*Angie*
(…) –Zdradzasz mnie ? –spytałam spokojnie próbując
powstrzymać łzy.
-Cco ? –spojrzał na mnie wystraszonym wzrokiem.
-Zdradzasz mnie ? –powtórzyłam pytanie a nerwy co raz
bardziej opanowywały moje ciało, poczułam krople potu na dłoniach, które
automatycznie ścisnęłam w pięść, moje kolana zaczęły zachowywać się tak, jak u
młodych ludzi przed ważnymi egzaminami, nic dla mnie nie miało znaczenia,
chciałam tylko znać prawdę.
-Nnie. –w końcu wydobył z Siebie cichy jęk w postaci
jednego słowa, najprawdopodobniej mijającego się z prawdą.
-Kłamiesz. –przybrałam prostą postawę i grobową minę.
Wiedziałam, że German jest tchórzem, zawsze nim był, szybko przyzna się do
prawdy, gdy tylko go przycisnę.–Znowu kłamiesz, po raz kolejny łżesz w żywe
oczy. –patrzyłam na niego z żalem w oczach.
-Nnie Angie. Nie
kłamię. –nadal się jąkał a do moich oczu zaczęły napływać łzy.
-Zdradzasz mnie ?
–znowu spytałam, a z każdym kolejnym tym pytaniem czułam się co raz słabsza,
German siedział i milczał, patrzył na mnie z tą swoją twarzą bez emocji, czekał
aż się poddam. –Dobrze. –pierwsza łza spłynęła po moim policzku. Ostatni raz na
niego spojrzałam i trzaskając drzwiami wyszłam z gabinetu, kierując się w
stronę sypialni, tam zamknęłam się na klucz i poddając się emocjom rzuciłam się
na łóżko.
*Camila*
-Camilla… -usłyszałam za Sobą męski głos przepełniony
żalem i strachem, szybko odwróciłam głowę. Zobaczyłam Gary’ego, stojącego
ledwie 2 metry ode mnie. Ku mojemu i jego zdziwieniu widząc go nie cofnęłam
się, stałam jak przed kilkoma sekundami i patrzyłam, on także. Świat się dla
nas zatrzymał, mimo wspomnień widzieliśmy tylko Siebie, stojąc i nic nie
mówiąc. –Przepraszam. –oznajmił spuszczając głowę. -Przepraszam. –Ja nadal
stałam i patrzyłam. –wiem, że zrobiłem głupstwo, niewybaczalne głupstwo, ale w
głębi serca mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz, a nadzieja w końcu umiera
ostatnia. –lekko się uśmiechnął. –Nie chciałem pukać do twoich drzwi, bałem
się, że się wystraszysz, dlatego przepraszam Cię teraz, wśród ludzi. –rozejrzał
się. –Powinienem mieć kwiaty, czekoladki ale nie spodziewałem się tutaj Cię
spotkać. –tym razem to mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Dlaczego to zrobiłeś ? –w końcu zadałam nurtujące mnie
pytanie przerywając jego pełną emocji przemowę. Chłopak spuścił głowę.
-Musiałem.
-Przecież na wszystko jest wyjście. –oznajmiłam cicho i
łagodnie. Sama nie wierzyłam, że to mówię, ze jestem w stanie stać przed nim i
rozmawiać. Rozmawiać z człowiekiem, który chciał mnie zabić.
-Byłem przyparty do muru, nie myślałem, przepraszam.
Teraz to zrozumiałem, siedząc w pace wymyśliłem tysiąc różnych rozwiązań,
mogłem oszczędzić Ci bólu, a tych gości wsadzić do pudła.
-Nie Gary, mogłeś ocalić swoje zdrowie, bo tylko ty na tym ucierpiałeś.
-Nie Gary, mogłeś ocalić swoje zdrowie, bo tylko ty na tym ucierpiałeś.
-Tak, wciąż nie mogę uwierzyć, że nic wtedy nie
wymyśliłem. Przepraszam. –podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. –Przepraszam,
mam nadzieję, że kiedyś zapomnisz, no i że mi wybaczysz.
