Rozdział dedykuję Mani S.
Maniu strasznie Ci dziękuję za wszystko co robisz, Dziękuję, ze piszesz, komentujesz, Dziękuję, ze jesteś.
Jesteś naprawdę wspaniałą osobą i udowadniasz to codziennie!
Jeszcze raz Dziękuję.
*Camilla*
-Mama ? Peter ? –nie kryłam zdziwienia widząc w drzwiach
moją mamę, która dotąd zamieszkiwała inną prowincje Buenos Aires i o rok
młodszego brata, który niestety odsiadywał karę pozbawienia wolności.
-Dzień Dobry córeczko. –odezwała się moja rodzicielka.
–Możemy wejść ? –spytała łagodnie.
-Ttak… -otworzyłam szerzej drzwi aby goście mogli wejść.
–Przepraszam za bałagan, mieliśmy mały wypadek z mąką. –oznajmiłam prowadząc
ich do kuchni.
-Mieliśmy ?
-Tak, mamo poznaj Gary’ego, mojego chłopaka. –wskazałam
na chłopaka całego obsypanego mąką, który akurat wszedł do kuchni z miotłą w
ręku.
-Dzień Dobry Pani Torres, miło mi Panią poznać. -Ku
mojemu zdziwieniu Garu uznał, że powinien zrobić jak najlepsze wrażenie na
mojej matce i witając się z nią jak prawdziwy dżentelmen ucałował jej dłoń.
-Dzień Dobry. –podarowała mu uśmiech i rozejrzała się po
kuchni. –Widzę, że próbowaliście gotować…
-yym no tak. –oboje cicho się zaśmialiśmy. –Ale Gary to
zaraz posprząta a my chodźmy do salonu. –oznajmiłam i skierowałam gości do
pokoju naprzeciwko. –To co was tutaj sprowadza ? –spytałam siadając na kanapie.
-Camillo potrzebuję twojej pomocy. –zaczęła delikatnie.
–Peter wczoraj wyszedł z więzienia a u nas nie będzie miał życia, rozumiesz, na
naszej dzielnicy mieszkają same starsze osoby i zwyczajnie boja się osób takich
jak twój brat.
-Tak, rozumiem, ale co ja mam do tego ?
-Chciałabym aby Peter zamieszkał u Ciebie. –oznajmiła a
mną wręcz wstrząsnęło.
19 letnia wesoła dziewczyna tego dnia biegła
do domu najszybciej jak mogła aby przekazać rodzicom wspaniałą wiadomość.
Spełniło się jej marzenie, dostała się prestiżowej szkoły muzycznej, gdzie
mogła uczyć się muzyki i rozwijać,
dzięki niej mogła zostać sławna, mogła zrobić coś o czym marzyła. Jak
najszybciej chciała się pochwalić rodzinie, aby mogli być dumni. Czuła to co
raz większe podekscytowanie gdy wbiegła w uliczkę gdzie znajdował się jej rodzinny dom,
niestety wszystko prysło jak jedna wielka bańka mydlana gdy ujrzała wóz
policyjny stojący przed jej domem, przyśpieszyła jeszcze bardziej aby jak najszybciej
znaleźć się w domu i zobaczyć co się stało. Dobiegając pod bramę ujrzała dwóch
policjantów prowadzących skutego w kajdanki jej brata, nie wiedziała dlaczego
jej brat jest prowadzony jak przestępca, w głowie kłębiło się mnóstwo myśli.
-Peter… -wyjąkała gdy mężczyźni przeszli
koło niej. Chłopak spojrzał na nią ze wstydem wypisanym na twarzy. Chwilę
później siedział już w samochodzie i odjeżdżał. Dziewczyna nadal stała i
patrzyła, nie mogła nic zrozumieć, przecież jej brat był grzecznym i uczynnym
nastolatkiem.
-Camillo chodź do domu. –ojciec widząc swoją
córkę szybko poprowadził ją do domu gdzie ujrzeli płaczącą matkę.
-Co się stało ? Czemu zabrali Petera ?
–spytała siadając koło swojej rodzicielki.
-Cami twój brat jest podejrzany o handel
narkotykami. –oznajmił a rudowłosa aż zbladła, w jednej chwili najlepszy dzień
jej życia stał się najgorszym.
-Cco ? –wyjąkałam zszokowana.
-Cami proszę Cię… -spojrzała na mnie błagalnie. –Twój
ojciec nie chce go widzieć, a na osiedlu będzie się zmagał z ciągłym
upokorzeniem.
