –powiedział spokojnie. –Ma Pan też
powody do dumy, na górze są Pana synowie, prawie gotowi do wyjścia, zdrowi i
silni.
-Tak, tylko będę musiał je wychowywać sam. –rzuciłem wychodząc
z Sali.
~.~
-Oddychają samodzielnie, nie mają problemów z jedzeniem,
wszystko jest z nimi w porządku. –powiedziała pielęgniarka prowadząc mnie do
dzieci. –Myślę, że jeszcze dzisiaj wyjdą z inkubatorów. Za 2-3 dni będą już w
domu. –podarowała mi uśmiech, mimo wszystko go odwzajemniłem. Cieszyłem się, że
chociaż ta młodsza część mojej rodziny się trzyma. –Niech Pan usiądzie. –wskazała
na fotel. –Zaraz przyniosę chłopców. –Zrobiłem to co kazała, wygodnie usiadłem
i czekałem aż chwycę moje dzieci, w końcu to się stało, pielęgniarka przyszła z
łóżeczkiem w którym leżały dwa małe niemowlaki z szeroko otwartymi oczkami. -Jest
Pan gotowy ? –spytała z uśmiechem.
-Tak. –oznajmiłem pewnie. Kobieta delikatnie podniosła
chłopca i podała mi go.
*Maxi*
-Skarbie jak zjesz to idziemy na spacer. –oznajmiłem
siadając do stołu.
-Na jaki spacer ?
-Na taki normalny. –zaśmiałem się. –Muszę Ci pokazać
okolicę.
-I może jeszcze wrzucisz mnie do krowiego gówna ?
–spytała sarkastycznie.
-Nie… na razie nie.
-Mhm… nigdzie z Tobą nie idę. –oznajmiła sucho.
-I co masz zamiar robić ?
-Zostanę z Twoją babcią. –powiedziała uśmiechając się do
staruszki. –Jestem pewna, że znajdzie się dla mnie jakieś zajęcie.
-Babciu to skoro Naty chce zostać, to może naucz ją doić
krowy. –spojrzałem na kobietę, zaśmiała się.
-NIE! –krzyknęła młoda hiszpanka. –To może jednak pójdę
na spacer. –spojrzałem na nią zdziwiony.
-Naty czy ty się czasem nie boisz krów ?
-Nie… skądże… -przeciągła. –Ja się po prostu boję, że
któraś mnie kopnie lub coś…
-No to idziemy na spacer. –zaśmiałem się.
-Ale nie wrzucisz mnie do tego gówna, prawda ? –spytała poważnie,
biorąc do ręki łyżkę.
-Ja już Ci udzielałam odpowiedzi na ten temat.
-MAXI!
-Jak będziesz grzeczna to Cię nie wrzucę.
-Proszę Pani to może niech Pani nauczy doić krowy. –spojrzała
na moją babcię.
-Już się nie boisz ?
-Zamknij się. –powiedziała oschle. –Sam idź się taplać w krowim
gównie.
-No dobra, a Tobie polecam nie zbliżać się do Kasandry,
mocnie kopie.
-Kasandry ?
-Maxi przestań. –wtrąciła się moja babcia. –Naty nie
słuchaj go, wszystkie krowy są bardzo łagodne, a Kasandra w szczególności.
-Wcale nie. –zaśmiałem się pod nosem. –Do tej pory mam
siniaka po jej kopniaku.
-Maxi wcale się nie dziwie, że Cię wtedy kopła, byłeś
cały w nerwach, krowy to czują.
-Naty też jest zdenerwowana. –słysząc to dziewczyna
trochę zbladła.
-MAXIMILANIE ODJEDZ OD STOŁU! –krzyknęła babcia waląc
mnie szmatką. –NIE BĘDZIESZ MI TU STRASZYŁ GOŚCI! –śmiejąc się podniosłem ręce
w celach obronnych i szybko uciekłem do pokoju.
*Ludmiła*
-BRAWO! –krzyknęłam wbiegając na boisko i rzucając się na
mojego chłopaka. –MÓWIŁAM, ŻE WYGRACIE! –wykrzyczałam będąc w jego objęciach.