-Muszę to przemyśleć.
-Dobrze. –uśmiechnął się. –Jak co to wiesz gdzie
mieszkam. Trzymaj się. –ostatni raz na mnie spojrzał i obracając się na pięcie
ruszył w przeciwnym kierunku. Przez chwilę patrzyłam jak odchodzi i wpuszczałam
do głowy miliony pytań i tematów do rozmyślań.
-To będzie długi dzień. –odparłam wzdychając ciężko i
ruszyłam w dalszą część drogi do pracy.
*Ludmiła*
Każdy człowiek ma sposób na szczęście, dla jednych jest
to jedzenie, dla drugich sport, dla mnie miłość i muzyka, ważne jest to żeby cieszyć
się rzeczami, które sprawiają nam szczęście i korzystać z nich aby być
szczęśliwym. Chyba właśnie dlatego jesteśmy teraz w Studio, wsłuchujemy się w
muzykę, która tu nieustanie gra, poddajemy się rytmowi i tańczymy razem z
uczniami i pozwalamy aby uśmiech wdarł się na nasze twarze.
-Tam jest Pablo. –Diego wskazał na nauczyciela stojącego
przy niebieskich drzwiach pokoju nauczycielskiego.
-No to chodź. –pociągnęłam chłopaka i chwile później
byliśmy już tylko kilka kroków od mężczyzny.
-Dzień Dobry Pablo. –przywitałam
się zwracając na Siebie jego uwagę . Nauczyciel odwrócił się słysząc mój głos a
na jego twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.
-Ludmiła, Diego! –przytulił każdego z nas. –Miło was widzieć
takich wyrośniętych. Co was tu sprowadza ?
-Lu nas tutaj zaciągnęła. –odparł Diego za co dostał ode
mnie łokciem.
-Uznałam, że skoro wróciłam do Buenos Aires warto choć
trochę powrócić do muzyki. –sprostowałam uśmiechnięta.
-Ostatnio wszystkich tu ciągnie. –zaśmiał się. –Najpierw
Leon i Violetta, przedwczoraj Angie, teraz wy.
-No widzisz, nie jesteśmy jedyni. –szturchnęłam Diego i
zaśmiałam się.
-Przestań mnie szturchać! –oburzył się co wywołało u nas
kolejny napad śmiechu.
-Pablo możemy skorzystać z Sali do muzyki ?
-A może chodźcie ze mną na zajęcia ? Akurat ćwiczymy
piosenki skomponowane przez absolwentów Studia, między innymi wasze, możecie
coś zaprezentować. –zaproponował a ja spojrzałam błagalnym wzrokiem na Diego.
-Tak, jasne. –uśmiechnął się i chwytając moją dłoń pociągnął mnie za Pablo to Sali.
-Tak, jasne. –uśmiechnął się i chwytając moją dłoń pociągnął mnie za Pablo to Sali.
~.~
Euforia! Te da la gloria,
Grita! La gente grita,
Canta! Siente la euforia,
Porque asi queremos cantar...
Euforia! Te da la gloria,
Grita! La gente grita,
Canta! Siente la euforia,
Porque asi queremos cantar...
Grita! La gente grita,
Canta! Siente la euforia,
Porque asi queremos cantar...
Euforia! Te da la gloria,
Grita! La gente grita,
Canta! Siente la euforia,
Porque asi queremos cantar...
-Jesteś już szczęśliwa ? –spytał Diego schodząc ze sceny
stając blisko mnie i kładąc ręce na moich biodrach.
-Tak. –uśmiechnęłam się. –Muzyka faktycznie daje radość.
-A miłość ?
-Muzyka i miłość. To wszystko czego mi potrzeba, teraz to
mam. Mam Ciebie, mam Naty, śpiewam, tańczę. Jestem po prostu szczęśliwa.
–oznajmiłam muskając jego usta.