-Chcesz aby po tym wszystkim zamieszkał sam ? Chcesz aby
znowu zaczął brać narkotyki ? –spytała a ja spojrzałam na chłopaka, który
siedział ze spuszczoną głową.
-Mamo to nie możliwe, ja go nie upilnuję, mam też własne
życie, pracę, chłopaka.
-Cami ale tylko na pewien czas. Peter obiecał, że nie
będzie ćpał, znajdzie Sobie pracę.
-I ja mam mu uwierzyć ? Mamo on nas już wystarczająco
okłamał. –znowu spojrzałam na mojego brata, szczerze go nienawidziłam,
zniszczył naszą rodzinę. Tamtego dnia rodzicie zamiast cieszyć się moim
sukcesem siedzieli i myśleli co zrobić, rodzice zaczęli się kłócić, jak i ze
Sobą tak i ze mną, w końcu się wyprowadziłam, zaczęłam chodzić do Studia i
mieszkać w internacie, z dala od domu.
-Cami, córeczko proszę Cię…
-Gdzie jest tata ? –spytałam co raz bardziej
zdenerwowana.
-Tata został w domu, nie chciał go widzieć.
-Ha! No właśnie, on nie chce go widzieć to najlepiej
podrzucić go córeczce, co za problem. –oznajmiłam tonem pełnym sarkazmu.
-Możecie przestać mówić o mnie jak o jakieś rzeczy ?!
–chłopak wreszcie się odezwał. –Jakbyście nie widziały to ja tu jestem.
-Ślepe jeszcze nie jesteśmy. –odpowiedziałam bez
entuzjazmu. –Mamo on u mnie nie zostanie.
-Cami tylko przez pewien czas, to jest twój brat. –znowu
spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
*Ludmiła*
Wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani. Po ponad 6
miesiącach mogliśmy się zobaczyć, przytulić, porozmawiać i pośmiać. Byliśmy
szczęśliwi, że wreszcie będziemy mogli usiąść i spędzić ten dzień razem. Po 40
minutach jazdy dojechaliśmy do mojego i Diego domu, tam natychmiast poszliśmy
do kuchni, przygotowaliśmy obiad i otworzyliśmy wino, następnie udaliśmy się do
jadalni gdzie wspólnie zasiedliśmy i zaczęliśmy opowiadać.
-No i wtedy Maxi mi się oświadczył.
-Spokojnie, uznaliśmy, że to za wcześnie. –sprostował
Ponte.
-Ale że na tych schodach ? Na tych samych co tata
oświadczył się mamie ? –spytałam.
-Tak, dokładnie na tych.
-Oooo, to takie romantyczne!
-Co nie ? –razem z Naty się zaśmialiśmy.
-Ale Maxi skąd wiedziałeś, że właśnie tam zaręczyli się
nasi rodzice ? –spojrzałam na chłopaka.
-No właśnie nie wiedziałem. Po prostu jak staliśmy na
tych schodach poczułem, że muszę to zrobić.
-Nie wydaje się wam, że to trochę dziwne ? –odezwał się
Diego.
-Nie, zawsze wiedziałam, że te schody są magiczne.
–podarowałam mu uśmiech. –Są takie miejsca gdzie miłość czuć w powietrzu, a
schody hiszpańskie to jedno z tych miejsc.
-Ale ja Ci się oświadczę w jeszcze bardziej romantycznym
miejscu.
-Sorry Diego, ale bardziej romantycznego miejsca nie ma.
–przerwał mu Maxi. –Rzym, Włochy, no to jest miasto miłości.
-A miastem miłości nie jest czasem Paryż ? –wtrąciła się
Naty.
-Nie, miastem miłości jest Rzym. –oświadczył stanowczo
jej chłopak. –Tak przecież sama powiedziałaś.
-No ale wszędzie mówią, że to Paryż jest miastem miłości.
-Tylko dlatego, że jest tam ta cała Wieża Eiffla…
ona w ogóle nie jest romantyczna.
-No właśnie, że jest romantyczna. –pouczyła go.
-Mówiłaś, że to schody są najromantyczniejszym miejscem
na Ziemi i że chcesz abym tam Ci się oświadczył.
-Nie mówiłam, ze chcę abyś tam mi się oświadczył.
–sprostowała a my z Diego z rozbawieniem obserwowaliśmy tę wymianę zdań.