-To wszystko dzięki tobie. –powiedział mi na ucho i
zbliżył swoje usta do moich, wbił się w nie trzymając mnie na rękach, nie
liczyło się dla nas to, że pewnie właśnie widzi nas cały świat – w dosłownym
tego słowa znaczeniu, kamery na pewno się na nas zatrzymały. –I liczę na
nagrodę w domu. –powiedział mi prosto w usta chwile później znowu je całując.
-Kocham Cię. –powiedziałam szczęśliwa.
-ZAKOCHAŃCE CHODŹCIE DO NAS! –przerwały nam krzyki
chłopaków skaczących i biegających po całym boisku. Oderwaliśmy się od Siebie.
-Idziemy ? –spytałam z uśmiechem na twarzy.
-Idziemy. –chwycił moją rękę i pociągnął do chłopaków,
tam wszyscy razem się przytuliliśmy w grupowym uścisku, zaczęliśmy się
wsłuchiwać w krzyki kibiców i komentarze komentatorów.
~.~
-Zasłużyłeś na nagrodę. –powiedziałam zadziornie ciągnąc
go naszego pokoju. Zamknęłam drzwi i przyciskając go do nich spojrzałam mu w
oczy. –Kocham Cię, wiesz ? –chłopak zaśmiał się.
-Lu bo ja długo nie wytrzymam. –oznajmił kładąc ręce na
moich biodrach. –Zdążyłem się na Ciebie napalić. –wyszeptał mi na ucho.
-No to poczekaj tutaj. –oderwałam się od niego i w podskokach
udałam się do łazienki. Tam nałożyłam na Siebie specjalną bieliznę, specjalnie
kupioną na takie okazje.
Co działo się po wyjściu ? Każdy może Sobie dopowiedzieć…
*Violetta*
-Violu… -powiedział siadając koło mnie. –Przepraszam,
zareagowałem trochę zbyt bardzo impulsywnie.
-Nie Leon, to też moja wina. –stwierdziłam. –Przecież
twoje zajęcie było ważniejsze, a ja jeszcze Cię uderzyłam…
-Zasłużyłem Sobie, trafiłem w twój czuły punkt, wiem, że
kochasz Megan nad życie przepraszam.
-Ja Ciebie też przepraszam. –podarowałam mu łagodny
uśmiech. –Zgoda ? –wyciągnęłam rękę. Ten zaśmiał się i zamiast ją uścisnąć
pocałował mnie.
-Zgoda. –podarował mi swój nieziemski uśmiech. –A teraz
mam pytanie… czy to była Lara ?
-Tak, to była Lara, wyobraź Sobie, że ma męża i dwójkę
dzieci. –zaśmiałam się.
-A to niespodzianka…
-No i mi pomogła, powiedziała, że mamy się pogodzić a
potem no…
-A potem co ?
-„Idźcie się pieprzyć na zgodę” –powiedziałam układając
palce w cudzysłów. León głośno się zaśmiał.
-To co ? Idziemy się pieprzyć na zgodę ? –poczułam jak
się czerwienie.
-León…
-Idziemy pieprzyć się na zgodę! –wstał i pociągnął mnie
za rękę. Zaczęłam głośno się śmiać.
***
Mam jedno pytanie, czy chcecie abym wprowadziła Larę na stałe ?
Proszę wyraźcie swoją opinie w komentarzach :)
A co do rozdziału ... chyba nie muszę dużo mówić...
Dziękuję z całego serca za te wszystkie komentarze
Nawet nie wiecie jak bardzo jestem wam wdzięczna!
Dziękuję za liczbę obserwatorów która zacnie idzie w górę.
Dziękuję za 50 000 wyświetleń.
Po prostu dziękuję.
Jesteście wspaniali.
A no i jeszcze jedna rzecz... Jak wiecie ostatnio nie miałam neta i potraciłam wszystkie blogi ...