-Brawo! –przerwał nam Pablo, który ekscytował się
występem. –Diego, Ludmiła. –wskazał na nas. –Brak mi słów, wciąż nie mogę
uwierzyć, że ty Ludmiło jesteś fryzjerką a ty Diego siatkarzem, nie mogę
uwierzyć, że teraz nie koncertujecie, że nie śpiewacie, muzyka jest w was.
-Śpiewamy cały czas. –uśmiechnęłam się. –Po prostu sława
nie jest dla nas.
-Ja śpiewam pod prysznicem. –wtrącił się Diego na co cała
sala wybuchła śmiechem. –No ej, to chwila zwierzeń. –starał się ich uspokoić.
–Trochę powagi.
-Zjawiajcie się tu częściej. –rzekł Pablo. –Śpiewajcie
częściej, tutaj możecie bez problemu, niech nie kończy się na prysznicu. –dodał
patrząc z uśmiechem na mojego chłopaka.
-Oczywiście, sprowadzimy tutaj resztę, przynajmniej się
postaramy.
*Angie*
-Angie, proszę Cię, wpuść mnie! –German od dłuższej
chwili pukał w drzwi naszej sypialni,
gdzie się zamknęłam. Ja natomiast nadal leżałam na łóżku i moczyłam poduszkę
łzami. W mojej głowie biegały różne myśli, czarne scenariusze i plany, nic mi
się nie układało, nadal nie byłam w stu procentach pewna, że mój
narzeczony
mnie zdradza, aby nie mieć wyrzutów sumienia po tym jak odejdę musiałam mieć
porządny dowód, musiałam po prostu być pewna, bez tego nie byłam w stanie go
opuścić, ale też bez zrozumiałego dowodu na to, że mnie nie zdradza nie byłam w
stanie mu przebaczyć. Nie wiedziałam co robić, czy wyjść i porozmawiać, czy
nadal leżeć i płakać. –Angie! –co raz bardziej już zdenerwowany German co raz
głośniej walił w drzwi, w końcu postanowiłam wstać i podejść do drzwi, tam
przekręciłam klucz i lekko uchyliłam drzwi stając twarzą w twarz z mężczyzną.
Wyglądałam pewnie okropnie, po tylu godzinach płaczu moje oczy najpewniej były
całe czerwone a włosy potargane. Spojrzałam mu z żalem w oczy.
-Powiesz mi prawdę ? –spytałam cicho.
-Angie … -spuścił głowę.
-Zdradzasz mnie ? –pokręcił głową ale nadal miał ją
opuszczoną, nie byłam pewna czy brać tą odpowiedz za szczerą. –Spójrz na mnie.
–z taką samą miną jak w gabinecie niepewnie przeniósł wzrok na moją twarz. –Zdradzasz
mnie ?
-Angie ja ci to wyjaśnię, ale nie teraz, proszę cię.
–mówił załamany.
-Czyli mnie zdradzasz ?
-Nie. –nadal nie mówił przekonywująco.
-To powiedz to co masz do powiedzenia, tu i teraz.
-Nie mogę. –znowu spuścił głowę, a we mnie narodziła się
wściekłość. Szybko się obróciłam, podeszłam do łóżka, chwyciłam jego poduszkę i
kołdrę i wychodząc z pokoju wyrzuciłam pościel przez balustradę schodów.
-W takim razie śpisz na kanapie. –wycedziłam przez zęby i
zatrzasnęłam drzwi tuż przed jego nosem.
*Federico *
*Rozmowa telefoniczna*
-A może to po prostu zatrucie ?
-Tak myślisz ? –spytała zatroskana.
-Dolega Ci coś jeszcze prócz tych wymiotów ?
-Głowa mnie boli.
-No to pewnie tylko zatrucie.
-A co jeśli nie ? Co jeśli umrę ? –zaśmiałem się.
Niestety od śmierci fasolki Francesca przy każdej dolegliwości dramatyzuje,
czasem zbyt bardzo, rozumiem, że ma traumę ale trochę przesadza.