-To gdzie chcesz żebym Ci się oświadczył ? –spytał lekko
zirytowany.
-No to ty powinieneś to wiedzieć.
-A ja i tak znajdę najbardziej romantyczne miejsce na
Ziemi. –wyszeptał mi na ucho Diego.
-To ty tez nie wiesz gdzie mi się oświadczysz ? –lekko
się wzburzyłam, nie wiem w sumie dlaczego.
-Wiem.
-Gdzie ?
-W najbardziej romantycznym miejscu na Ziemi. –posłał mi
swój uśmiech.
-Czyli gdzie ?! –spytałyśmy razem z Naty.
-Dowiecie się jak się oświadczę, a ty Maxi się
przynajmniej czegoś nauczysz o romantycznych miejscach.
-Ja o romantycznych miejscach wiem bardzo dużo! –oznajmił
pewny Siebie. –I znajdę bardziej romantyczne miejsce od Ciebie!
-Już to widzę… -w tej chwili wszyscy się zaśmialiśmy.
-No dobra chłopaki, co powiecie na coś mocniejszego ?
–zaproponowałam stając od stołu.
-Jasne. –równo się zgodzili.
*Wieczór*
*Violetta*
-Leon nudzi mi się. –oznajmiłam wchodząc do salonu.
-To poczytaj książkę. –odpowiedział sam to robiąc, nawet
nie wyciągając nosa spoza lektury.
-Ale nie o takie nudzenie się mi chodzi.
-Skarbie a ile jest rodzajów nudzenia się ?
-No nie wiem… ja znam dwa. –oznajmiłam a Leon nadal był
bardziej skupiony na czytaniu. –LEON! –krzyknęłam a ten wreszcie na mnie
spojrzał.
-Violu to na uczelnie…
-No dobrze, ale potrzebuję z Tobą pogadać… -Chłopak
westchnął, odłożył książkę i pociągnął mnie tak, że siedziałam teraz na jego
kolanach.
-To o czym chcesz porozmawiać ?
-No bo czuję, że
ostatnio nie robię nic ciekawego, tylko siedzę w domu, nudzi mi się już
takie życie. –zaczęłam się żalić.
-Zajmujesz się Megan, sprzątasz, gotujesz, jesteś,
kochasz mnie, robisz bardzo ważne rzeczy.
-Ale ja chcę robić coś co sprawi mi prawdziwe szczęście,
nie chce być kurą domową. –oznajmiłam z wyrzutem.
-A śpiewanie ? –zaproponował.
-No właśnie …
-Chcesz jednak zacząć kontynuować karierę na pełnych
obrotach ?
-Chyba tak, ale boję się. –oparłam głowę na jego
ramieniu.
-Boisz się, że nie dasz rady ?
-Że nie dam rady, że zacznę was zaniedbywać…
-Violu jeśli chcesz robić coś co sprawia Ci radość to to
rób. Życie masz tylko jedno.
-Tak myślisz ?
-Tak, powinnaś wrócić do kariery. –podarował mi uśmiech. –A
my Ci pomożemy.
-Kocham Cię, wiesz ? –powoli się do niego zbliżyłam i go
pocałowałam.
-Ja też was kocham! –słysząc Megan aż podskoczyliśmy.
-Skarbie jak długo masz zamiar tak ciągle się podkradać i
podsłuchiwać ? –spytałam patrząc na
dziewczynkę.
-Ale ja tu stoję tylko chwilkę… -zaczęła się tłumaczyć.
-Dłuższą chwilkę, prawda ? –lekko się zdenerwowałam.
-Nie, krótką chwilkę!
-mhm…
-Violu odpuść, nie gniewaj się na nią. –wtrącił się Leon.
–Ale Megan nie możesz tak podsłuchiwać.
-Dobrze, przepraszam, już nie będę. –wskoczyła Leonowi na
kolana i mocno nas przytuliła. –Idziemy zrobić kolacje ? –spytała.
-Megan a nie wystarczyły Ci te 3 kawałki tortu ?
-Nie, zjadłabym pizzę. –zaskoczona spojrzałam na Leona.
-No w sumie ja też mam ochotę na pizzę. –teraz oboje
spojrzeli na mnie błagalnym wzrokiem aby tylko mnie przekonać.
-No okej. –podarowałam im uśmiech. –Leoś kochanie, zamów.
–oznajmiłam i wstałam z jego kolan.
-A ty gdzie się wybierasz ?