Proszę, aby każdy kto ma bloga napisał albo tutaj w komentarzu albo w zakładce "Blogi" link do swojego, chętnie wejdę i poczytam :)
MOJE!!!!!!!!!! <3
OdpowiedzUsuńTak Iśka powraca bitches ! :*** <3
UsuńHyhy ^...^ Ty jusz wiesz Xpp Mój monsz! :D <3 Dla tych nie wtajemniczonych. XD Neymar <3 hyhy ^...^ . Czekałam na ten rozdział i się doczekałam! :D <3
Pierwsza TAKKKK!! Mam tylko 2 minuty na napisanie dośść długiego komcia bo wybywam na dwór i graćw Batelfilda ;3 no i bateria w laptopie mi siada xpp. Więc tak moja cziko...
Aww! <3 Diemiła się nieźle zabawiła! :D <3♥ Diegito wygrał meczyk ^.^
Maxi chciał wrzzucić Naty do krowiego placka LIKE! XD
Lara ^^ Hyhy ^...^ Możesz ją wprowadzić, jeśli nie zaszkodzi losie Leonetty! :D
Viola masz i tak w mordę! :PP! Nie obejdzie ci się! :D *.*
Ale dobrze, że Leonetta pogodzona:D ♥
Seks na zgodę zawsze spoko ;D hyhy ^...^
Biedy Fede ;( Fran się musi obudzić spokojnie;) Dobrze, że chłopcy są zdrowi:) ♥
Krótki kom, ale się spieszę!!! :)
Kocham Cię ;*
mocno \
mocno
mocno♥
NAJMOCNIEJ NA ŚWIECIE;*♥
Pozdrawiam ;**
Bye ;**
xoxo
Zajmujee !
OdpowiedzUsuńMiejsce! ;*
OdpowiedzUsuńjestem ;*
Usuńrozdział jak zwykle genialno-cudowny *.*
50 000 wyświetleń! gratulacje :)
pogodzenie Leonetta i na zgodę xD
Lara.. może być na stałe :)
jak ja kocham u cb Fedecesce *.*
chłopcy są *.*
Diego, wygrał z drużyną *.*
ale co z Fran ;ccccc
smutam :c
kocham cie bardzo! ;*
weny, weny i jeszcze raz weny! ;*
czekam na następny! ;)
przepraszam, ze taki krótki komentarz, nigdy nie umiałam pisać długich ;c
a geny to ty masz bardzo dobre ;) xD
Super <3 czekam na kolejny i zapraszam do mnie na konkurs na OS: leonettanewstory.blogspot.com
OdpowiedzUsuńLeonettcia się pogodziła jak słodko<3
OdpowiedzUsuńHaha "Idziemy się pieprzyc na zgodę"
Czekam na nexta<3
Hejoł <3
OdpowiedzUsuńRozdział boski jak zwykle <3
Leonetta się pogodziła <333
Jak zwykle czekam na next <3
http://amor-que-sobrevivira-todo.blogspot.com/
http://enjoy-your-life-and-never-give-up.blogspot.com/
Leónetta <3
OdpowiedzUsuńGratulacje, 50k <3 (prawie, ale gratuluję pierwsza!)
Pozdrawiam, Marcela :)
Super rozdzialik!!!!!
OdpowiedzUsuńHm...może niech Lara będzie na stałe...
Będzie ciekawie :))))
+ Zapraszam do siebie
http://violettaodnowa.blogspot.com/
Czekam na next <3
Boski boski boski ;*****
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie--->leonettaaq.blogspot.com
Gratuluje 50 tysięcy wyświetleń!! Zasłużyłaś na nie, bo masz ogromny talent. Co do rozdziału oczywiście wspaniały. Lara może zostać na stałe. Ma męża dzieci to nie powinna namieszać u Leonetty. Fran mogłaby się już obudzić z tej śpiączki. Mam nadzieje, że szybko ją wybudzisz, bo Federico taki smutny, aż mi się smutno robi :( Wiedziałam, że Leonetta szybko się pogodzi i, że drużyna Diego wygra :) Czekam na next i zapraszam do mnie ------> leonetta-moja-opowiesc.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBoski rozdział! Sorka, że komentuje dopiero teraz.
OdpowiedzUsuńBoziu... co tu się wyrabia!
I nie. Stanowcze NIE! Nie wprowadzaj Lary szpary na stałe!
Z resztą, jak wolisz ;)