-Fran nie umrzesz, jedź do domu się położyć a ja postaram
się skończyć godzinę wcześniej i się Tobą zaopiekuję, dobrze ? –oznajmiłem
łagodnie.
-No dobrze.
-Okey, to ja kończę, Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. –odparła i rozłączyła się. Położyłem
telefon na biurko, przed tym jeszcze uśmiechając się do roześmianej buzi mojej
żony na tapecie i chwyciłem jedną z teczek z aktami potrzebnymi na rozprawę
zaczynając je przeglądać.
~.~
-Proszę się nie martwić, ta sprawa jest do wygrania.
–odparłem uśmiechając się do starszej kobiety. –Wyciągnę z tego Pani syna.
-Dziękuję. –podarowała mi promienny uśmiech i wstała,
ubrała płaszcz i skierowała się do wyjścia z gabinetu a ja za nią. W
sekretariacie ku mojej uciesze stała Francesca i rozmawiała z moją sekretarką.
-To do widzenia i jeszcze raz dziękuję. –moja klientka
uścisnęła mi rękę i wyszła a ja podszedłem do Fran.
-Cześć skarbie. –pocałowałem ją w policzek. –Stało się
coś ? Gorzej się czujesz ? –spytałem a na twarzy mojej żony zobaczyłem strach.
Chwyciła torebkę i wyciągnęła z niej pudełko.
-Otwórz i zobacz na wynik. –oznajmiła zdenerwowana.
Spojrzałem na daną mi rzecz, ku mojemu zdziwieniu widniał na niej napis „Test
ciążowy”. W tej chwili zdenerwowanie Francesci udzieliło się i mi.
-Chodź może do gabinetu. –powiedziałem cicho i poprowadziłem ją do pomieszczenia,
tam usiadłem na swoim fotelu. –Test
ciążowy ?
-Wymiotuję, boli mnie głowa, mam zachcianki, to są objawy
ciąży.
-Co mam z tym zrobić ?
-Po prostu spójrz na wynik, ja test zrobiłam, ale boję
się spojrzeć. –W tej chwili atmosfera stała się zacięta, oboje byliśmy
zdenerwowani, nie byliśmy pewni czy to faktycznie jest ciąża, jeśli nie
bylibyśmy zawiedzeni, Fran z całą pewnością czuła by się winna, że zrobiła nam
nadzieję. Spojrzałem na nią. Siedziała cicho i sztywno, okazywała wyraźne znaki
zdenerwowania. –No otwórz. –oznajmiła po dłuższej chwili ciszy i mojego
rozmyślania. Powoli otworzyłem pudełko i wyciągnąłem z niego test, spojrzałem
na wynik…
*Wieczór*
*Camilla*
Wykończona po
pracy wparowałam do domu od razu rzucając moją torbę i obcasy na bok, następnie
automatycznie skierowałam się do kuchni aby coś zjeść. Docierając tam
otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej dżem, z chlebaka wyciągnęłam chleb i
nasmarowałam go produktem z lodówki, do tego zrobiłam Sobie moje ulubione
latte. Przygotowaną kolację zaniosłam do salonu gdzie włączyłam telewizor i
zaczęłam jeść. Niestety przerwał mi dzwonek, lekko zirytowana, że ktoś przerywa
mi jedzenie leniwie podniosłam się z kanapy i podeszłam do drzwi.
-Cześć Cami. –otwierając drzwi ukazał mi się nikt inny,
jak oczywiście Gary. –Przeszkadzam ?
-Tak, akurat jem kolacje. –oznajmiłam dając mu znak, że
przeszkadza bardziej niż mu się zdaje.
-Smacznego. –uśmiechnął się.
-Dziękuję. –odpowiedziałam z wymuszoną grzecznością. –Stało
się coś, że zjawiasz się u mnie o 21 ?
-No … yyy… -zaczął się plątać. –Sól chciałem pożyczyć.
-Sól ? –podniosłam brwi pytająco.
-Ciasto robię. –oznajmił szybko.