-Do sypialni, muszę zadzwonić do Monici. –musnęłam jego
policzek i pobiegłam na piętro.
*Federico*
-Fede co robisz ? –spytała Francesca wchodząc do kuchni.
-Liczę. –odpowiedziałem skupiając się na kalendarzu.
-I ile zastało ?
-Równe 50 dni. –chwyciłem czerwony mazak i skreśliłem
dzisiejszy dzień. –Zostało równe 50 dni i będziemy trzymać nasze fasolki.
–obróciłem się w jej stronę.
-A co jeśli urodzą się wcześniej ?
-To będziemy je trzymać wcześniej. –zaśmiałem się i
dotknąłem jej brzucha. –A teraz ubieraj się, idziemy na miasto.
-Fede skarbie jest 20 wieczorem, gdzie ty miasto chcesz
iść ?
-Załatwiłem nam bilety na fajny musical w teatrze, musimy
się w końcu odprężyć.
-Teatr ? –spytała zaskoczona.
-A potem może jakaś kolacja, krótko mówiąc porywam Cię na
randkę.
-Alee super! –podskoczyła i musnęła moje usta, następnie
tak szybko na ile pozwalała jej ciąża wdrapała się po schodach na piętro i
pobiegła do sypialni.
Pół godziny później razem z Fran
byliśmy gotowi do wyjścia.
~.~
-A wiesz, że kiedyś nawet chciałam zostać aktorką i grać
w takim teatrze ?
-To dlaczego nie zostałaś ?
-A właściwie to nie wiem. –zaśmiała się. –Zachciało mi
się uczyć muzyki i przy tym zostałam. Ale Ci aktorzy
na tym przedstawieniu byli bardzo dobrzy, zwłaszcza ten wysoki blondyn. –oznajmiła smakując loda, którego jej kupiłem.
na tym przedstawieniu byli bardzo dobrzy, zwłaszcza ten wysoki blondyn. –oznajmiła smakując loda, którego jej kupiłem.
-Który wysoki blondyn ?
-No ten co grał tego kujona.
-Szału nie ma, dupy nie urywa. –oznajmiłem bez większego
entuzjazmu.
-Jesteś zazdrosny! –na chwile się zatrzymała. –Mój Feduś
jest zazdrosny!
-Nie … Ja wcale nie jestem zazdrosny.
-Jesteś! –zaczęła się śmiać. W tej chwili podszedłem do
niej, chwyciłem jej loda i umazałem nim jej nos.
-A ty masz coś na nosie. –zaśmiałem się.
-To nie sprawiedliwe. –oburzyła się.
-No cóż… -I tej chwili uwolniłem potwora, który wychodził
z Francesci gdy tylko ta miała zbyt dużo energii i pomysłów na dokuczanie mi.
Dziewczyna podeszła do mnie mając w głowie szatański plan a ja już z
przyzwyczajenia zacząłem uciekać. Na całe szczęście znajdowaliśmy się w parku,
dlatego mieliśmy mnóstwo miejsca do biegania i wyładowania energii. Ludzie,
którzy wybrali się na wieczorny spacer patrzyli na nas i uśmiechali się na nasz
widok, wszyscy byli zaskoczeni ile energii może mieć kobieta w 6 miesiącu
ciąży.
–FRAN! –po pięciu
minutach zatrzymałem moją ukochaną. –Fran nie męcz się tak, w twoim stanie nie
możesz.
-Tak.. masz rację. –odpowiedziała zadyszana i pociągnęła
mnie na ławkę gdzie razem usiedliśmy a ona położyła głowę na moim ramieniu.
–Wiesz, Fede… -spojrzała na mnie. –To była wspaniała randka. Dziękuję Ci za
nią. –podarowała mi swój piękny uśmiech.
-Nie ma za co skarbie. –musnąłem jej usta. –Bardzo Cię
kocham, wiesz ?
-Tak, ja was też bardzo kocham, Ciebie i nasze fasolki,
cieszę się, ze was mam, cieszę się, ze mogę być szczęśliwa. –oznajmiła a ja
ponownie ją pocałowałem.
*Violetta*
*Rozmowa telefoniczna*
-Halo ? –w słuchawce usłyszałam moją menadżerkę.
-Cześć Monica. –odezwałam się głosem pełnym entuzjazmu.
-Cześć Violu, czemu dzwonisz ?
-Przemyślałam to co mi mówiłaś. –oznajmiłam. –I chyba
jestem już gotowa.