-Do ciasta to chyba cukier. –zaśmiałam się.
-A no tak … o cukier mi chodziło. –ponownie się zaśmiałam
i otworzyłam szerzej drzwi.
-Wejdź. –podarowałam mu uśmiech i wpuściłam do środka.
Chłopak wszedł nie pewnie ciągle mnie obserwując. Zdążyłam się domyśleć, że
wcale mu nie chodzi o cukier lub sól, ale mimo to skierowałam się do kuchni,
gdzie do szklanki wsypałam sypki produkt. –Proszę. –uśmiechnęłam się. –Miłego
pieczenia. -Chłopak chwycił szklankę i od razu ją odłożył na blat obok.
-Nie chodziło mi o cukier.
-Czyli jednak sól ? –zaczęłam udawać, że nic nie
rozumiem.
-Nie, chciałem porozmawiać. –oznajmił już nieco bardziej
pewnie.
-O czym ?
-Poczekaj. –szybko wybiegł z mojego mieszkania a chwile
później wrócił z ogromnym bukietem kwiatów. –Mam te kwiaty, niestety
zapomniałem o czekoladkach, ale obiecuję, że jutro je dostaniesz, będziesz dostawa
do końca życia, codziennie, może tak spłacę ci to co zrobiłem.–wręczył mi
prezent.
-Nie musisz. –zaśmiałam się.
-Muszę. Jestem idiotą, chamem, gnojem… -zaczął wymieniać.
-Gary! –przerwałam mu kładąc palec na jego ustach.
-Wybaczyłam Ci. –oznajmiłam a na jego twarzy pojawiła się
ulga. –Przemyślałam to i już wiem, że byłeś bezsilny a każdy w końcu popełnia
błędy i zasługuje na drugą szansę. –dokończyłam łagodnie i spojrzałam mu
głęboko w oczy.
-Dziękuję, nie wiem czym Sobie na Ciebie zasłużyłem. –zaśmiałam
się i zastąpiłam palec, który nadal trzymałam na jego ustach swoimi ustami.
*Leon*
Y vuelvo a despertar en mi mundo
siendo lo que soy
Y no voy a parar ni un segundo,
mi destino es hoy
Y vuelvo a despertar en mi mundo
siendo lo que soy
Y no voy a parar ni un segundo,
mi destino es hoy
Nada puede pasar
Voy a soltar todo lo que siento, todo, todo...
Nada puede pasar
Voy a soltar todo lo que tengo
Nada me detendrá
siendo lo que soy
Y no voy a parar ni un segundo,
mi destino es hoy
Y vuelvo a despertar en mi mundo
siendo lo que soy
Y no voy a parar ni un segundo,
mi destino es hoy
Nada puede pasar
Voy a soltar todo lo que siento, todo, todo...
Nada puede pasar
Voy a soltar todo lo que tengo
Nada me detendrá
Dziewczyny śpiewały głośno i radośnie, dużo się przy tym
śmiejąc, ja trzymałem trzy kijki z kiełbasą nad ogniskiem wyręczając przy tym
moje dwie księżniczki, które w tej chwili zaczęły już tańczyć wokół ogniska,
patrzyłem na nie mogąc powstrzymać śmiechu. Obie były radosne, pełne życia i
energii, okazywały radość, były szczęśliwe. Biło od nich ciepło miłości
rodzinnej, a na twarzy wyrysowane miały ogromne uśmiechy.
-Dziewczyny chodźcie zjeść tą kiełbasę! –krzyknąłem aby
usłyszały mnie przy skwarze ogniska i ich głośnym śpiewie. Obie automatycznie
przestały tańczyć i usiadły koło mnie biorąc swój posiłek.
~.~
-A wtedy nagle przestała grać muzyka do „Te Creo” i
rozległy się dźwięki „Podemos”, spojrzałam zdezorientowana zza kulisy a koło
mnie zjawił się Leon i zaczął śpiewać. Nagle przestało się dla mnie liczyć, że
patrzy na mnie kilkaset ludzi a występ jest emitowany w Internecie, widziałam
tylko i wyłącznie Leona, zaczęłam śpiewać z nim.
-Mimo płaczu szczerze się uśmiechnęła, śpiewała tak
pięknie jak zawsze. –odpowiadaliśmy Megan wspólne wspomnienia siedząc na kocu
pod gołym niebem i jasnymi gwiazdami, dziewczynka siedziała na moich kolanach i
uważnie słuchała.
-Możecie mi zaśpiewać ? –spytała już lekko zaspana.
Spojrzałem na Violettę, która kiwnęła głową i zaczęła cicho śpiewać w rytm
kołysanki.
Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar yeh
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción
Y tallarme en tu voz.
Podemos gritar yeh
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción
Y tallarme en tu voz.
W połowie się do niej dołączyłem sprawiając, że Megan
zasnęła mi w ramionach, gdy w końcu skończyliśmy oboje spojrzeliśmy na nią
uśmiechnięci.
-To ja ją zaniosę do łóżka. –wyszeptałem.
-Nie, poczekaj. –dotknęła mojego ramienia. –Dziękuję.
-Za co ?
-Za to, że tworzysz jej rodzinę. –słysząc to na mojej
twarzy pojawił się szczery uśmiech.
-Oboje to robimy. –zapewniłem ją i powoli wstałem aby
zanieść pięciolatkę do łóżka.
~.~
Scena +18, czytasz na własną odpowiedzialność!
Wracając do ogrodu brunet zobaczył Violettę patrzącą w
gwiazdy. Na widok swojej ukochanej mimowolnie się uśmiechnął i bezgłośnie do
niej podszedł.
-Co robisz ? –wyszeptał
jej na ucho obejmując ją od tyłu. Gdy dotychczas zamyślona dziewczyna nagle
poczuła dłonie swojego chłopaka podskoczyła.
-Wystraszyłeś mnie. –zachichotała.
-Przepraszam. –pocałował ją w policzek. –To co robisz ?
-Nic takiego, po prostu patrzę. –pochyliła głowę kładąc ją na ramieniu
chłopaka. Ten spojrzał jej w oczy i nagle podniósł ją tak, że znajdowała się w
jego ramionach. –Co ty robisz ?
-Tak się chyba lepiej patrzy.
-Tak. –spojrzała w gwiazdy. –To teraz możesz zanieść mnie
do domu. –zaśmiała się. –Ale mnie nie puszczaj. –dodała a chłopak zaniósł ją do
sypialni gdzie położył swoją księżniczkę na łóżko. Już chciał się cofnąć gdy ta
chwyciła jego koszulę ciągnąc go na Siebie. –Leon chcesz tego prawda ?
-Czego ? –Chłopak nie krył zakłopotania.
-Chcesz sex’u.
-Skąd taka myśl ?
-Dziewczyny mi powiedziały. –oznajmiła a na twarzy Leona
pojawił się uśmiech.
-Od kiedy to one wiedzą co ja chcę ?
-Leon ja mówię poważnie, ostatni raz kochałeś się z Amy,
prawda ? –minę miała zatroskaną.
-Tak. –odpowiedział zgodnie z prawdą.
-Więc chcesz tego, prawda ?
-Tak, ale poczekam, ty nie jesteś gotowa.
-Jestem. –oznajmiła pewnie.
-Violu…
-Leon jestem gotowa aby się z Tobą kochać, Kocham Cię, i
zrobię to.
-Na pewno ?
-Tak.
-Violu nie chcę żebyś potem żałowała.
-Chcę tego. –przełknęła ślinę i spojrzała mu w oczy. Chłopak
zrozumiał, że wreszcie nastała ta chwila. Powoli wbił się w jej usta całując ją
namiętnie a zarazem delikatnie. Dziewczyna oplotła ręce wokół jego szyi i
oddawała każdy pocałunek sprawiając, że ten co raz bardziej się nakręcał.