-Violetto jesteś tego pewna ? Teraz jak zaczniesz nie
będzie odwrotu, nie będziesz mogła się zatrzymać.
-Tak, jestem gotowa.
-No dobrze, to spotkamy się jutro, wszystko omówimy, może
nawet jutro zaczniemy. Bardzo się cieszę, że się zgodziłaś. –w jej głosie
usłyszałam ulgę.
-Dobrze, to do jutra. –rozłączyłam się i położyłam
telefon na komodzie. Już za kilka dni znowu zacznę śpiewać i dzielić się
muzyką, znowu będę mogła się udzielać charytatywnie i pomagać. Wiedziałam, ze w
końcu ten dzień nastanie ale nie spodziewałam się, że tak szybko. Życie
naprawdę zaskakuję, zmieniamy się z dnia na dzień, codziennie podejmujemy nowe
decyzje lub zmieniamy zdanie, codziennie rano wstajemy wedle codziennej rutyny
a kilka godzin później czeka na nas coś nowego, nigdy nie wiemy co stanie się
minutę, dwie, życie codziennie potrafi nas zaskoczyć a my z dnia na dzień
przekonujemy się o tym co raz bardziej. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech,
cieszyłam się na zmiany, byłam w końcu na nie gotowa i chciałam przyjąć się z
dumnie wypiętą piersią, w końcu świat został stworzony dla odważnych.
-MAMUSIU PIZZA PRZYJECHAŁA! –słysząc wołanie z dołu
szybko zbiegłam na do kuchni gdzie czekała na mnie uśmiechnięta Megan i głodny
Leon.
~.~
-No i wtedy twoja mama zaczęła po mnie krzyczeć, że
podrywam inne dziewczyny, uspokoiłem ją i wręczyłem bukiet, który trzymałem w
ręku.
-Zakrył oczy i poprowadził kilka kroków, wtedy ujrzałam
piękny widok a gdy się odwróciłam zobaczyłam
balon.
balon.
-Balon ? –spytała Megan.
-Balon, tylko taki duży balon.
-Ogromny. –poprawiłam go.
-Taki z koszykiem ?
-Tak, taki z koszykiem. Wsiedliśmy, polecieliśmy wysoko do
góry a potem Leon zaczął śpiewać piosenkę napisaną specjalnie na tą okazję.
-Potem było trochę gorzej bo zeszliśmy z kursu.
-Trochę ? Leon ja tam omal zawału nie dostałam.
-No tak, ale, że byłem takim dobrym pilotem to udało nam
się wylądować. Później siedzieliśmy na kocu i było wspaniale.
-Tak, to były najlepsze urodziny jakie miałam.
–uśmiechnęłam się.
-Ja też miałam fajne urodziny!
-Podobały Ci się prezenty ? –spytał Leon biorąc kawałek
pizzy.
-Bardzo! –oznajmiła uśmiechnięta.-Ale najbardziej pamiętnik od dziadka.
-Tak, to bardzo miło z jego strony, że pomyślał akurat o takim prezencie.
-Violu a może zadzwonimy do niego ? -zaproponował Leon. -Porozmawiacie Sobie, dawno tego nie robiliście.
-Tak, masz rację. -podarowałam mu usmiech i wstając od stołu pobiegłam po telefon, trzymając go już w ręku wybrałam numer i jednocześnie oczekując na to aż odbierze powolnym krokiem wróciłam do Leona i Megan. -Nie odbiera... -oznajmiłam nieco zmartwiona. -Leon, on zawsze odbiera.
-----------------
Przepraszam, że dopiero teraz ale miałam problemy z Internetem ...
Tak więc, prezentuję wam 2 rozdział, poznajemy bliżej rodzinę Camilli i powiem wam, że Peter trochę namiesza. U Diemiły i Naxi na razie spokojnie, tak też chyba będzie jeszcze przez kilka rozdziałów. No a Violetta ... jak widzicie powraca do kariery, i teraz na serio powróci, czeka ją mnóstwo sesji, koncertów i wywiadów, powinno być u niej ciekawie.
A ma koniec Fedesca ... zbliża się termin porodu fasolek, i trza by było wybrać imiona... więc pomyślałam, ze zrobimy to wspólnie, a jak ? Tak, że zorganizuję konkurs, z nagrodami oczywiście (rzeczowymi, myślę że każdemu się spodobają. zwycięzca otrzyma je przy rozdawaniu wszystkich w następnym konkursie), piszę to teraz na szybko więc nie będę się specjalnie rozpisywać ale jeśli chcesz konkurs napisz w komentarzu : "CHCĘ KONKURS", a ja w związku z tym napiszę osobny post! :)
No to chyba na tyle :)
Dziękuję za wszystko, kocham was strasznie!
~nell
14 KOM - NEXT
ZAJMUJE ;*
OdpowiedzUsuńZajmuje
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział ♥ Viola wraca do śpiewania ♥ Hahahaha Fran w 6 miesiącu ciąży goniła Fede po całym parku. Jeśli chodzi o imiona to ja bym wybrała dla dziewczynki Katy, a dla chłopca na razie nie mam pomysłu. Jak coś wymyślę to napiszę xD Hah Diego i Maxi kłócą się o to, który znajdzie bardziej romantyczne miejsce na oświadczyny. Uwielbiam cię jesteś NIESAMOWITA. Masz ogromny talent (mówiłam ci to już kilka razy, ale musiałam powiedzieć to jeszcze raz xD)
UsuńZapomniałam o najważniejszym Chcę konkurs!
UsuńGratulacje! Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu! Więcej informacji tu --------->
Usuńleonetta-moja-opowiesc.blogspot.com/2014/08/lba-d.html?m=1
Świetny rozdział. Zapraszam do mnie: http://martusska-a.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCHCĘ KONKURS!
OdpowiedzUsuńRozdział megaśny, fantastyczny, supciowy, świetny, magiczny, fajny, przefajny, przeprzeprzefajny i ... Określenia mi się skonczyly!; ( A i jeszcze cud, miód, malina!;*;)
Hahahahahh, ale jestem głupia! xD
Peter, trzymaj się z daleka od mojej Cami i Gary'ego, plissss!;-) Oni są tacy słooooodcy!;)
Vilu powraca, ołłł yeah!;)
Fedecesca, jak słodkoooo!;) Ale Fran nie może się przemęczać, bo co wtedy z fasolkami???:)
A właśnie! :
FASOLKI!!!♥♥♥♥♥♥
Hahahha, Diego i Maxi, ten moment był niezły! ;)
To na tyle z moich wypocin, a na nominacje od cb odpowiem dziś, dobrze???;)
Papapatki, Nikusiu, mój kochany i pamiętaj że kocham twpjego bloga i dziękuję bardzo za dedyk!!!!!;****;);););) Czuję się zaszczycona!;)
Papaptki,
Mania:*
I zapraszam do mnie! ;)--------------------------> opowiadanialeonivilu.blogspot.com
Cudny rozdział !
OdpowiedzUsuńMaxi i Diego kłucą się o to kto wybierze romantyczniejsze miejsce :D
Fedecesca jak słodko <3
Fran goniąca Federa przez park w 6 miesiącu ciąży
Fasolki <3 <3
Viola wraca do kariery
Czekam na next
bosz... ja już czasami naprawdę nie wiem co napisać żeby było dobrze :/
OdpowiedzUsuńjesteś tak wyjątkowa i twoje rozdziały też takie są *o*<3333
Viola i powrót do kariery <3
Fedecesca <33
dziś taki badziewny ten komentarz, albo potem jeszcze coś dorzucę ;)
kochana.. może teraz się rozpiszę ?
UsuńCamila.. i brat ?. zamieszkać u niej ?
no Peter odczep się od nich ;) radzę
chłopaki :)
Violetta i kariera.. oby nie zaniedbywała Leona i Megan <3
czekam na next :)
dziękuję za wszystko ;*
ooo świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńViola wraca do kariery, oby nie zaniedbała Leosia i Megan c:
pozdrawiam ;*
weny ;*
kocham :*
Super czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńŚwirtne opowiadanie , wcześniej tu nie byłam ,a le bosko , Lu w ciąży ,Córeczka leonai Vilu i te wspomnienia z naszego teraz , hahaa , piękne
OdpowiedzUsuń/zapraszam vilu4everpl.blogspot.com
Rozdział cudowny. Fran.... zero komentarza. Chłopiec -..... zaraz wymyśle. Dziewczynka- Victoria =^.^=
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta.
Weny życzę ♧
Buziaki :-*
PS. Sorry że tak późno i długo nie komentowałam ale... jakoś tak wyszło♡♥
Chłopiec- Davide
Usuń('')('')
(*. *)
(")(")
teraz pytanie
Co to jest?♥.♡
*******