Zrzucając chłopaka z Siebie i przejmując inicjatywę udowodniła, że naprawdę tego
chce. Po kilkunastu minutach namiętnych pocałunków zaczęła odpinać guziki jego
niebieskiej koszuli przy tym nie odrywając się od Verdasa, spostrzegając, że
nie idzie jej zbyt dobrze pomógł jej
przez co chwile później został bez górnej części garderoby. Violetta w końcu
oderwała się od chłopaka i z błyskiem w oczach spojrzała na jego umięśniony
tors dotykając go
opuszkami palców, Meksykanin tymczasem postanowił wykorzystać
sytuacje, że ich usta nie są złączone i odpiął zamek jej sukienki,
pozostawiając dziewczynę w samej bieliźnie. Po tym jeszcze chwile siedzieli już
praktycznie bez ubrań i patrzyli Sobie prosto w oczy rozumiejąc się bez słów.
-Na pewno jesteś gotowa ? –spytał aby mieć pewność.
-Tak. –odpowiedziała pewnie i popchnęła go na poduszkę
dobierając się do jego spodni, odpięła rozporek i przez materiał zaczęła
gładzić jego przyjaciela, on wciąż zaskoczony jej pewnością spuścił swoje
dżinsy a dziewczyna już kompletnie się ich pozbyła od razu dobierając się do
ostatniej części jego ubioru. Nachyliła się nad nim dając mu idealny widok na
swoje jędrne piersi, widząc to oddech chłopaka przybrał szybsze tempo przerwał
dziewczynie i przeniósł ją na drugą stronę łóżka kładąc ją delikatnie na
poduszce aby następnie dobrać się do odpięcia jej stanika, błądził rękami po
jej plecach bezskutecznie szukając elementu budowy biustonosza.
-przód. –zaśmiała się. Co raz to bardziej podekscytowany
chłopak spojrzał na przód jej różowego stanika i faktycznie znalazł tam
zapięcie, szybko się z nim rozprawił i uwolnił jej dwa skarby, zaczął jeździć
po nich językiem, ssać jej sutki jednocześnie całując, dziewczyna cicho
pojękiwała z przyjemności co dodawało mu jeszcze więcej pewności siebie. Nadal
zajmując się jej piersiami przeniósł się
z rękami do dolnej części garderoby i zrzucił jej krwisto czerwone figi. Teraz
jego ukochana leżała pod nim w pełnej okazałości, tak jak ją stworzył Pan Bóg.
W końcu oderwał się od jej piersi i chcąc zapoznać się jej dolnymi partami
ciała zsunął się na zimną pościel kładąc ręce na jej biodrach, Castillo z
ekscytacji wygięła się dając mu lepszy dostęp, delikatnie muskał ustami dolną
cześć brzucha schodząc co raz niżej, już dotarł do upragnionego celu, gdy
dziewczyna wyprostowała nogi i napinając mięsnie brzucha usiadła, spojrzała na Verdasa
spragniona wrażeń i popchnęła tak, że to teraz on leżał, ściągnęła jego bokserki,
które nadal przykrywały jego przyjaciela i rzuciła je daleko za Siebie,
spojrzała na jego członka a w jej oczach pojawiły iskry, powoli chwyciła go w
rękę i zaczęła pieścić chwile później zastępując ręce buzią. Verdas leżał nie
mając na sobie nic, czuł coś niesamowitego, coś za czymś tęsknił , Violetta
dokładnie dbała a jego zapotrzebowanie a on poddawał się rozkoszy. Kilka minut
później uznał, że już dłużej nie wytrzyma, usiadł powodując, że dziewczyna na
chwile przestała, spojrzał jej w oczy i wbił się w jej usta między czasie
kładąc ją na pościeli. Nadal ją całując przyjął pozycję.
-Leon… -wyjękała między pocałunkami. Na chwile się od
niej oderwał i znowu spojrzał z troską w jej oczy. –Bądź delikatny. –szepnęła
dając mu pozwolenie aby działał. Pochylił się nad nią i delikatnie wsunął
członka w nią na co brunetka syknęła i zamknęła oczy, zupełnie tak jakby była
dziewicą.
-Otwórz oczy. –rozkazał zbliżając się do jej twarzy.
Dziewczyna otworzyła je powodując, że po jej policzku spłynęła jedna łza, którą
Leon automatycznie starł kciukiem. Powoli zrobił pierwszy ruch biodrami.
-Kocham Cię. –szepnęła zaciskając dłonie w pięść. –Działaj.
–jęknęła a on wykonał drugi ruch, potem trzeci i następne. Violetta z każdym co
raz głośniej jęczała. Ich sex z każdą minutą stawał się co raz bardziej
namiętny, miłość w nich wybuchła a oni przez resztę nocy kochali się bez
opamiętania.
----------------
50 rozdział ... tak to szybko leci xd pamięta ktoś jeszcze pierwszy ? :)
Ten rozdział musiał być wyjątkowy ... jesteśmy dokładnie w połowie opowiadania, jest to najdłuższy rozdział w historii tego bloga, w wordzie ma 6 stron (inne rozdziały mają 2,5), jest długo wyczekiwana scena Leonetty, jest tu chyba wszystko ...
Te całe 50 rozdziałów to 111 stron, 55759 słów, 407 komentarzy. Wciąż nie mogę uwierzyć, że jestem tak daleko... Dziękuję wszystkim, którzy komentują, czytają i są , kocham was mocno <3
+18 nie zadowala mnie specjalnie ... jest to dopiero moje drugie, no i sami oceńcie czy jest znośne, napiszcie w komentarzu swoje opinie co do rodziału ..
Fedesca ... czy zostaną rodzicami ?
Germangie ... czy German faktycznie zdradził Angie ?
Diemiła ... czy wydarzy się u nich coś ciekawego ?
Wszystko się dowiecie :)
ps. następne +18 chcecie z Diemiłą czy Gami ? :)
12 KOM - NEXT
rozdział boski
OdpowiedzUsuńgratuluję 50 rozdziału
chciałabym żeby +18 był o Demile <3
Świetny rozdział tak jak zawsze!!!!!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać tego bloga :) jest genialny :)
Boski jak zawsze <3 !!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńLeonetta^^ awww....
Chyba German nie jest taki głupi żeby zdradzić Angie ?!?!
Fede i Fran rodzicami ? Yes, please ;p
18+ z Diemiłą
A z Leonettą 18+ wyszło Ci boskie, jak dla mnie może być ich o wiele więcej
Czekam z niecierpliwością na next
Buziaki ;**
Genialny !
OdpowiedzUsuńRozdzał super zwłaszcza 18+
Następne z Demiłą .
Czekam na next ;*
Super <33
OdpowiedzUsuńNie mg się doczekać kolejnego. ;*
Świetny rozdział następne plus 18 z Diemiłą
OdpowiedzUsuńRozdział cudny<3
OdpowiedzUsuńAle serio...
Oby Fedesca znowu miała swoją Fasolkę<333
Ale tak, żeby ona faktycznie była*-*
Co do Germangie to nie wiem...:(
Diemiła...Hmm.... Nie lubię tej pary, ale w twoim opowiadaniu bardzo mnei zainteresowała:)
18+ mogłoby byuć lepsze, ale i tak jest świetne:) Czytałam o 100x gorsze:)
W końcu długo oczekiwana przeze mnie scena Leonetty<3
Jak ja cię kocham*.*
Życzę weny:*
~~Livka:)
P.S. kolejne 18+ z Diemiłą:*
Super <3
OdpowiedzUsuńNastępny z Diemiłką XD
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział, naprawdę super ♥
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się twój styl pisania :))
Życzę duuużo weny! Xx
Kocham tego bloga. ♥♥♥
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział. ;***
Nie mogę doczekać się nexta! *___*
Pozdrawiam,
El ;)
boski :)
OdpowiedzUsuńDiemiła,a rozdział boski po prostu boski
OdpowiedzUsuń